Misiactwo
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 14 Styczeń 2013
- Postów
- 1 124
Powątpiewam w twoją wiedzę.Chyba nie, skoro tłumaczysz mi kim jest psycholog
I upominam, że to nie jest wątek na twoje nic nie wnoszące, nieuprzejme posty.
Dzień dobry...
Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.
Ania Ślusarczyk (aniaslu)
Powątpiewam w twoją wiedzę.Chyba nie, skoro tłumaczysz mi kim jest psycholog
Powątpiewam w twoją wiedzę.
I upominam, że to nie jest wątek na twoje nic nie wnoszące, nieuprzejme posty.
Ja znam w sumie same przypadki gdzie ludzie postanowili zostawić dziecko i są szczęśliwi. Z tym że jest też druga strona medalu i osobiście jestem dzieckiem nie chcianym, gdzie ojciec dał mi w dzieciństwie to dosłownej do zrozumienia. Nie było przyjemnie...Hej. Potrzebuję rady albo się po prostu wygadać. Jestem w 7 tyg nieplanowanej i niechcianej ciąży. Mamy już dwójkę dzieci, starsze ma 5 lat, jest bardzo HNB, w lekkim spektrum i bardzo nas wykończyło, młodsze niedawno skończyło rok. Ciąża to wpadka - przez lata miałam problem z płodnością i potrzebowaliśmy IVF, powiedziano nam że naturalnie bez szans. Nigdy nie chciałam mieć trójki dzieci i czuję się totalnie wykończona macierzyństwem w tym momencie. Obie ciąże przeszłam ciężko, do 18 tygodnia okropne mdłości i zawroty głowy. 4 miesiące temu wróciłam do pracy. Miesiąc temu podpisaliśmy papiery w klinice invitro, żeby zniszczyć pozostałe zarodki bo postanowiliśmy nie mieć więcej dzieci, to była wspólna decyzja bo nie czujemy się na siłach (mamy 36 i 41 lat). Mieszkamy za granicą i nie mamy absolutnie nikogo do pomocy. Biorąc pod uwagę te wszystkie argumenty po prostu czuję, że nie wyobrażam sobie teraz kolejny raz przez to przechodzić. Za to mój mąż stwierdził, że bardzo się cieszy i “jakoś to będzie”. Doprowadza mnie do szału ten jego optymizm. Byłam na wizycie u lekarza, który zapytał czy chce kontynuować ciążę. Wypaliłam, że nie. Mam się zastanowić. Nie mam pojęcia co robić. Od tygodnia mamy w domu konflikt. Była z Was któraś w takiej sytuacji i postanowiła jednak mieć kolejne dziecko? Ja w tym momencie zupełnie sobie tego nie wyobrażam, ale może powinnam się spróbować przekonać?
Do mnie akurat nie przemawiają teksty typu "jakoś to będzie" bo może się okazać, że wcale nie będzie dobrze tylko tragicznie. To nie mąż jest w ciąży, nie on karmi i nie on będzie siedział z dzieckiem przez rok czasu w domu. Więc musicie dokładnie podzielić swoje obowiązki jeżeli zdecydujecie się,że jednak urodzisz.Miałam już takie myśli podczas nieprzespanych nocy, że mogłam mu nic nie powiedzieć tylko pojechać. Ale mam za sobą historię poronienia po którym trafiłam do szpitala ze stanem zapalnym, więc może lepiej, jakby się wydało to chyba mielibyśmy większy kryzys. Teraz mamy ogromne kłótnie w domu i czuję, że co bym nie zrobiła to będzie źle
