reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Nowy Rok to spełnienia marzeń czas - więc dwie kreski ⏸️ wysika każda z Nas 🥰

Tak w ogóle to dziś gotujemy na kolację danie azjatyckie, od wczoraj łopatka i karczek pokrojone na cienkie plasterki przyprawione kolendrą, kminem, przyprawą 5 smaków i moczą się w sporej ilości sosu sojowego ciemnego i tego normalnego.

Prosecco, Limoncello przywiezione z Neapolu i Tonik się chłodzą. Zamierzamy się alkoholizować, jeść makaron z woka i seksić, bo owu startuje.
 
Ostatnia edycja:
reklama
I też szczerze mówiąc ja nie lubię takiego skrajnego podejścia. W pierwszym miesiącu starań wysyłać zbłąkaną dziewczynę na drożność czy coś :D
I nie lubię też przesady. Możecie się nie zgodzić ze mną, ale nie do konca zgadzam się z popularnym tutaj na forum "kalendarzyk to żadna metoda wyznaczania owulacji". No, może przy nieregularnych cyklach, Przy regularnych ma się całkiem dobrze, np mi apka wyliczą owulkę dość poprawnie
Popieram w stu procentach.
Polałabym Ci dzisiaj te proseczjo😎.

Ogółem to ja się boję radykałów również w kwestii starań.

Tak samo, jak Ty wychodzę z założenia, że metoda kalendarzyka wcale zła nie jest w momencie, kiedy zna się doskonale swoje ciało, mechanizm cyklu ma się obcykany w jednym paluszku.
Mi tak samo ajfon wyznacza doskonale moje dni płodne, ale serio praktycznie od kilkunastu lat wiem, kiedy jest owulka bez żadnych telefonów i aplikacji.
I to się potwierdzało za każdym razem u gina.
 
Ostatnia edycja:
Popieram w stu procentach.
Polałabym Ci dzisiaj te proseczjo😎.

Ogółem to ja się boję radykałów również w kwestii starań.

Tak samo, jak Ty wychodzę z założenia, że metoda kalendarzyka wcale zła nie jest w momencie, kiedy zna się doskonale swoje ciało, mechanizm cyklu ma się obcykany w jednym paluszku.
Mi tak samo ajfon wyznacza doskonale moje dni płodne, ale serio praktycznie od kilkunastu lat wiem, kiedy jest owulka bez żadnych telefonów i aplikacji.
I to się potwierdzało za każdym razem u gina.
dokładnie. Oczywiście nie traktuje kalendarzyka jak świętość i biorę poprawkę na to, że może się coś poprzesuwać. Jednak najczęściej mi się zgadza owulka z kalendarzykiem (no +/- 2 dni). Więc mówienie, że kalendarzyk to żadna metoda i tak naprawdę się nie wie kiedy się miało owulacje moim zdaniem nie jest poprawne,
I ogólnie ja w każdej dziedzinie życia nie lubie radykalnego podejścia.
Między innymi dltego wkurza mnie, ze w Polszy jesteś albo lewakiem, albo pisowcem. Nie ma nic po środku xD ale w politykę może jednak nie wchodźmy :D
 
Mnie się wydaje,że w sumie żadna z nas na początku swojej drogi Staraczkowej nie wiedziała jak głęboko będzie musiała grzebać i nie miała świadomości jakie są badania. Nie mowie o tych badaniach podstawowych chociaż ja np o podstawowych tez się dowiedziałam dopiero z forum.
W szkole wiedza przekazywana jest żenująca.
A czy nasze mamy tak chętnie z wami rozmawiały o prokreacji? Nie sądzę.
To są podstawy, a co dopiero wiedza o jakiś szczegółowych czy zaawansowanych badaniach.
Moja mama ze mną rozmawiała, ze mną zaszła od razu, z moja siostra nie była w ciąży i poszła do lekarza: panie doktorze, bo ja 3 i pół roku nie używam antykoncepcji, a nie mam drugiego dziecka 😳 ale mam zeszyt z pomiarem temperatury (nie uwierzycie, ale ma go nadal i go oglądałam, wszystkie kropeczki perfekcyjnie połączone - ten wątek za chwile)
Lekarz przepisał jej przy którejś tam kolejnej próbie jakieś na tamten czas eksperymentalne leczenie- zaszła w ciąże po czym w tv oglądała, ze kolejna kobieta umarła przy braniu tych leków (co to było - nie pamietam, kiedyś mi słoiczek pokazywała, ale nie zapamiętałam), później miała poważne podejrzenie hipotrofii płodu i jakiś tam wad wrodzonych, wiec do rozwiązania trzęsła się jak galareta, schudła przez ten stres w ciąży 3kg, siostra - zdrowa jak ryba.
Wracając do zeszycika- pokazuje mi te cykle i mówi, o a tu już byłam na lekach, no a tu już przestałam mierzyć, bo wiedziałam, ze jestem w ciąży- ileś tam wysokich temperatur. I rzeczywiście pomiary urwały się w okolicach spodziewanej miesiaczki, bo już wiedziała, ze się udało, ale to było faktycznie kilka lat prowadzonych pomiarów.
Teraz jak do niej pojadę, to znajdę z nią ten zeszycik i pooglądam dokładniej ;)
Teraz wiedza o staraniach tylko moja mama i moja siostra. Ale moja mama jest nienaciskajaca i niepoklepujaca po ramieniu oraz niewypytujaca. Wiec tylko czasem jak pyta co u mnie i co jeszcze, to wspominam, ze no w ciąży nadal nie jestem, a jak będę, to jej powiem ;)
Ale fakt mamy często maja z wylewnoscia problem w stosunku do córek. Przynajmniej za tych moich czasów młodości- jak mając 13 lat poszłam do niej, ze dostałam miesiączkę, to otworzyła szafke nocna, powiedziała, ze ma dla mnie książeczkę odpowiadająca na wszystkie pytania, podpaski są w łazience, a na opakowaniu instrukcja jak je przykleić i ze gdybym miała pytania, to mam pytac 😂😂 bosz co za zimny chów 🙈🙈
 
