reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Noworodek w domu a Pies - jak zadbać o bezpieczeństwo maluszka?

W momencie pojawienia się na świecie pierwszego dziecka posiadaliśmy 9 letniego psa. Przed powrotem do domu mąż przynosił ze szpitala ubranka dziecka, by pies miał możliwość poznania zapachu nowego członka rodziny. Po powrocie w momencie wejścia do domu, po przywitaniu się z psem dałam mu zobaczyć i powąchać noworodka. Syn od samego początku spał w łóżeczku. Pies z racji wysokości nie mail do niego dostępu. W czasie karmienia piersią zupełnie mi nie przeszkadzał. Jak dziecko tylko przebudziło się czy zakwililo a ja nie usłyszałam to psiak pierwszy niego do pokoiku często kładąc swoje zabawki czy karmę przy łóżeczku. Jak noworodek był w jego zasięgu nie raz przyjaźnie tracił go nosem po ręce czy stopie. Nie przejawiał jakiejkolwiek zazdrości czy agresji. Na spacery ruszał na smyczy przy wózku. Z czasem jak dziecko stało się mobliniejsze a pies starszy to by miał spokój przeniosłam jego posłanie do kuchni i tam widząc, gdy śpi zamykałam drzwii. Dziecko w ten sposób mu nie przeszkadzało. W miarę wzajemnego poznawania się i wzrostu oboje nauczyli się wzajemnie egzystować i nie sprawiać sobie wzajemnie bólu. Tłumaczyłam dziecku w późniejszym okresie by nie łapało za ogon itd. Psiak odszedł mając 15 lat, gdy syn chodził do zerówki.
 
reklama
W momencie pojawienia się na świecie pierwszego dziecka posiadaliśmy 9 letniego psa. Przed powrotem do domu mąż przynosił ze szpitala ubranka dziecka, by pies miał możliwość poznania zapachu nowego członka rodziny. Po powrocie w momencie wejścia do domu, po przywitaniu się z psem dałam mu zobaczyć i powąchać noworodka. Syn od samego początku spał w łóżeczku. Pies z racji wysokości nie mail do niego dostępu. W czasie karmienia piersią zupełnie mi nie przeszkadzał. Jak dziecko tylko przebudziło się czy zakwililo a ja nie usłyszałam to psiak pierwszy niego do pokoiku często kładąc swoje zabawki czy karmę przy łóżeczku. Jak noworodek był w jego zasięgu nie raz przyjaźnie tracił go nosem po ręce czy stopie. Nie przejawiał jakiejkolwiek zazdrości czy agresji. Na spacery ruszał na smyczy przy wózku. Z czasem jak dziecko stało się mobliniejsze a pies starszy to by miał spokój przeniosłam jego posłanie do kuchni i tam widząc, gdy śpi zamykałam drzwii. Dziecko w ten sposób mu nie przeszkadzało. W miarę wzajemnego poznawania się i wzrostu oboje nauczyli się wzajemnie egzystować i nie sprawiać sobie wzajemnie bólu. Tłumaczyłam dziecku w późniejszym okresie by nie łapało za ogon itd. Psiak odszedł mając 15 lat, gdy syn chodził do zerówki.
Bardzo pokrzepiające! Super podejście i wiele cennych rad. Dzięki! No i przykro mi z powodu odejścia pieska… 😕
 
Dziękuję.
Wszystko tak naprawdę wyjdzie w praniu. W sumie na początku najważniejsze by psiak poznał zapach dziecka i oswoił się z nim wcześniej. Wówczas będzie go już znał, gdy wrócicie ze szpitala.
Nasz psiak prędzej stanął w obronie syna niżby mu krzywdę zrobił. Nie raz syna leżącego na macie edukacyjnej oogrzewał swoim ciałem leżąc obok. Niby pies a miał zapędy opiekuńcze jakby to jego potomek był 😂
 
