reklama
aph
Mamy styczniowe 2007 Mama Roberta 24.12.06
To ja am napisze tak:
nacieli mnie prawie u wylotu pochwy (w strone odbytu), naciecie mialam w bok na prawy posladek (tzn. w tym kierunku, nie ze tak daleko).
polozna ktora odbierala porod powiedziala mi wczesniej, ze moze bedzie potrzeba naciecia i czy sie zgadzam, bo gorzej bedzie jak sama popekam.
Do samego konca nie bylo wiadomo czy beda musialy mnie naciac, jednak w koncu stwierdzily, ze lepiej nie ryzykowac.
Samo nacicie przyjemne moze nie bylo, ale tez nie byl to jakis bol nie do wytrzymania. Nacinala mnie w trakcie skurczu i poczulam tylko pieczenie.
Gorzej bylo potem z szyciem, dlatego ze ostatnie 3 szwy mialam na zywca zakladane. podobno znieczulenie dziala tylko na jakas czesc miesni, a potem juz nie i lekarka powiedziala, ze ile by mi tego znieczulenia nie dala to i tak bede to czula i bedzie bolalo.
Przyjemne to nie bylo, ale w sumie bolalo tak jak zastrzyk podawany domiesniowo, jezeli ktoras z Was takie dostawala to zna ten bol.
A co do szwow, to ja mialam rozpuszczalne, ale tez mnie uswiadomoli, ze te szwy to na niektorych rozpuszczaja sie szybko a u innych nawet 1,5 roku. No i dlatego poszlam je sciagnac. Zostaly mi tylko wewnetrzne, ale te sie ponoc ladnie i szyko rozpuszczaja, bo jakas inna nitke mialam.
nacieli mnie prawie u wylotu pochwy (w strone odbytu), naciecie mialam w bok na prawy posladek (tzn. w tym kierunku, nie ze tak daleko).
polozna ktora odbierala porod powiedziala mi wczesniej, ze moze bedzie potrzeba naciecia i czy sie zgadzam, bo gorzej bedzie jak sama popekam.
Do samego konca nie bylo wiadomo czy beda musialy mnie naciac, jednak w koncu stwierdzily, ze lepiej nie ryzykowac.
Samo nacicie przyjemne moze nie bylo, ale tez nie byl to jakis bol nie do wytrzymania. Nacinala mnie w trakcie skurczu i poczulam tylko pieczenie.
Gorzej bylo potem z szyciem, dlatego ze ostatnie 3 szwy mialam na zywca zakladane. podobno znieczulenie dziala tylko na jakas czesc miesni, a potem juz nie i lekarka powiedziala, ze ile by mi tego znieczulenia nie dala to i tak bede to czula i bedzie bolalo.
Przyjemne to nie bylo, ale w sumie bolalo tak jak zastrzyk podawany domiesniowo, jezeli ktoras z Was takie dostawala to zna ten bol.
A co do szwow, to ja mialam rozpuszczalne, ale tez mnie uswiadomoli, ze te szwy to na niektorych rozpuszczaja sie szybko a u innych nawet 1,5 roku. No i dlatego poszlam je sciagnac. Zostaly mi tylko wewnetrzne, ale te sie ponoc ladnie i szyko rozpuszczaja, bo jakas inna nitke mialam.
AbEjA
Mamy styczniowe 2007
- Dołączył(a)
- 30 Maj 2006
- Postów
- 4 195
Odnośnie bankow krwi pępowinowej - fragment artykulu z listopadowego "Mamo to ja"
"Specjalisci - a wsro nich prof. Wiesław Jędrzejczak- Krajowy konsultant ds. hematologii - ostrzegają, że nasze polskie banki komercyjne nie mają akredytacji. Zgodnie z prawem nie mozna od nich pobierać próbek do przeszczepu. Zmieni się to gdy w Polsce zacznie dzialać ustawa wzorowana na prawie UE. Wtedy specjalisci zbadają prace banków i wydadzą certyfikaty. Decydujac się dziś na jakiś bank, tak naprawdę nie wiemy czy będzie on działal za dwa lata"
.. i z innych fragmentow:
wg. ww. prof - konsultanta ds. hematologii - zamrażanie dzisiaj komórek macierzystych swoich dzieci z nadzieją, ze w przyszłości będą one w stanie uratować im życie jest jego zdaniem wypadkową wiary i majętności rodziców (Koszt pobrania na samym wstępnie to 2-3 tyś. zl, koszt przechowywania to kilkaset zł rocznie)
i dalej:
"Mało kto wie na przyklad, że ilosć komórek macierzystych pobranych z krwi pępowinowej jest naprawdę niewielka. W razie potrzeby starczy jej jedynie dla osoby ważącej do 40 kg. - czyli dziecka (dr Piotr Rzepecki - Kierownik Ośrodka Przeszczepiania Szpiku Centralnego Szpitala Klinicznego MON w Warszawie). Tymczasem większość z niewielu chorób, ktoe dziś da się leczyć za pomocą tych komórek dotyka osoby dorosłe. A nie znamy jeszcze metody rozmnażania się komorek macierzystych. Chory dorosly będzie i tak więc musial skorzystać z komorek pobranych od innego dawcy.