Moja mama ze mną rozmawiała, ze mną zaszła od razu, z moja siostra nie była w ciąży i poszła do lekarza: panie doktorze, bo ja 3 i pół roku nie używam antykoncepcji, a nie mam drugiego dziecka 😳 ale mam zeszyt z pomiarem temperatury (nie uwierzycie, ale ma go nadal i go oglądałam, wszystkie kropeczki perfekcyjnie połączone - ten wątek za chwile)
Lekarz przepisał jej przy którejś tam kolejnej próbie jakieś na tamten czas eksperymentalne leczenie- zaszła w ciąże po czym w tv oglądała, ze kolejna kobieta umarła przy braniu tych leków (co to było - nie pamietam, kiedyś mi słoiczek pokazywała, ale nie zapamiętałam), później miała poważne podejrzenie hipotrofii płodu i jakiś tam wad wrodzonych, wiec do rozwiązania trzęsła się jak galareta, schudła przez ten stres w ciąży 3kg, siostra - zdrowa jak ryba.
Wracając do zeszycika- pokazuje mi te cykle i mówi, o a tu już byłam na lekach, no a tu już przestałam mierzyć, bo wiedziałam, ze jestem w ciąży- ileś tam wysokich temperatur. I rzeczywiście pomiary urwały się w okolicach spodziewanej miesiaczki, bo już wiedziała, ze się udało, ale to było faktycznie kilka lat prowadzonych pomiarów.
Teraz jak do niej pojadę, to znajdę z nią ten zeszycik i pooglądam dokładniej ;)
Teraz wiedza o staraniach tylko moja mama i moja siostra. Ale moja mama jest nienaciskajaca i niepoklepujaca po ramieniu oraz niewypytujaca. Wiec tylko czasem jak pyta co u mnie i co jeszcze, to wspominam, ze no w ciąży nadal nie jestem, a jak będę, to jej powiem ;)
Ale fakt mamy często maja z wylewnoscia problem w stosunku do córek. Przynajmniej za tych moich czasów młodości- jak mając 13 lat poszłam do niej, ze dostałam miesiączkę, to otworzyła szafke nocna, powiedziała, ze ma dla mnie książeczkę odpowiadająca na wszystkie pytania, podpaski są w łazience, a na opakowaniu instrukcja jak je przykleić i ze gdybym miała pytania, to mam pytac 😂😂 bosz co za zimny chów 🙈🙈
ja pamiętam, jak mam zanim jeszcze dostałam okres dała mi paczkę podpasek i powiedziała co i jak. Ale samą pierwszą rozmowe, że okres to bedzie mi krew lecieć przeprowadził ze mną tata :D nie wiem czemu.
Mój Tata podobno strasznie mocno się interesował cyklem kobiety, bo moja mama rzeczywiści zachodziła w ciążę od kichnięcia, więc jak nie chciała się z nim bzykać bo się bała ciąży to się kształcił kiedy są płodne a kiedy niepłodne xD ile razy mama mi mówiłą, ze rzucała w tatę testami negatywnymi bo tak się bała, ze jest w ciąży znów :D no i jeszcze dodam, ze właśnie ja jestem wpadką :D
 
Mnie się wydaje,że w sumie żadna z nas na początku swojej drogi Staraczkowej nie wiedziała jak głęboko będzie musiała grzebać i nie miała świadomości jakie są badania. Nie mowie o tych badaniach podstawowych chociaż ja np o podstawowych tez się dowiedziałam dopiero z forum.
W szkole wiedza przekazywana jest żenująca.
A czy nasze mamy tak chętnie z wami rozmawiały o prokreacji? Nie sądzę.
To są podstawy, a co dopiero wiedza o jakiś szczegółowych czy zaawansowanych badaniach.
Jak powstawałam, to chyba wygrałam los na loterii w temacie wybór mamy.