Również mam 3 letniego, żywiołowego psa w domu, a w styczniu urodziła się córka. ;) Na pewno od razu zrezygnowałam z kokona na kanapie czy łóżku. ;) My kupiliśmy baby hug i to zdecydowanie była dobra decyzja. Natomiast nie nastawiaj się, że wystarczy na drzemki do 3 lat. 😅 Bo hug, chociażby według producenta, jako łóżeczko na dzień nadaje się dla dziecka do 9 kg. ;) Moja córa szybka wyrosła i zaczęło jej być ciasno jak miała jakieś pół roku - wtedy też dostawkę do łóżka zmieniliśmy na zwykłe łóżeczko i od tamtej pory tam ma drzemki w dzień. Natomiast hug obecnie nadal wykorzystujemy - jako krzesełko do zabawy przy stole. Może Tobie się bardziej przyda łóżeczko turystyczne, żeby móc w dzień położyć na dolnym piętrze córkę? Wtedy na pewno starczy na dłużej.
Wracając do tematu psa i tego co my zrobiliśmy i co się u nas sprawdziło. Po pierwsze kompletując wyprawkę oglądał i wąchał sobie wszystkie rzeczy. W ogóle cokolwiek kurier przynosi, to on musi sprawdzić, ale ciuszki i przybory dla dziecka zawsze ze mną składał itd. Po drugie po narodzinach córki mąż zabrał ode mnie ze szpitala kilka ciuszków i pieluszek tetrowych, które miały z nią kontakt, żeby pies się mógł zapoznać z zapachem. Po trzecie - jak mąż jechał po mnie do szpitala to owszem, wywiózł psa z domu. Ale nie na kilka dni, tylko na kilka godzin (max 4h wyszły, po prostu zabrał psa, zawiózł, przyjechał po mnie i wróciliśmy do domu), do moich rodziców, których pies kocha nad życie i u których świetnie się czuje. Jak tylko wróciliśmy to pies przyjechał z powrotem - przywieziony przez moich rodziców. Na początku tak się ucieszył z mojej obecności, że w ogóle dziecka nie zauważył, mimo, że miałam córkę na rękach. 😂 Dopiero po chwili się uspokoił, pokazałam mu malutką i zaczął ją obwąchiwać. 😅
Dziś to najwięksi kumple, psiak przychodzi po nas jak córka płacze, a my nie przylecimy od razu - albo woła drugiego rodzica, mimo że jeden już przy niej jest. 🙈 Ona jest w nim absolutnie zakochana i się cieszy jak tylko go widzi. 🥰
Na pewno po narodzinach trzeba o psinie pamiętać, bo w końcu wcześniej uwaga była skupiona na niej. To, że pojawił się nowy członek - pies nie może odebrać jako zabranie całej uwagi dla malucha, też musi mieć swój czas na pieszczochy.
Powodzenia! 🥰
 
U nas stosunki na linii dziecko pies okazały się trudne. Chyba nie ma happy endu.

Moja sunia miała 4 lata jak rodził się syn.
Od początku była bardzo silna, pewna siebie, nadreaktywna. Lubiła zaatakować przechodnia. Po pogryzieniu jej przez psa zaczęła również atakować inne pieski. Niestety, smaczki w dużych emocjach ignorowała, a ja nie jestem fanem szarpania psa, podduszanie czy kolczatek. 🙄 Metody awersyjne to nie dla mnie. U nas smaczki i kliker nie zdały egzaminu. Nauczyłam się wyprowadzać psa bezkolizyjnie, w dystansie i po łuku. 🙂 Oczywiście smycz, kiedy tylko pojawi się ktoś na horyzoncie.
Kiedy zaszłam w ciążę, zaczęłam oswajać psa ze sprzętami "dzieciowymi". Wózek, łóżeczko, bujaczek. Karmiłam przy tym i dużo chwaliłam. Puszczałam płacz dzieci z YT. Kiedy urodziłam, mąż przynosił suni ubranka dziecka do wąchania. W ich obecności bardzo chwalił psa, bawił się z nim. Niestety, pierwszy kontakt, kiedy przynieśliśmy dziecko do domu, polegał na sztywnym, zjeżonym wgapianiu się w fotelik i próbie ataku przy pierwszym poruszeniu się dziecka. Mąż złapał psa w locie i odizolował w pokoju. Byłam w totalnym szoku. Cała obolała po CC, z malusim dzieckiem i pieskiem próbującym go upolować. Tak to wyglądało. Pies cały sztywny, aż drżący z emocji, bardzo gwałtownie szturmował łóżeczko i fotelik dziecka, kiedy maluch w nim leżał. Poddałam się. Poprosiłam córkę, żeby przejęła całkowitą opiekę nad psem, dopóki nie dojdę do siebie. Tzn. chciałam, żeby karmiła i wyprowadzała psa. W międzyczasie sama trochę go szkoliła. Synek okazał się mega wymagającym i nieodkładalnym egzemplarzem. Byłam przemęczona, niewyspana i zdenerwowana. Pies zamieszkał w pokoju córki, wychodził z nią, mężem i synem. Ja się kiepsko goiłam i miałam ciężki czas. Pies bardzo długo był źle nastawiony do malucha. Zerkał spode łba, sztywniał, jeżył sierść, zadzierał ogon, chodził powoli napięty jak struna. Dopiero z czasem nieco odpuścił. Najwięcej dobrego zrobiło dokarmianie psa. Najpierw w dystansie z potem w coraz mniejszym. Jak synek miał ok pół roku i leżał w foteliku, to ja regularnie rozsypywałam wokół karmę. Oczywiście, przy rozluźnionym psie. Potem synek sam zaczął rzucać psu kulki suchego, a pies ganiał to po pokoju wywołując uśmiech na buzi dziecka. Jak w menu psa pojawiła się parówka dzięki maluchowi, to lody zostały przełamane, a pies pokochał dziecko. Trwało to bardzo długo. Do dziś nie mam zaufania. Niestety, pies ma silny instynkt myśliwski (wszystkie ptaki, gryzonie i koty są jego, jakby mógł) i terytorialny. Ja jestem jednak miękka i uległa. Ciapa. Najlepszym "oswajaczem" okazał się mały, karmiący psa parówkami i kabanosami. 😂😂 Teraz koegzystują razem. Wielkiej miłości nie ma, ale nikt nikomu krzywdy nie zrobi. Oczywiście, kontakt na linii pies dziecko jest zawsze pod ścisłym nadzorem. Kontroluję samopoczucie psa (mowa ciała). Jak pies ma dość ma swój kennel w innym pokoju. Dziecko nie inicjuje kontaktu. Boi się gwałtowności reakcji psa, szybkości i hałasu, jaki robi. Pies lubi strasznie dużo sobie poszczekać. Synek trzyma dystans. Powiedział: nie lubię psów. Pieski robią mniam w rączkę. Gryzom. Kocham kotki. 😳
 