Choroby, które można leczyc tą metodą, są tak naprawdę niezwykle rzadkie. Na setki tysięcy próbek zamrożonych a bankach na calym świecie, do tej pory użyto zaledwie 20 z nich i to często dla krewnych dziecka, od ktoego krew pobrano.
Po trzecie próbka, próbce nierówna jakościa. Nie więcej niż 80& pobranych porcji nadaje się do użycia. W wielu komorek macierzystych jest za malo, lub są zlej jakości, zdarzają się porcje zakażone. czy banki informuja o tym klientów? Tego nikt nie kontroluje.
Nie wiemy również jak długo można przechowywać próbki bez szkody dla nich. najstarsze maja dziś zaledwie 17 lat. (...)"
Sam prof. dla swojej wnuczki komórki macierzyste zamroził. Jeśli nas na to stać i jeżeli mamy wiare w postęp nauki - dlaczego nie? ja jednak, po starannej lekturze conajmniej kilku opinii specjalistów nie zamierzam się na ten cel zapożyczać, bo niestety, nie stać mnie na złozenie owych komórek ot, tak. Najgorszy jes dla mnie fakt, ze komercyjne banki często probują grać na uczuciach przyszlych rodzicó, przekonując ze nie bedziemy dobrymi rodzicami, jak sie na to nie zdecydujemy. Kuszą nas opinie artystów, aktorów...
Dziwne, że zaden z bankow nie przytacza takiej kuszacej opinii z ust SPECJALISTY.
a nasze rodzime gwiazdki? Cóż, skoro ich stać, niech płacą i zamrazają.
Ja napewno nie bede się przez to czula gorszą matką.
"Specjalisci - a wsro nich prof. Wiesław Jędrzejczak- Krajowy konsultant ds. hematologii - ostrzegają, że nasze polskie banki komercyjne nie mają akredytacji. Zgodnie z prawem nie mozna od nich pobierać próbek do przeszczepu. Zmieni się to gdy w Polsce zacznie dzialać ustawa wzorowana na prawie UE. Wtedy specjalisci zbadają prace banków i wydadzą certyfikaty. Decydujac się dziś na jakiś bank, tak naprawdę nie wiemy czy będzie on działal za dwa lata"
.. i z innych fragmentow:
wg. ww. prof - konsultanta ds. hematologii - zamrażanie dzisiaj komórek macierzystych swoich dzieci z nadzieją, ze w przyszłości będą one w stanie uratować im życie jest jego zdaniem wypadkową wiary i majętności rodziców (Koszt pobrania na samym wstępnie to 2-3 tyś. zl, koszt przechowywania to kilkaset zł rocznie)
i dalej:
"Mało kto wie na przyklad, że ilosć komórek macierzystych pobranych z krwi pępowinowej jest naprawdę niewielka. W razie potrzeby starczy jej jedynie dla osoby ważącej do 40 kg. - czyli dziecka (dr Piotr Rzepecki - Kierownik Ośrodka Przeszczepiania Szpiku Centralnego Szpitala Klinicznego MON w Warszawie). Tymczasem większość z niewielu chorób, ktoe dziś da się leczyć za pomocą tych komórek dotyka osoby dorosłe. A nie znamy jeszcze metody rozmnażania się komorek macierzystych. Chory dorosly będzie i tak więc musial skorzystać z komorek pobranych od innego dawcy.
