Hej dziewczyny. Jest mi trudno o tym pisać, ale powoli siada mi psychika, chociaż do słabych nie należę. Mialam bardzo ciężką ciążę i trudny poród. Partner po kilkunastu latach znajomości zostawil mnie samą z dnia na dzień. Bylam przekonana, że nawet jeżeli mnie zostawi to będzie chciał kontaktu z córką. Zostalam oszukana i zlekceważona. Nie wytrzymuje tego jak ja i dziecko zostałyśmy potraktowane. Gdyby nie mala to nie wiem, co by się stało. Juz nawet nie chodzi o miłość, bo on odarl mnie z wszelkich uczuć i wiary w człowieka. Nie mogę wytrzymać tego jak bardzo szkoda mi dziecka I ze przez moj błąd będzie musiała się wychować bez ojca. Serce mi pęka kiedy wiem, że on dba o swoje dzieci z innego związku, a moje dziecko traktuje jak niepotrzebny balast. Oszukiwal mnie I kłamał latami, a ja wierzyłam, bo kochałam. Nie potrafię się cieszyć z macierzyństwa, bo czuję straszną złość i niesprawiedliwość. Wypisuję do niego, że jest potworem i najgorszym człowiekiem na świecie. To przynosi mi ulgę na moment, ale kiedy patrzę na dziecko to płaczę, bo jestem niepewna czy sobie poradzimy. Nie potrafię zrozumieć jak tak można. Początek ciazy byl ok, ale pod koniec i teraz to było strasznie. Ja odpuściłam już tą relację, ale ciężko mi odpuścić sytuację, w której dziecko nie ma kontaktu z ojcem. Wydaje mi się, ze nawet jeżeli facet zostawia kobietę, to nie opuszcza dziecka. On widzial małą łącznie moze 2 godziny podczas 8 miesiecy jej życia. Twierdzi, że on chce, tylko ja stwarzam problem. Z tym, że ja juz nie potrafię mu zaufać, że on chce dobrze. Zostawil mnie w 7 miesiącu ciąży, bylam sama w szpitalu, jestem sama z dzieckiem do teraz. Najlepiej dla niego, żeby nikt o nas nie wiedział i to chyba boli najbardziej. Pisze I pyta sie o dziecko, ale co z tego? Żadnej pomocy i odpowiedzialności. Wiem, ze takiego najlepiej pogonić. Ja to w praktyce wszystko wiem. Poprostu tak jakby od mojej ciazy to był zypelnie inny facet. Potwór nie człowiek. Psychicznie ledwo daję radę. Przyznaję się, że gdyby nie mala I reszta rozsądku to bardzo złe rzeczy chodziły mi po głowie. Szukam pomocy psychologicznej, bo boję się o siebie i dzieciaczka. Czasami to tak bardzo boli, ze patrzę na nią i płaczę, a wiem, że on zarabia, pewnie dobrze się bawi i spędza czas z dziećmi z poprzedniego związku, które jak najbardziej akceptowałam. Staralam sie dla jego dzieci a on nasze potraktował w ten sposób. To jest taka złość i żal, że ciężko mi to opanować. I to nie chodzi o mnie (chociaz zostalam bardzo oszukana, bo okazało się, ze mówił jedno a robil drugie) a o moje maleństwo, które przecież nie jest niczemu winne. Czy to że mną jest coś nie tak? Boję się o małą, boję się każdego dnia, czuję jakbym przestała kontrolować swoje życie. Patrzę na nią I kocham, a z drugiej strony wydaje mi się, ze nie daję rady i beze mnie miałaby lepiej. Mam momenty, że chce uciec jak najdalej albo dać temu potworowi taka nauczkę, zeby nigdy już nikogo nie skrzywdził. Jestem chyba chora przepraszam, że tak długo, ale znowu nie mogę spać w nocy bo patrzę na małą I mam atak paniki właściwie dziewczyny nawet ciężko mi powiedzieć, czego oczekuję pisząc ten post....