natoli, oj mi też sen z powiek schodzi
jeśli uda mi się nad ranem zdrzemnąć na jakieś 2h to radość jest wielka, bo tak to całą noc siedzę (leżeć nie jestem w stanie, tak mi niewygodnie i duszę się zaraz), niewygodnie mi, swędzi, siku chodzę co 5 min (dosłownie, z zegarkiem w ręce- min. 10 razy na godzinę), nóżki bolą, skurcze łapią, od kopniaków i prężenia się małej zwijam się z bólu, tym bardziej, że upodobała sobie nerw kulszowy jako nowe miejsce zabaw
, a do tego już wszyscy wokół są tą ciążą zmęczeni i chcą żebym urodziła
więc chyba oni przejęli za mnie zmęczenie stanem błogosławionym. Ja, pomimo wszystkich niedogodności, uwielbiam ten stan. Dzieciątko już ze mną bedzie zawsze jak się urodzi. Zawsze obok. A to są nasze takie intymnie wspólne chwile jedyne w życiu. Przy moim zdrowiu kolejna ciąża jest praktycznie wykluczona. Chcę się więc tym stanem upajać.
A poza tym... jak tak sobie wieczorem usiądę, położę ręce na brzuszku i widzę, jak te małe stopki wypychają mi skórę brzucha, a łapeczki paluszkami łaskoczą od środka... to jestem taka szczęśliwa, że absolutnie nic nie może mi popsuć humoru i zachęcić do szybszego rozwiązania