U nas stosunki na linii dziecko pies okazały się trudne. Chyba nie ma happy endu.

Moja sunia miała 4 lata jak rodził się syn.
Od początku była bardzo silna, pewna siebie, nadreaktywna. Lubiła zaatakować przechodnia. Po pogryzieniu jej przez psa zaczęła również atakować inne pieski. Niestety, smaczki w dużych emocjach ignorowała, a ja nie jestem fanem szarpania psa, podduszanie czy kolczatek. 🙄 Metody awersyjne to nie dla mnie. U nas smaczki i kliker nie zdały egzaminu. Nauczyłam się wyprowadzać psa bezkolizyjnie, w dystansie i po łuku. 🙂 Oczywiście smycz, kiedy tylko pojawi się ktoś na horyzoncie.
Kiedy zaszłam w ciążę, zaczęłam oswajać psa ze sprzętami "dzieciowymi". Wózek, łóżeczko, bujaczek. Karmiłam przy tym i dużo chwaliłam. Puszczałam płacz dzieci z YT. Kiedy urodziłam, mąż przynosił suni ubranka dziecka do wąchania. W ich obecności bardzo chwalił psa, bawił się z nim. Niestety, pierwszy kontakt, kiedy przynieśliśmy dziecko do domu, polegał na sztywnym, zjeżonym wgapianiu się w fotelik i próbie ataku przy pierwszym poruszeniu się dziecka. Mąż złapał psa w locie i odizolował w pokoju. Byłam w totalnym szoku. Cała obolała po CC, z malusim dzieckiem i pieskiem próbującym go upolować. Tak to wyglądało. Pies cały sztywny, aż drżący z emocji, bardzo gwałtownie szturmował łóżeczko i fotelik dziecka, kiedy maluch w nim leżał. Poddałam się. Poprosiłam córkę, żeby przejęła całkowitą opiekę nad psem, dopóki nie dojdę do siebie. Tzn. chciałam, żeby karmiła i wyprowadzała psa. W międzyczasie sama trochę go szkoliła. Synek okazał się mega wymagającym i nieodkładalnym egzemplarzem. Byłam przemęczona, niewyspana i zdenerwowana. Pies zamieszkał w pokoju córki, wychodził z nią, mężem i synem. Ja się kiepsko goiłam i miałam ciężki czas. Pies bardzo długo był źle nastawiony do malucha. Zerkał spode łba, sztywniał, jeżył sierść, zadzierał ogon, chodził powoli napięty jak struna. Dopiero z czasem nieco odpuścił. Najwięcej dobrego zrobiło dokarmianie psa. Najpierw w dystansie z potem w coraz mniejszym. Jak synek miał ok pół roku i leżał w foteliku, to ja regularnie rozsypywałam wokół karmę. Oczywiście, przy rozluźnionym psie. Potem synek sam zaczął rzucać psu kulki suchego, a pies ganiał to po pokoju wywołując uśmiech na buzi dziecka. Jak w menu psa pojawiła się parówka dzięki maluchowi, to lody zostały przełamane, a pies pokochał dziecko. Trwało to bardzo długo. Do dziś nie mam zaufania. Niestety, pies ma silny instynkt myśliwski (wszystkie ptaki, gryzonie i koty są jego, jakby mógł) i terytorialny. Ja jestem jednak miękka i uległa. Ciapa. Najlepszym "oswajaczem" okazał się mały, karmiący psa parówkami i kabanosami. 😂😂 Teraz koegzystują razem. Wielkiej miłości nie ma, ale nikt nikomu krzywdy nie zrobi. Oczywiście, kontakt na linii pies dziecko jest zawsze pod ścisłym nadzorem. Kontroluję samopoczucie psa (mowa ciała). Jak pies ma dość ma swój kennel w innym pokoju. Dziecko nie inicjuje kontaktu. Boi się gwałtowności reakcji psa, szybkości i hałasu, jaki robi. Pies lubi strasznie dużo sobie poszczekać. Synek trzyma dystans. Powiedział: nie lubię psów. Pieski robią mniam w rączkę. Gryzom. Kocham kotki. 😳
Koegzystencja to juz jakiś sukces. Moze nie jest to idealna sytuacja, jak z reklamy, ale grunt, ze synek i piesek żyją we względnej zgodzie. No i duży plus za to, ze sie nie poddals i nie wyeksmitowałaś pieska, bo wielu ludzi poddałoby sie juz na samym początku, niestety… Brawo! 🙂
 
