reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Nasze Porody :)

Aph chyba pozostaje Ci prześledzić cały wątek jeszcze raz, albo wszystkie mamy babyboomowe :-D
Ale popieram, też chciałabym przeczytać brakujące opisy :tak:
 
reklama
Wiec ja Wam napisze jak to było u nas :tak:.

Termin porodu miałam na 23 stycznia.
Wszystko zaczęło się 10 stycznia, tego dnia miałam jakieś głupie przeczucie i powiedziałam Marcinowi, że koniecznie chcę jechać na zakupy, żeby dokupić jeszcze brakujące kosmetyki dla Malucha, bo potem już nie będę miała kiedy, no i pojechaliśmy najpierqw pojechaliśmy do apteki, potem do drogerii i rosmanna, a na koniec jescze zachciało mi się jechac do kauflandu, tego dnai miałam tyle energii w sobie co niegdy przez caa ciązę.Kiedy byliśmy w kauflandzie i mielismy juz niej wiecej polowe sklepu za soba czuje, że cos mi mokro(było ok. 17), wiec mowie Marcinowi, ze cos jest nie tak, ze cos ze mnie leci, wiec szybko na stoisko z podpaskami i pedem do kasy i do lazienki. Patrze a tam krew! naczytałam sie wczesniej o tym wszystkim, wiec wiedziałam, ze to nie wody, a poprostu czop mi odszedł. Pojechalismy do domu, skurczy nie mialam, wiec nie bylo sensu jeszcze jechac do szpitala, lekkie bóle zaczely sie okolo godziny 20, ale nie chcialam jeszce jechac do szpitala, zwlaszcza ze to byl czwartek a w poniedzialek wyszlam i lekarz powiedzal mi, ze panikuje ( a mnie naprawde bolalo!). Maz sie na mnie zloscil, ze nie chce jechac, ale czekalamaz skurcze beda czesciej, w nocy juz nie spalam, tak mnie bolalo, ze nawet nie moglam ani usiasc ani sie polozyc. Nad ranem juz tak mnie bolalo, ze jak nachodzil skurcz plakac mi sie z bolu chcialo, ale skurcze nadal byly zbyt rzadko, zeby jechac do szpitala, okolo 8-9 przyszli do nas znajomi i ku ich zdumieniu, ja chodze i prawie rodze, nawrzeszczeli na mnie, czemu nie jestem jeszcze na porodowce, a ja im" ze czekam miedzy skurczami, zebym mogla jeszcze wlosy umyc, bo nie pojade tak do szpitala z nie umytą glowa", wypominaja mi to do dzisiaj ! kiedy skorcze byly juz mniej wiecej co 10 minut, wzielismy manatki i pojechalismy do szpitala(bylo ok 13) rozwarcie mialam na 5 cm, kazali mi jeszcze pochodzic i co godzine kladli mnie na lozko i badali. Chodzilam wtulona w Marcina po korytarzu i juz nie wyrabiałam - chyba On był bardziej wystraszony niż ja, bo nawet nic nie mówił tylko nerwowo mnie głaskał i całował. o godzinie 17 połozyli mnie już na porodówkę, podłączyli kroplówę na przyspieszenie porosu, miałam ciągłe skurcze, rozwarcie szło, wody nie chciały odchodzić a na dodatek dziecko było pod samymi żebrami i nawet nie miało zamiaru zejść w dół. Od chwili podlączenia kroplówki juz nic nie pamietam, pamietam tylko, ze "przebili mnie", żeby wody poszły, a potem jak przez mgłe pamietam jak jakas wredna pigula sie na mnie wydzierała, ze powyrywalam sobie wenflon z reki, potem przyszedl lekarz i powiedział " mamy 10 centymetrow rodzimy!" I nagle przestalo mnie wszytsko bolec, nagle nabralam sil na wszytsko, kazał mi przec, musiał we mnie przekręcać małego, bo był ułożony w poprzek, zaparłam się ze cztery razy i poczułam jak wychodzi ze mnie mały człowieczek, mój mały synek, tylko mój, potem szybko usiadłam (ale niestety zaraz na mnie nakrzyczeli, ze siadam, ze powinnam lezec) i chwilie pozniej polozyli na mnie mojego Skarba, mogłam Go w końcu przytulić, pocałować, nie płakać, patrzał na mnie jakby chciał powiedziec "czesc mamo, w koncu jestem". Moje ukochane Słoneczko! Było już ze mną 11 stycznia o 19:15.

Poród był ciężki, bolało niesamowicie, ale nigdy nikomu nie powiem, ze to cos okropnego, strasznego lub cos w tym stylu, to jest wspaniałe przezycie, to jest cud. I warto to przezyc dla tej jednej chwili, dla tego pierwzsego spojrzenia malenkich oczkow!
 
Coyote wycierpialas sie biedna, ale fakt, taki bol warto wytrzymac dla naszych maluchow. :tak:
No i dzieki za opis, bo na moje "stare" kolezanki z BB, to chyba nie mam co liczyc :angry:
 
coyote dzieki tobie kolejny raz te wrazenia - no faktycznie "obsluga" niezla:baffled: no ale super ze milo wspominasz - ja zreszta tez:-)
 
coyote dzieki tobie kolejny raz te wrazenia - no faktycznie "obsluga" niezla:baffled: no ale super ze milo wspominasz - ja zreszta tez:-)
Kiedy sie najpierw z niecierpliwoscia czeka na małą fasolkę (czekalismy prawie 8 miesiecy), a potem przez 9 miesiecy czeka sie na pierwsze spojrzenie, na to aby moc przytulic to malenstwo nic nie jest straszne, bolesne...wszystko nagle staje sie piekne i najcudowniejsze w zyciu....
 
Coyote faktycznie sie wycierpialas:no:no ale nie na darmo...;-)
Aph ja opisywalam swoj porod jakby co:-D:-D;-)
 
reklama
Do góry