Moja mama była bardzo niestandardowa, jak na lata 90-te, bo pamiętam, jak dziś, jak miałam 8 lat, jak mnie posadziła przy stole i powiedziała wprost, czym jest seks, weszła mocno w temat miesiączki, wspomniała o prezerwatywach, itd.
Bo to, że dzieci rosną w brzuchu, to już wiedziałam od dawna. O okresie wiedziałam, że jest, ale nie szczegółowo.

No ale może to to, że moja mama uczy dzieci i bardzo nie lubi, jak się je okłamuje. Według niej wymyślanie historyjek o bocianach i kapuście to kłamstwo.

I pamiętam, jak dziś ile wsparcia od niej miałam, kiedy pierwszy raz dostałam okres.

Z tym, że wiem, że takie mamy, jak moja, to raczej mniejszość. Nawet teraz.
 
ja pamiętam, jak mam zanim jeszcze dostałam okres dała mi paczkę podpasek i powiedziała co i jak. Ale samą pierwszą rozmowe, że okres to bedzie mi krew lecieć przeprowadził ze mną tata :D nie wiem czemu.
Mój Tata podobno strasznie mocno się interesował cyklem kobiety, bo moja mama rzeczywiści zachodziła w ciążę od kichnięcia, więc jak nie chciała się z nim bzykać bo się bała ciąży to się kształcił kiedy są płodne a kiedy niepłodne xD ile razy mama mi mówiłą, ze rzucała w tatę testami negatywnymi bo tak się bała, ze jest w ciąży znów :D no i jeszcze dodam, ze właśnie ja jestem wpadką :D
A nie to po mojej siostrze już poszła wkładka domaciczna i nie było mowy o większej liczbie dzieci, no chyba, ze te wpadki w stylu wkładka nadal jest a ciąża w macicy się rozwija ;)
Mój tata był bardziej wylewny, ale bardziej interesowały go sprawy damsko-męskie nizli wyłącznie damskie ;) to śmiesznie tak, kiedy nie było takich rzeczy w necie, a jeśli były to i tak rodzice podejrzeli, co się oglądało, ja zreszta wówczas miałam komputer na simsy, harrego Pottera, wormsy, czy need for speed, a nie internet 🙈🙈 wiec trzeba by do kafejki iść.
Tak w sumie patrze teraz, ze ja dosyć sporo o tym życiu intymnym moich rodziców wiedziałam 😂
 
Jak powstawałam, to chyba wygrałam los na loterii w temacie wybór mamy.

Moja mama była bardzo niestandardowa, jak na lata 90-te, bo pamiętam, jak dziś, jak miałam 8 lat, jak mnie posadziła przy stole i powiedziała wprost, czym jest seks, weszła mocno w temat miesiączki, wspomniała o prezerwatywach, itd.
Bo to, że dzieci rosną w brzuchu, to już wiedziałam od dawna. O okresie wiedziałam, że jest, ale nie szczegółowo.

No ale może to to, że moja mama uczy dzieci i bardzo nie lubi, jak się je okłamuje. Według niej wymyślanie historyjek o bocianach i kapuście to kłamstwo.

I pamiętam, jak dziś ile wsparcia od niej miałam, kiedy pierwszy raz dostałam okres.

Z tym, że wiem, że takie mamy, jak moja, to raczej mniejszość. Nawet teraz.
o, właśnie. Ja też nie uważam, że bociany czy kapusta są dobre. Wszystko można dostosować do wieku dziecka i opowiedzieć to we właściwy sposób.
 
reklama
A nie to po mojej siostrze już poszła wkładka domaciczna i nie było mowy o większej liczbie dzieci, no chyba, ze te wpadki w stylu wkładka nadal jest a ciąża w macicy się rozwija ;)
Mój tata był bardziej wylewny, ale bardziej interesowały go sprawy damsko-męskie nizli wyłącznie damskie ;) to śmiesznie tak, kiedy nie było takich rzeczy w necie, a jeśli były to i tak rodzice podejrzeli, co się oglądało, ja zreszta wówczas miałam komputer na simsy, harrego Pottera, wormsy, czy need for speed, a nie internet 🙈🙈 wiec trzeba by do kafejki iść.
Tak w sumie patrze teraz, ze ja dosyć sporo o tym życiu intymnym moich rodziców wiedziałam 😂
mój Ojciec w ksążkach czytał :D
Btw komupter mi służył dokładnie do tego co Tobie :D
 
Do góry