U nas stosunki na linii dziecko pies okazały się trudne. Chyba nie ma happy endu.

Moja sunia miała 4 lata jak rodził się syn.
Od początku była bardzo silna, pewna siebie, nadreaktywna. Lubiła zaatakować przechodnia. Po pogryzieniu jej przez psa zaczęła również atakować inne pieski. Niestety, smaczki w dużych emocjach ignorowała, a ja nie jestem fanem szarpania psa, podduszanie czy kolczatek. 🙄 Metody awersyjne to nie dla mnie. U nas smaczki i kliker nie zdały egzaminu. Nauczyłam się wyprowadzać psa bezkolizyjnie, w dystansie i po łuku. 🙂 Oczywiście smycz, kiedy tylko pojawi się ktoś na horyzoncie.
Kiedy zaszłam w ciążę, zaczęłam oswajać psa ze sprzętami "dzieciowymi". Wózek, łóżeczko, bujaczek. Karmiłam przy tym i dużo chwaliłam. Puszczałam płacz dzieci z YT. Kiedy urodziłam, mąż przynosił suni ubranka dziecka do wąchania. W ich obecności bardzo chwalił psa, bawił się z nim. Niestety, pierwszy kontakt, kiedy przynieśliśmy dziecko do domu, polegał na sztywnym, zjeżonym wgapianiu się w fotelik i próbie ataku przy pierwszym poruszeniu się dziecka. Mąż złapał psa w locie i odizolował w pokoju. Byłam w totalnym szoku. Cała obolała po CC, z malusim dzieckiem i pieskiem próbującym go upolować. Tak to wyglądało. Pies cały sztywny, aż drżący z emocji, bardzo gwałtownie szturmował łóżeczko i fotelik dziecka, kiedy maluch w nim leżał. Poddałam się. Poprosiłam córkę, żeby przejęła całkowitą opiekę nad psem, dopóki nie dojdę do siebie. Tzn. chciałam, żeby karmiła i wyprowadzała psa. W międzyczasie sama trochę go szkoliła. Synek okazał się mega wymagającym i nieodkładalnym egzemplarzem. Byłam przemęczona, niewyspana i zdenerwowana. Pies zamieszkał w pokoju córki, wychodził z nią, mężem i synem. Ja się kiepsko goiłam i miałam ciężki czas. Pies bardzo długo był źle nastawiony do malucha. Zerkał spode łba, sztywniał, jeżył sierść, zadzierał ogon, chodził powoli napięty jak struna. Dopiero z czasem nieco odpuścił. Najwięcej dobrego zrobiło dokarmianie psa. Najpierw w dystansie z potem w coraz mniejszym. Jak synek miał ok pół roku i leżał w foteliku, to ja regularnie rozsypywałam wokół karmę. Oczywiście, przy rozluźnionym psie. Potem synek sam zaczął rzucać psu kulki suchego, a pies ganiał to po pokoju wywołując uśmiech na buzi dziecka. Jak w menu psa pojawiła się parówka dzięki maluchowi, to lody zostały przełamane, a pies pokochał dziecko. Trwało to bardzo długo. Do dziś nie mam zaufania. Niestety, pies ma silny instynkt myśliwski (wszystkie ptaki, gryzonie i koty są jego, jakby mógł) i terytorialny. Ja jestem jednak miękka i uległa. Ciapa. Najlepszym "oswajaczem" okazał się mały, karmiący psa parówkami i kabanosami. 😂😂 Teraz koegzystują razem. Wielkiej miłości nie ma, ale nikt nikomu krzywdy nie zrobi. Oczywiście, kontakt na linii pies dziecko jest zawsze pod ścisłym nadzorem. Kontroluję samopoczucie psa (mowa ciała). Jak pies ma dość ma swój kennel w innym pokoju. Dziecko nie inicjuje kontaktu. Boi się gwałtowności reakcji psa, szybkości i hałasu, jaki robi. Pies lubi strasznie dużo sobie poszczekać. Synek trzyma dystans. Powiedział: nie lubię psów. Pieski robią mniam w rączkę. Gryzom. Kocham kotki. 😳
Ale super świadome podejście ❤️ bardzo wspolczuje, że w tak trudnym czasie musiałaś się jeszcze zmagać z takimi komplikacjami z psiakiem. Dobrze, że wszystko się względnie ułożyło :))
 
