wolałabym, żeby to nie były prorocze słowa, ale cos mi sie zdaje ,że max 2 tygodnie i rodzę
chciałabym dotrwac do lutego bo mój Damian ma tak zaplanowany urlop, a bardzo mi zależy , żeby był na miejscu- on jest bardzo wyjezdny i mogłoby sie okazac , że będzie na południu Polski jak zaczne rodzić, więc nawet jakby odrazu zaczął wracać to moze się okazać , że nie zdąży :-( a bardzo chciałabym , żeby mi towarzyszył, bo naprawdę bardzo mi pomaga w takich kryzsowych sytuacjach - jak ostatnie dni - masuje mnie i wspiera , a to jest bezcenne
od kilku dni mam takie dziwne pobolewania - niezbyt silne - jak na miesiączkę i kłucia w pochwie -
niby całą ciążę mam takie, ale te są jakieś inne...do tego dziwne napięcie ...sylwester na szczęście minął bez większych dolegliwości - nawet sobie bioderkami powyginałam w rytm muzyki ,ale za to Nowy Rok to był koszmar - brzuch tak mnie bolał i w sumie nawet nospa nie pomagała, zaczęłam nawet liczyć czas pomiędzy skurczami ,ale był bardzo nieregularny - 6-12 minut - minęło dopiero wieczorkiem jak sobie wyciągnęłam nóżki wygodnie na łóżku i oswobodziłam sie ze wszystkich jakby nie było - uciskających fatałaszków...
dzis jest lepiej ...ale wczoraj to przyszło mi do głowy ,że chyba jednak urodze wcześniej - pamietam , że z Kubą też jakieś 2 tygodnie wcześniej miałam podobne objawy....oby to nie było to...jeszce niedawno chciałabym rodzić już, a teraz wolałabym , zeby jak najdłużej byc w ciąży...
nie wiem - może to wczorajsze, to były efekty zbytniego rozluźnienia w sylwka;-)
ale myśli co do samopoczucia miałam nieuczesane
i na 100% miałam dziwnie ułożona główkę - zupełnie na dole przy pochwie- np teraz tak nie mam - a wczoraj było tam wyraźne zgrubienie - czytam , że to główka ustawia się własnie w kanał rodny i chyba to własnie było to...brzuch przez to tez był jakby niżej ... myslę , że to jeszce nie już , ale chyba będzie krócej niz niedługo...