Opis porodu- dluuugi
Cała noc miałam nieregularne, rożnego natężenia skurcze. Były znacznie bardziej obiecujące niż te poprzedniej nocy i szły od krzyża (u mnie w każdym porodzie skurcz zaczynał się od krzyża wiec brałam to za dobry znak). Martwiło mnie tylko ze te skurcze ani nie narastały jakoś szczególnie ani nie robiły się bardziej regularne. Ale cała noc nie spałam przez te cholery
jak wam pisałam ze odpuszczam, że daje im jeszcze 20min, to chwilowo były co 5min, ale potem znów przeszły na co 10-8-12 itd itd. Ale! Zaczęło mnie mocno czyścić i do tego ból był coraz silniejszy. Stwierdziłam ze co tam, warto sprawdzić na IP co się dzieje, w końcu najwyżej odeślą mnie do domu. Pojechaliśmy z mężem ok 5:30. Do szpitala jedzie się 15 min. W tym czasie zaliczyłam 4skurcze! Bo akcja skurczowa, nadal nieregularna, mocno narastała. Na IP położna była śmiertelnie obrażona ze ją budzę bo spokój mieli i wszędzie cicho i ciemno
zmierzyła brzucho, zawołała lekarza.. a ja skurcz co chwile, ale pomiędzy byłam wyluzowana bo trzeba przecież siły zbierać
Wchodzi lekarka, ja sobie siedzę spokojnie i czekam, a ta zdziwiona do położnej pyta z niedowierzaniem czy"akcja skurczowa żywa??" A położna, która juz pare ostrych skurczy widziała u mnie mówi "tak, żywa"
prawie się roześmiałam
jak wstałam i miałam przejść do jej gabinetu to złapał kolejny skurcz to wtedy gin nie miała juz wątpliwości
badanie pokazało ze szyjka całkiem zgładzona i rozwarcie dopiero na 3cm. Ale ze ja wieloródka to bez żartów i decyzja o porodówce. Z usg młody 3650g! Wiec byłam przerażona :/
Na porodówce trafiliśmy akurat na zmianę warty, a strasznie żałowaliśmy bo przyjmowała nas tam przesympatyczna położna która kończyła zmianę. Ale nie było tego złego, bo .. przyszła chyba jeszcze fajniejsza
babka na starcie zapytała czy mamy plan porodu (miałam na wszelki wypadek) a ona na to "wg mnie plany porodu to jedna wielka ściema" i z miejsca ja pokochałam
bo jak można cokolwiek zaplanować jak to idzie zawsze swoim torem
żartowała z nami, z ta poprzednia która odchodziła jeszcze ustalały/potwierdzały miedzy sobą, że ja nie oczekuje realizacji planu, tylko potrzebuje położnej przez wielkie P. Czuli kogoś kto mnie poprowadzi a nie zostawi sama sobie. Słuchajcie babka anioł. Wszystko tłumaczyła, wszystko wyjaśniała, była na każde wezwanie, przy każdej zmianie skurczy sprawdzała co i jak, normalnie bajka. Ona non stop angażowała mnie i mego męża, jednocześnie wszystkiego pilnując.. po zapisie ktg kazała wstać, ale to była dla mnie katorga i z radością po wizycie w wc,w której zaliczyłam 3skurcze a kolejny przy łóżku, gdzie ledwo się na nogach utrzymałam, położyłam się znów na wyrko. Powiedziała jak leżeć, jak trzymać nogi żeby dziecko schodziło bez problemu.. Żeby nie było. Bolało jak cholera, ale ten poród był inny - ja byłam bardzo zadaniowo nastawiona, wiedziałam co mnie czeka i jak to bedzie przebiegać. Każdy skurcz był mega bolesny, ale oddychałam tak żeby "rozluźniać" dolna cześć ciała, żeby małego nic nie zblokowalo... najlepsze było to ze po całej nocy skurczy byłam okropnie głodna (non stop było mi niedobrze!!) a do tego.. książkowo zasypiałam miedzy skurczami! (tak zwany kryzys 7cm). Jak poszło do 8cm, położna lekko pomogła w rozwarciu pełnym i tłumaczyła kiedy jak moge przeć a kiedy nie.. i jak usłyszałam magiczne "rodzimy" to zebrałam wszystkie swoje siły tak by tym razem moje parte były skuteczne a nie "jak zawsze"
i wiecie co? Udało sie chyba na 5skurczach! Mimo to musieli mi oxytocyny podać bo skurcze były cieniutkie i bardzo krótkie
urodziłam bez problemów, bez nacięcia, grzecznie słuchając położnej która non stop instruowała, pilnowała i wydawała krótkie komendy np "przyj! Oddychaj! JesCZe poprzyj! Teraz stój, lekko, teraz dawaj!" Itd itd
mały się urodził przepięknie, mąż odciął pępowinę (jak każdemu naszemu dziecku
), potem chwila walki z łożyskiem no i dwu godzinna akcja tamowania lekkiego krwotoku z macicy, co było oczywiste z racji 4porodu SN.
Mały nie jest zmęczony, ja czuje sie rewelacyjnie (No może z wyjątkiem tej silnie obkurczającej sie macicy
), wszystko zajęło 2,5 godziny od 3cm do narodzin.. bez stresu, bez komplikacji, słuchając siebie, swojego organizmu i robiąc to, co trzeba było akurat robic..
A położna dostała od nas masę podziękowań i bombonierkę w ramach podziękowania bo tak super (zaopiekowana) to sie nigdy przy porodzie nie czułam
Sent from my iPhone using Forum BabyBoom mobile app