Choroby, które można leczyc tą metodą, są tak naprawdę niezwykle rzadkie. Na setki tysięcy próbek zamrożonych a bankach na calym świecie, do tej pory użyto zaledwie 20 z nich i to często dla krewnych dziecka, od ktoego krew pobrano.
Po trzecie próbka, próbce nierówna jakościa. Nie więcej niż 80& pobranych porcji nadaje się do użycia. W wielu komorek macierzystych jest za malo, lub są zlej jakości, zdarzają się porcje zakażone. czy banki informuja o tym klientów? Tego nikt nie kontroluje.
Nie wiemy również jak długo można przechowywać próbki bez szkody dla nich. najstarsze maja dziś zaledwie 17 lat. (...)"
Sam prof. dla swojej wnuczki komórki macierzyste zamroził. Jeśli nas na to stać i jeżeli mamy wiare w postęp nauki - dlaczego nie? ja jednak, po starannej lekturze conajmniej kilku opinii specjalistów nie zamierzam się na ten cel zapożyczać, bo niestety, nie stać mnie na złozenie owych komórek ot, tak. Najgorszy jes dla mnie fakt, ze komercyjne banki często probują grać na uczuciach przyszlych rodzicó, przekonując ze nie bedziemy dobrymi rodzicami, jak sie na to nie zdecydujemy. Kuszą nas opinie artystów, aktorów...
Dziwne, że zaden z bankow nie przytacza takiej kuszacej opinii z ust SPECJALISTY.
a nasze rodzime gwiazdki? Cóż, skoro ich stać, niech płacą i zamrazają.
Ja napewno nie bede się przez to czula gorszą matką.
Skakanka
Mamy styczniowe 2007 Mama wyrodna;-)
- Dołączył(a)
- 30 Listopad 2005
- Postów
- 3 822
Nacięcie krocza-wiele hałasu prawie;-)o nic, po prostu mnie nacięli, potem zszyli i zdjęli szwy,które były rozpuszczalne:-) ani nacięcie ani szycie mnie akurat nie bolało, zdejmowanie szwów też nie. Nawet bez nacięcia i tak tyłek i brzuch boli bo wszystko w środku jest "poturbowane".
Nie wiem po co się tym Ewa przejmujesz, nie będzie się Ciebie to tyczyło,więc nami sie nie przejmuj damy sobie radę.
Nie wiem po co się tym Ewa przejmujesz, nie będzie się Ciebie to tyczyło,więc nami sie nie przejmuj damy sobie radę.
T
tynka
Gość
Ja bylam nacinana w bok rana ladnie sie zagoila i jest ok natomiast moja kuzynka nie byla nacinana i niestety pekla............ i to tak nieprzyjemnie i niebezpiecznie ze dosc dlugo w szpitalu lezala fakt ze ona drobna i szczupla byla ale pewnie gdyby ja nacieli to odnioslaby mniejsze obrazenia
Elżbietka
mother of two sons&angel
ja krwi pępowineowej nei bede pobierała. jakos nie wierze w tą jej skutecznosc w razie czego. jeszcze dużó badań przed medykami na ten temat. a moim kosztem to nie muszą tego robić. jak potrzebują do badąń jakis, niech se biorą, ale ja płacić im nie bede.
co do tego artykułu, Ewo, to jakos nie zdziwiło mnie to, że przeciwko naciąciu krocza jest kobieta. ciekawe czy to ma jakis związek z tym, ze kobiety-ginekolog są z reguły mniej delikatne niż faceci. szczególnei owdac to wlasnie przy porodzie. nie mówię ze każada kobieta ginekolog taka jest, ale więszośc niestety.
co do tego artykułu, Ewo, to jakos nie zdziwiło mnie to, że przeciwko naciąciu krocza jest kobieta. ciekawe czy to ma jakis związek z tym, ze kobiety-ginekolog są z reguły mniej delikatne niż faceci. szczególnei owdac to wlasnie przy porodzie. nie mówię ze każada kobieta ginekolog taka jest, ale więszośc niestety.