Dzięki dziewczynki, ale mimo wszystko nie sprostałam. Starałam się. Zabrakło mi wiedzy i doświadczenia. Nie jestem super trenerem, a pies ma naprawdę jak dla mnie trudny charakter. No nic. Kiedyś, w przyszłości, wezmę najbardziej ciapowatego psa jakiego się da. I zaawansowanego wiekiem kota. 🥰 Najlepiej ze schroniska. Takiego 10+. To moje klimaty i mój charakterek. 💕

Powodzenia w zapoznawaniu pieska i dziecka dla autorki tematu. ✊ Trzymam kciuki, żeby było łatwo, różowo i kolorowo. Na szczęście większość piesków ładnie reaguje na dzieci i szybko się oswaja. Ja swojego mam z kiepskich warunków, z obory, po agresywnych rodzicach. Niestety, charakterek ma wymagający, ale i tak go kocham. Ostatnio, w wieku 7 lat, jakby nieco zmądrzał. Odpuszcza. Czasami.

Edycja: wiecie co? Zrobiłam jeszcze dodatkowy błąd. Przyznaje po czasie. Nasłuchałam się dobrych rad od weta i koleżanek i po szczepieniach trzymałam psa w domu. Na kwarantannie domowej. Wiecie, żeby nie złapał parwo, albo innego świństwa. 🙄 Wzięłam go na ok. +10tygodni. Najpierw odrobaczanie, potem drugie, w międzyczasie dwa szczepienia, odczekanie, wścieklizna i kolejne dwa tygodnie. Zanim zaczęłam brać psa na dwór, upłynęło sporo czasu. W trosce o jego zdrowie, zepsułam mu najlepszy czas na socjalizację. 🙄 Naprawdę bałam się, że zachoruje. W mieście teoretycznie może złapać syf. To był błąd. Widzę po latach. Trzeba było brać go na dwór. Wynosić na rękach. Brać w odludne miejsca i jak najwięcej brać go do ludzi do kiziania. No nic, czasu nie cofnę.
 
Ostatnia edycja:
reklama
Ja bardzo polecam baby hug! ❤️ używałam przy pierwszym dziecku, używać będę i teraz. Jak się córka urodziła były 2 psy, 3 i 5 lat. Wskakiwały na kanapę, spały ze mną w łóżku. Odkąd się dowiedziałam o ciąży, to oduczyłam je spać w łóżku, potrafiły stanąć mi na brzuch. Dodatkowo wiedziałam, ze będę używała dostawki i bałam się, ze przygniotą dziecko. Wiec powoli od samego początku je ‚wyprowadzilam’ z łóżka. Na dole na czas drzemek używałam baby hug, nie musiałam się martwić, ze coś się stanie :) co do wprowadzania dziecka do domu, miałam w planie dać mężowi coś ze szpitala, ale rodziłam w największym lockdownie i nie miałam jak. Jak wróciliśmy do domu to po prostu weszliśmy z córka w foteliku, psy były w domu jak wchodziliśmy. Od samego początku jest miłość. Obie jej pilnują, bawią się z nią. Córka jest uczona, żeby nie dokuczać. Jedna sunia jest bardziej wycofana, ale ona jest bardzo lękliwa. Ale jestem naprawdę wzruszona ich relacją :) mam nadzieje, ze w styczniu z drugim maluchem pójdzie równie gładko, tylko teraz zamiast 2 psów, są 3 😜
 
Do góry