Tyle lat się starałaś i teraz kolejne chciałabyś zabić ? Smutne to ... Bo są kobiety żeby oddały wszytsko żeby mieć dziecko/ dzieci ...Hej. Potrzebuję rady albo się po prostu wygadać. Jestem w 7 tyg nieplanowanej i niechcianej ciąży. Mamy już dwójkę dzieci, starsze ma 5 lat, jest bardzo HNB, w lekkim spektrum i bardzo nas wykończyło, młodsze niedawno skończyło rok. Ciąża to wpadka - przez lata miałam problem z płodnością i potrzebowaliśmy IVF, powiedziano nam że naturalnie bez szans. Nigdy nie chciałam mieć trójki dzieci i czuję się totalnie wykończona macierzyństwem w tym momencie. Obie ciąże przeszłam ciężko, do 18 tygodnia okropne mdłości i zawroty głowy. 4 miesiące temu wróciłam do pracy. Miesiąc temu podpisaliśmy papiery w klinice invitro, żeby zniszczyć pozostałe zarodki bo postanowiliśmy nie mieć więcej dzieci, to była wspólna decyzja bo nie czujemy się na siłach (mamy 36 i 41 lat). Mieszkamy za granicą i nie mamy absolutnie nikogo do pomocy. Biorąc pod uwagę te wszystkie argumenty po prostu czuję, że nie wyobrażam sobie teraz kolejny raz przez to przechodzić. Za to mój mąż stwierdził, że bardzo się cieszy i “jakoś to będzie”. Doprowadza mnie do szału ten jego optymizm. Byłam na wizycie u lekarza, który zapytał czy chce kontynuować ciążę. Wypaliłam, że nie. Mam się zastanowić. Nie mam pojęcia co robić. Od tygodnia mamy w domu konflikt. Była z Was któraś w takiej sytuacji i postanowiła jednak mieć kolejne dziecko? Ja w tym momencie zupełnie sobie tego nie wyobrażam, ale może powinnam się spróbować przekonać?
Tak są takie kobiety i co z tego? Przecież ta kobieta nie odpowiada za niepowodzenie innych. Sama przeszła ciężką drogę by mieć dzieci. Łatwo jest wydawać takie komentarze, gdy się nie jest w czyiś butach.Tyle lat się starałaś i teraz kolejne chciałabyś zabić ? Smutne to ... Bo są kobiety żeby oddały wszytsko żeby mieć dziecko/ dzieci ...
Rozumiem aborcję w przypadku choroby, nie wiem gwałtu! Ale aborcja to nie antykoncepcja...
Twoja decyzja ...
Tak, starałam się 3 lata, przeszłam załamania, bolesne badania i dwa zabiegi udrażniania jajowodów (zakończone niepowiedzeniem). Potem 2 transfery IVF. Moją nagrodą za to jest moje roczne dziecko. I chcę się nim nacieszyć i swoim życiem również. A moją antykoncepcją była diagnoza niepłodności. Nawet położna po porodzie powiedziała, że po co mam się truć hormonami przez lata skoro w ciążę nie zajdę. A jednak….3 tygodnie temu podpisałam zgodę na zniszczenie 8 pięciodniowych zarodków. To też w Twoich kategoriach morderstwo. Taka jest niestety czasem cena. A inne kobiety - ja urodzeniem dziecka im nie pomogę i nie będę myśleć o nich w kontekście mojej sytuacji, sorry.Tyle lat się starałaś i teraz kolejne chciałabyś zabić ? Smutne to ... Bo są kobiety żeby oddały wszytsko żeby mieć dziecko/ dzieci ...
Rozumiem aborcję w przypadku choroby, nie wiem gwałtu! Ale aborcja to nie antykoncepcja...
Twoja decyzja ...
Mnie one niesamowicie denerwują, podczas jednej z rozmów produkowałam się przez pół godziny, jak bardzo się obawiam, jak źle znoszę pierwszy trymestr (a to już czwarty raz, swoje przeszłam i nikt mi nie wmówi, że tym razem będzie choć trochę lepiej z rocznikiem w domu), jak to bardzo wpłynie na nasze życie, logistykę, finanse, podróże (podróżujemy często do Polski). I na koniec usłyszałam “aha, no ja myślę że będzie ok”. Jak do ściany.Do mnie akurat nie przemawiają teksty typu "jakoś to będzie" bo może się okazać, że wcale nie będzie dobrze tylko tragicznie. To nie mąż jest w ciąży, nie on karmi i nie on będzie siedział z dzieckiem przez rok czasu w domu. Więc musicie dokładnie podzielić swoje obowiązki jeżeli zdecydujecie się,że jednak urodzisz.