T
tynka
Gość
Dokaldnie Elzbietka sie z toba zgadzam. Najpierw sie tez napalilam na te krew pepowinowa a potem zaczelam szukac roznych artykułów no i sie wlasnie doczytalam ze to wszystko jeszcze w powijakach jest i tak na parwde nie wiadomo czy ta krew moze sie przydac czy nie
Ewa-Krystyna
Mamy lipcowe'08 30-tki , przyszłe mamusie
"Pobranie krwi pępowinowej jest prostym, krótko trwającym zabiegiem nie powodującym żadnego zagrożenia ani dla noworodka ani dla jego matki. Ta krew jest jedynym źródłem komórek macierzystych nie wymagającym używania metod inwazyjnych u dawcy. Do niedawna łożysko i pępowina a wraz z nimi cenne komórki macierzyste były utylizowane tuż po porodzie. Obecnie krew pępowinowa może być przechowywana przez kilkadziesiąt lat i dostępna na życzenie, gdy tylko zajdzie potrzeba leczenia.
Jest to nieoceniony skarb, który w przyszłości może uratować życie waszemu dziecku lub jego rodzeństwu. Krew pępowinowa stanowi bogate źródło krwiotwórczych komórek macierzystych, które podobnie jak komórki szpiku mogą być przeszczepiane w celu odbudowania układu krwiotwórczego i odpornościowego i wykazują przy tym większą skuteczność niż komórki macierzyste pozyskane od dawców dorosłych. Okazało się, że komórki macierzyste z krwi pępowinowej odznaczają się dużym potencjałem proliferacyjnym, tj. mają dużą zdolność namnażania się po przeszczepieniu. Dotyczy to zarówno przeszczepów autologicznych (dawca jest biorcą pobranych komórek) jak i allogenicznych (przeszczep od innego osobnika np. przeszczep rodzinny).
W przypadku przeszczepów allogenicznych zwykle nie ma całkowitej zgodności, co może spowodować dwa rodzaje powikłań: reakcję odrzucenia przeszczepionych komórek albo reakcję przeszczepu przeciw biorcy (GvHD- ang. Graft versus Host Disease).
To powikłanie (GvHD) jest spowodowane atakiem limfocytów dawcy na komórki biorcy, które traktowane jako obce są niszczone. Wiele obserwacji klinicznych wskazuje, że ryzyko wystąpienia GvHD po przeszczepieniu allogenicznej krwi pępowinowej jest mniejsze niż po przeszczepieniu komórek szpiku. Przyczyną tego jest być może fakt, że limfocyty w krwi pępowinowej są mniej dojrzałe i "naiwne" immunologicznie.
Krew pępowinowa zawiera nie tylko krwiotwórcze komórki macierzyste dające początek komórkom krwi ale także komórki mezenchymy dające początek komórkom innych tkanek (komórkom tkanki nerwowej, komórkom tkanki kostnej, komórkom tkanki mięśniowej w tym komórkom mięśnia sercowego). Dowodzi to, że przeszczepianie krwi pępowinowej będzie stosowane nie tylko w chorobach nowotworowych, w których wskazane jest przeszczepianie szpiku ale także w leczeniu wielu chorób niehematologicznych."
ja jednak wierze w jej skutecznosc i mysle,ze ten wydatek jest jednym z takich gdzie czlowiek sie cieszy,ze nigdy nie bedzie musial z niego skorzystac... moze i badania sa jeszcze w powijakach,ale z czasem one sie rozwinom i najwyzej okaze sie jednak,ze nie bylo warto ... znam rodzine,w ktorej kobieta w 6 miesiecy po porodzie dowiedziala sie,ze ma bialaczke i gdyby pobrano krew jej syna podczas porodu moze by zyla do dzisiaj...... rowniez widzialam reportaz o rodzinie,ktora zdecydowala sie na kolejne dziecko wlasnie ze wzgledu na ta krew,aby zwiekszyc szanse uratowania starszego dziecka....
tutaj do tego nie zachecaja gwiazdy filmowe tylko lekarze... i cala "inwestycja" nie jest w sumie droga,ale kazdy musi sam sobie to przemyslec... i na pewno nie jest to miernikiem bycia dobrym badz zlym rodzicem...
Skakanka - mam nadzieje,ze twoi znajomi nigdy nie beda musieli korzystac z tej "inwestycji"....
