Moja mama ze mną rozmawiała, ze mną zaszła od razu, z moja siostra nie była w ciąży i poszła do lekarza: panie doktorze, bo ja 3 i pół roku nie używam antykoncepcji, a nie mam drugiego dziecka
ale mam zeszyt z pomiarem temperatury (nie uwierzycie, ale ma go nadal i go oglądałam, wszystkie kropeczki perfekcyjnie połączone - ten wątek za chwile)
Lekarz przepisał jej przy którejś tam kolejnej próbie jakieś na tamten czas eksperymentalne leczenie- zaszła w ciąże po czym w tv oglądała, ze kolejna kobieta umarła przy braniu tych leków (co to było - nie pamietam, kiedyś mi słoiczek pokazywała, ale nie zapamiętałam), później miała poważne podejrzenie hipotrofii płodu i jakiś tam wad wrodzonych, wiec do rozwiązania trzęsła się jak galareta, schudła przez ten stres w ciąży 3kg, siostra - zdrowa jak ryba.
Wracając do zeszycika- pokazuje mi te cykle i mówi, o a tu już byłam na lekach, no a tu już przestałam mierzyć, bo wiedziałam, ze jestem w ciąży- ileś tam wysokich temperatur. I rzeczywiście pomiary urwały się w okolicach spodziewanej miesiaczki, bo już wiedziała, ze się udało, ale to było faktycznie kilka lat prowadzonych pomiarów.
Teraz jak do niej pojadę, to znajdę z nią ten zeszycik i pooglądam dokładniej
Teraz wiedza o staraniach tylko moja mama i moja siostra. Ale moja mama jest nienaciskajaca i niepoklepujaca po ramieniu oraz niewypytujaca. Wiec tylko czasem jak pyta co u mnie i co jeszcze, to wspominam, ze no w ciąży nadal nie jestem, a jak będę, to jej powiem
Ale fakt mamy często maja z wylewnoscia problem w stosunku do córek. Przynajmniej za tych moich czasów młodości- jak mając 13 lat poszłam do niej, ze dostałam miesiączkę, to otworzyła szafke nocna, powiedziała, ze ma dla mnie książeczkę odpowiadająca na wszystkie pytania, podpaski są w łazience, a na opakowaniu instrukcja jak je przykleić i ze gdybym miała pytania, to mam pytac
bosz co za zimny chów