mój dzień dzisiaj ciężki...
poszłam na 8:00, żeby robić bankomat, przed 16:00 cieszyłam się, że zaraz wyjdę... o 15:55 przyszedł serwisant tym razem do sejfu skarbca, powiedziałam, że nie będziemy tego teraz robić, bo idę już do domu, a dziewczyny muszą obsługiwać klientów i nikt nie może z nim siedzieć (sala pełna osób). On zadzwonił gdzieś tam, że jest problem, ten ktoś do naszej centrali, centrala (a ściślej biuro bezpieczeńtwa wewnętrznego) do mnie, że mam umożliwić mu wykonanie usługi i to jak najszybciej, bo usluga jest płatna na minuty wkurzyłam się na maksa, ale co miałam robić... wpuściłam go. Skończył o 17:30 A najlepsze było to, że nie bardzo wiedział, co i jak ma robić i wisiał na telefonie... W międzyczasie zadzwonił do mnie inny koleś w całkiem innej sprawie to się na nim wyżyłam :-( a potem przyszlam do domu: o 18 (a wyszłam o 7:30) i pech chciał, że poza M. zastałam w nim jeszcze teściową (M. zadeklarował, że ją odwiezie). I ona mimo że widziała, jaka jestem wkurzona, mówiła standardowo, że mam się uśmiechnąć itd. Więc w pewnym momencie powiedziałam jej, że będę się uśmiechac, jak będę mieć na to ochotę. I ta się obraziła i wyszła i czekała na M. na dworze. No więc zadzwoniłam do niej potem i przeprosiłam... ale chyba dalej ma focha. Generalnie jestem osobą, że jak jestem zła to bez kija nie podchodź...i stąd to wszystko...
a poza tym teściowa zaczęła mnie wkurzać tym, że przemeblowywuje mi dom, przestawia np. kwiatki, ustawia jakieś swoje świeczki, zapachy itd. To już przesada... jestem jej wdzięczna, że opiekuje się Tysią, no ale same pomyślcie... mój dom, a ona się szarogęsi... i strach jej coś powiedzieć, bo się obrazi...więc nie mówię tylko po swojemu ustawiam... gadałam o tym z mamą, to powiedziała, żebym nic nie mówiła, bo jeszcze się obrazi i zaniecha opieki nad małą...
poszłam na 8:00, żeby robić bankomat, przed 16:00 cieszyłam się, że zaraz wyjdę... o 15:55 przyszedł serwisant tym razem do sejfu skarbca, powiedziałam, że nie będziemy tego teraz robić, bo idę już do domu, a dziewczyny muszą obsługiwać klientów i nikt nie może z nim siedzieć (sala pełna osób). On zadzwonił gdzieś tam, że jest problem, ten ktoś do naszej centrali, centrala (a ściślej biuro bezpieczeńtwa wewnętrznego) do mnie, że mam umożliwić mu wykonanie usługi i to jak najszybciej, bo usluga jest płatna na minuty wkurzyłam się na maksa, ale co miałam robić... wpuściłam go. Skończył o 17:30 A najlepsze było to, że nie bardzo wiedział, co i jak ma robić i wisiał na telefonie... W międzyczasie zadzwonił do mnie inny koleś w całkiem innej sprawie to się na nim wyżyłam :-( a potem przyszlam do domu: o 18 (a wyszłam o 7:30) i pech chciał, że poza M. zastałam w nim jeszcze teściową (M. zadeklarował, że ją odwiezie). I ona mimo że widziała, jaka jestem wkurzona, mówiła standardowo, że mam się uśmiechnąć itd. Więc w pewnym momencie powiedziałam jej, że będę się uśmiechac, jak będę mieć na to ochotę. I ta się obraziła i wyszła i czekała na M. na dworze. No więc zadzwoniłam do niej potem i przeprosiłam... ale chyba dalej ma focha. Generalnie jestem osobą, że jak jestem zła to bez kija nie podchodź...i stąd to wszystko...
a poza tym teściowa zaczęła mnie wkurzać tym, że przemeblowywuje mi dom, przestawia np. kwiatki, ustawia jakieś swoje świeczki, zapachy itd. To już przesada... jestem jej wdzięczna, że opiekuje się Tysią, no ale same pomyślcie... mój dom, a ona się szarogęsi... i strach jej coś powiedzieć, bo się obrazi...więc nie mówię tylko po swojemu ustawiam... gadałam o tym z mamą, to powiedziała, żebym nic nie mówiła, bo jeszcze się obrazi i zaniecha opieki nad małą...