koniczynko - nie martw się, grunt, że jesteś pod kontrolą - i że masz przepisane lekarstwa. Najważniejsze, że z dzidziusiem wszystko w porządku. i tego trzeba się trzymać!!!
Futrzaczku - to ja tak po cichutku trzymam kciuki...ciekawe kto tam u Ciebie w brzuszku rośnie???Mi lekarz powiedział, że jak na jego oko to widzi wargi sromowe, nic nie wystaje - ale będziemy sprawdzać - ale jak coś to i z synka będę się bardzo, bardzo cieszyćtak jak pisałam juz w wątku o płci. trochę się staraliśmy o nasze dzieciaczki i musze powiedzieć, że w sierpniu pierwszy raz zastosowałam testy owulacyjne, ale w sumie tylko dlatego by potwierdzić, czy rzeczywiście owulacja u mnie jest czy nie...i kochaliśmy się neizależnie od wyników na teście, choć zwięksozna częstotliwość jak już pokazywały się te dwie kreski - a jak już była ta najmocniejsza, świadcząca o nadchodzącej owulacji to kochaliśmy się ostatni raz jakieś półtora dnia przed tym wynikiem i zaraz po tym jak test taki wyszedł. Na drugi dzień drugiej kreski na teście już nie było, więc uznaję, że kochaliśmy się w sama owulację - więc z teorii na synka - a jaka będzie prawda - tego się dowiemy na porodówce....ja tam jedno wiem, ze jakie dzieci będziemy miały to już jes dawno postanowione - oczywiście można celować, próbować - ale to nigdy nie będzie tak na 100% - no może przy dokładnych badaniach samych zarodków do zapłodnień invitro, gdzie płeć jest ważna np pod względem chorób genetycznych dla danej płci - dwojga konkretnych rodziców...tak więc ja naprawdę sie nie nastawiam sie zbytnio - będę się szykować jak juz będzie pewne na 200%
Zrobiłam sobie kawkę z mlekiem - no piję, ale jakoś tak..bez smaku;/
a z tą moją wagą...ja wciąż jestem głodna i aż wstyd się przyznać, ale jak nie zjem to tak mnie ssie w żołądku, że nie mogę wtrzymać - no trudno musżę się przygotować na małe tu i ówdzie...ale ciąża to ciąża - choc staram się nie jeść jakiś głupot, ale jak się je na noc to tłuszczyk też się odkłada~~ mam nadzieję, że może ten apetyt mi spadnie!!!
a co do mojego optymizmu - to inaczej nie mogę myśleć i tylko i wyłącznie myślę pozytywnie - ta świeczuszka na dole...to nasze dzieciątko stracone w 6tyg ciąży....z Bartusiem miałam przedwczesne skurcze i krwawienia w ciąży - ale nigdy, przenigdy nie chcę i nie chciałam myśleć o najgorszym!!!odsuwam takie myśli jak najdalej - bo co to zmieni????czy chorego dziecka bym nie urodziła?nie pokochała?...tak więc nawet nei chciałam słuchać krwawych historii ciotek dobra rada na temat porodów - mówiłam stop, nie chce nic wiedzieć i z uśmiechem szłam do porodubolało - ale jakanajbardziej idzie wytrzymać - nie bałam się, cały czas powtarzałam sobie, że za momencik zobacze swój skarb i to powtarzałam jak mantrę i urodziłam, nawet nie nacinali mnie ani nie pękłam - i dla nie była to czysta magia!!!wiem, ze tym razem może być gorzej, może mocniej boleć, mogą być komplikacje - ale po co mam zaśmiecać sobie tym głowę? BĘDZIE CO MA BYĆ i zawsze dostrajam się do zastanej sytuacji, tak jest najlepiej
Futrzaczku - to ja tak po cichutku trzymam kciuki...ciekawe kto tam u Ciebie w brzuszku rośnie???Mi lekarz powiedział, że jak na jego oko to widzi wargi sromowe, nic nie wystaje - ale będziemy sprawdzać - ale jak coś to i z synka będę się bardzo, bardzo cieszyćtak jak pisałam juz w wątku o płci. trochę się staraliśmy o nasze dzieciaczki i musze powiedzieć, że w sierpniu pierwszy raz zastosowałam testy owulacyjne, ale w sumie tylko dlatego by potwierdzić, czy rzeczywiście owulacja u mnie jest czy nie...i kochaliśmy się neizależnie od wyników na teście, choć zwięksozna częstotliwość jak już pokazywały się te dwie kreski - a jak już była ta najmocniejsza, świadcząca o nadchodzącej owulacji to kochaliśmy się ostatni raz jakieś półtora dnia przed tym wynikiem i zaraz po tym jak test taki wyszedł. Na drugi dzień drugiej kreski na teście już nie było, więc uznaję, że kochaliśmy się w sama owulację - więc z teorii na synka - a jaka będzie prawda - tego się dowiemy na porodówce....ja tam jedno wiem, ze jakie dzieci będziemy miały to już jes dawno postanowione - oczywiście można celować, próbować - ale to nigdy nie będzie tak na 100% - no może przy dokładnych badaniach samych zarodków do zapłodnień invitro, gdzie płeć jest ważna np pod względem chorób genetycznych dla danej płci - dwojga konkretnych rodziców...tak więc ja naprawdę sie nie nastawiam sie zbytnio - będę się szykować jak juz będzie pewne na 200%
Zrobiłam sobie kawkę z mlekiem - no piję, ale jakoś tak..bez smaku;/
a z tą moją wagą...ja wciąż jestem głodna i aż wstyd się przyznać, ale jak nie zjem to tak mnie ssie w żołądku, że nie mogę wtrzymać - no trudno musżę się przygotować na małe tu i ówdzie...ale ciąża to ciąża - choc staram się nie jeść jakiś głupot, ale jak się je na noc to tłuszczyk też się odkłada~~ mam nadzieję, że może ten apetyt mi spadnie!!!
a co do mojego optymizmu - to inaczej nie mogę myśleć i tylko i wyłącznie myślę pozytywnie - ta świeczuszka na dole...to nasze dzieciątko stracone w 6tyg ciąży....z Bartusiem miałam przedwczesne skurcze i krwawienia w ciąży - ale nigdy, przenigdy nie chcę i nie chciałam myśleć o najgorszym!!!odsuwam takie myśli jak najdalej - bo co to zmieni????czy chorego dziecka bym nie urodziła?nie pokochała?...tak więc nawet nei chciałam słuchać krwawych historii ciotek dobra rada na temat porodów - mówiłam stop, nie chce nic wiedzieć i z uśmiechem szłam do porodubolało - ale jakanajbardziej idzie wytrzymać - nie bałam się, cały czas powtarzałam sobie, że za momencik zobacze swój skarb i to powtarzałam jak mantrę i urodziłam, nawet nie nacinali mnie ani nie pękłam - i dla nie była to czysta magia!!!wiem, ze tym razem może być gorzej, może mocniej boleć, mogą być komplikacje - ale po co mam zaśmiecać sobie tym głowę? BĘDZIE CO MA BYĆ i zawsze dostrajam się do zastanej sytuacji, tak jest najlepiej