Olek w nocy miał mega kolkę, a po podaniu czopka zrobił kupę z żywą krwią. Pojechałam do szpitala, menda z karetki stwierdziła, że sobie taksówkę z nich robię (mówi: "to pani zdecydowała, żeby jechac do szpitala? a na jakiej podstawie???" myślałam, że tej pi...e łeb ukręcę!). W szpitalu stwierdzili, że dziecko wygląda OK, więc może ja przed karmieniem coś dziwnego zjadłam (nie!), albo czopkiem zahaczyłam (taaa, wiertarką mu go wkręcałam, czy co???). I wróciliśmy do domu. Już nie ER-taksówką ;/. Jejku, ale mam zły humor!!!
Ale już z Olusiem ok???