Jest to nieoceniony skarb, który w przyszłości może uratować życie waszemu dziecku lub jego rodzeństwu. Krew pępowinowa stanowi bogate źródło krwiotwórczych komórek macierzystych, które podobnie jak komórki szpiku mogą być przeszczepiane w celu odbudowania układu krwiotwórczego i odpornościowego i wykazują przy tym większą skuteczność niż komórki macierzyste pozyskane od dawców dorosłych. Okazało się, że komórki macierzyste z krwi pępowinowej odznaczają się dużym potencjałem proliferacyjnym, tj. mają dużą zdolność namnażania się po przeszczepieniu. Dotyczy to zarówno przeszczepów autologicznych (dawca jest biorcą pobranych komórek) jak i allogenicznych (przeszczep od innego osobnika np. przeszczep rodzinny).
W przypadku przeszczepów allogenicznych zwykle nie ma całkowitej zgodności, co może spowodować dwa rodzaje powikłań: reakcję odrzucenia przeszczepionych komórek albo reakcję przeszczepu przeciw biorcy (GvHD- ang. Graft versus Host Disease).
To powikłanie (GvHD) jest spowodowane atakiem limfocytów dawcy na komórki biorcy, które traktowane jako obce są niszczone. Wiele obserwacji klinicznych wskazuje, że ryzyko wystąpienia GvHD po przeszczepieniu allogenicznej krwi pępowinowej jest mniejsze niż po przeszczepieniu komórek szpiku. Przyczyną tego jest być może fakt, że limfocyty w krwi pępowinowej są mniej dojrzałe i "naiwne" immunologicznie.
Krew pępowinowa zawiera nie tylko krwiotwórcze komórki macierzyste dające początek komórkom krwi ale także komórki mezenchymy dające początek komórkom innych tkanek (komórkom tkanki nerwowej, komórkom tkanki kostnej, komórkom tkanki mięśniowej w tym komórkom mięśnia sercowego). Dowodzi to, że przeszczepianie krwi pępowinowej będzie stosowane nie tylko w chorobach nowotworowych, w których wskazane jest przeszczepianie szpiku ale także w leczeniu wielu chorób niehematologicznych."
ja jednak wierze w jej skutecznosc i mysle,ze ten wydatek jest jednym z takich gdzie czlowiek sie cieszy,ze nigdy nie bedzie musial z niego skorzystac... moze i badania sa jeszcze w powijakach,ale z czasem one sie rozwinom i najwyzej okaze sie jednak,ze nie bylo warto ... znam rodzine,w ktorej kobieta w 6 miesiecy po porodzie dowiedziala sie,ze ma bialaczke i gdyby pobrano krew jej syna podczas porodu moze by zyla do dzisiaj...... rowniez widzialam reportaz o rodzinie,ktora zdecydowala sie na kolejne dziecko wlasnie ze wzgledu na ta krew,aby zwiekszyc szanse uratowania starszego dziecka....
tutaj do tego nie zachecaja gwiazdy filmowe tylko lekarze... i cala "inwestycja" nie jest w sumie droga,ale kazdy musi sam sobie to przemyslec... i na pewno nie jest to miernikiem bycia dobrym badz zlym rodzicem...
Skakanka - mam nadzieje,ze twoi znajomi nigdy nie beda musieli korzystac z tej "inwestycji"....
reklama
Ewa-Krystyna
Mamy lipcowe'08 30-tki , przyszłe mamusie
Nacięcie krocza-wiele hałasu prawie;-)o nic, po prostu mnie nacięli, potem zszyli i zdjęli szwy,które były rozpuszczalne:-) ani nacięcie ani szycie mnie akurat nie bolało, zdejmowanie szwów też nie. Nawet bez nacięcia i tak tyłek i brzuch boli bo wszystko w środku jest "poturbowane".
Nie wiem po co się tym Ewa przejmujesz, nie będzie się Ciebie to tyczyło,więc nami sie nie przejmuj damy sobie radę.
Skakanka- na pewno dacie sobie rade! nigdy w to nie watpilam.....
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 114
- Wyświetleń
- 20 tys
- Odpowiedzi
- 5
- Wyświetleń
- 3 tys
- Odpowiedzi
- 753
- Wyświetleń
- 67 tys
- Odpowiedzi
- 3
- Wyświetleń
- 3 tys
Podziel się: