dziewczyny.... co się dzisiaj stało
aż cała drżę ...
Wiktor spadł nam z łóżka... ja do 3:00 rano się uczyłam i jak już poszłam spać to byłam tak nieprzytomna, że nie kontrolowałam co on robi, spał między nami, a Kuba nigdy nie ma tak czujnego snu jak ja... obudził mnie huk... i płacz... Wiktor leżał na podłodze na panelach, na wznak główką w naszą stronę... boże... ryczę jak o tym piszę... natychmiast się zerwaliśmy i przytuliliśmy żeby już tak strasznie nie płakał... Kuba w między czasie go obmacywał czy z czaszką wszystko ok. zbadał mu obojczyki, kręgosłup i całe ręce i nogi... To były najgorsze chwile w moim życiu...
Wiktor szybko się uspokoił i zaczął się uśmiechać... jezu dzięki Bogu. Idziemy z nim do pediatry na kontrolę, ale ze wstepnego badania wiem już że wszystko ok. Jakbym nie studiowała fizjoterapii to chyba bym wzywała pogotowie, ale na szczęście oboje wiemy na co zwracać uwagę w takich przypadkach więc już tak nie panikujemy... Wiktor się śmieje, 0 śladu fizycznego starcia z podłogą i nie wiem co bym zrobiła gdyby było inaczej...
Uważajcie na swoje dzieci, nigdy nic nie wiadomo... wygląda na to że Wiktor postanowił sobie popełzać - ale chyba zaliczył zawodowy pad jak w judo.... i dlatego mu się nic nie stało...
A najgorsze że mam egzamin o 13:30 a Kuba z nim idzie do pediatry o 13:45... tak bym chciała przy tym być, no ale trudno, Kuba wie co robi i sytuacja nie jest aż tak groźna... serce mnie boli....
:-[