reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Nasze Porody :)

reklama
Wybiła godzina W i nie ma już ani hi... hi... ani ha... ha... ;-)tylko muszę się zabrać za opisywanie mojego porodu.
Więc termin porodu miałam wyznaczany kilkakrotnie z małymi róznicami ciągle na pierwsze dni lutego :dull:, ale że tak mi się spodobało u Was Styczniówek :-) (gdy Was podczytywałam :sorry2:) postanowiłam urodzić w tym samym miesiącu co Wy - moje Kochane :-D;-)
.... no dobra bez żartów, więc lekarze lekarzami a terminy terminami ... ja i tak od początku ciąży czułam, że urodzę w styczniu :tak:.
Początkiem miesiąca nagle podskoczyło mi bardzo ciśnienie, co spowodowało częstsze wizyty u mojego gina i podjęcie przez niego decyzji o planowym cc. Dzidzia według USG przestała przybierać na wadze, a ja puchłam strasznie i czułam się coraz gorzej ... choć nie mogę nic powiedzieć, bo całą ciążę znosiłam bardzo dobrze ... mając tylko strasznego lenia do wszelakich zajęć :zawstydzona/y::-D.
Tak więc gin powiedział, że zaprasza 18 stycznia na godzinę 7.00 rano do porodu, bo istnieje zagrożenie wystąpienia zatrucia ciążowego, a dzidzia i tak nie przybierając nie ma już z pobytu w moim brzuszku żadnych korzyści ...

Straszne podniecenie zapanowało u całej naszej rodzinki na wiadomość, że to już tuż ... tuż :-). My też "na szybkości" poczyniliśmy wszystkie konieczne jeszcze przygotowania do powitania naszego kochanego synka na tym świecie :tak:. W noc przed porodem nie mogliśmy oboje w ogóle spać, zdając sobie sprawę z tego, że od jutra już na zawsze zmieni się całe nasze życie :-).
18 stycznia od samej pobudki wszystko toczyło się w oszałamiającym tempie, poranna toaleta, ubieranie i przed wyjściem ostatni już rzut oka do pustego jeszcze łóżeczka, dreszcz emocji i szybciutko do taksówki, bo mój małż nie chciał jechać naszym samochodem ... ciekawe dlaczego :confused::laugh2:.

Znając z opowieści słabość mojego męża do widoku krwi "na żywo", bo takiej w grach komputerowych to on się w ogóle nie boi, rozwalając i zabijając na lewo i prawo wszelakie zombiaki, potwory i inne gady :cool2::-D i nie wiedząc jak wygląda pobyt męża przy porodzie w naszej klinice ... jeszcze w samochodzie tłumaczyłam mu, że nie ma problemu ... ja zrozumię, jeśli nie będzie chciał być przy mnie, ale że pewnie to nic strasznego, bo będzie widział tylko moją głowę ... i płachtę, za którą będzie rozgrywać się finałowa akcja :-D, a potem to już pokażą mu dzidziusia i tyle. Na to mój kochany z pełną swobodą, zapewnił mnie, że przecież już dawno zadeklarował się do pobytu ze mną podczas porodu, a on decyzji nie zmienia, więc wszystko zostało zaplanowane :happy2:.

Po przybyciu do kliniki chwilkę tylko zajęły nam formalności w recepcji, gdzie też od razu poznałam moją pokojową towarzyszkę, która również przyjechała na planowane cc rodzić chłopczyka. Bardzo fajna z niej dziewczyna, skumplowałyśmy się i utzrymujemy kontakty do dzisiaj spotykając się co jakiś czas :-):tak:. Okazało się, że obie przyjechałyśmy do porodu na tą samą godzinę, ale że ona przyjechała wcześniej to będzie rodziła najpierw ... niestety zapomniała kartę ciąży i znowu lekarze zmienili decyzję, że to właśnie ja idę jako pierwsza "pod nóż" ;-).

Zmierzono mi ciśnienie, kazano się przebrać w bardzo seksowną króciutką koszulkę szpitalną :-D, a Sebastianowi wręczono zielony garniturek ... po chwili byliśmy gotowi do rodzenia. Pielęgniarka zaprowadziła mnie na salę operacyjną, na której anestezjolog "na wesoło" :tak:zaaplikował mi znieczulenie podpajęczynówkowe ... za chwilkę zaczęło mi się robić niedobrze i straaaaasznie słabo... na co podano mi dodatkową dawkę czegoś tam ... chyba efedryny ... ale ja jak padłam na to łóżko z głową zwróconą w stronę anestezjologa, tak leżałam nie mając mocy odwrócić jej w drugą stronę, aby zobaczyć męża :no:. Potem czułam, że szarpią jakoś dziwnie dół mojego brzucha i za moment usłyszałam: "Jest ... chłopiec" .... pomyślałam sobie, że przecież ja dobrze wiem, że chłopiec i wcale nie muszą mi tego mówić :dull: ... no ale zaraz zobaczyłam plecki i malusią pupusię mojego dzieciątka i poczułam się straaaasznie przeszczęśliwa :happy2::happy2::happy2:... ten właśnie widok zapamiętam pewnie do końca życia, bo choć chwilkę później anestezjolog podał mi Mateuszka, abym go ucałowała ... to jego dziubek pamiętam już tylko jak przez mgłę. Tak więc o 8.45 przyszedł na świat nasz synek i otrzymał 8 punktów w skali Apgar.

Potem było już szycie ... i jakoś znowu strasznie mną szarpali przy tym ... albo tak mi się tylko wydawało hehe :-), pielęgniarka powiedziała, że mąż jest z dzidzią przy badaniu, myciu i ważeniu i że za chwilkę spotkam się z nim na sali, a później przywiozą nam Mateuszka. Gdy zobaczyłam Sebastiana, był jakiś taki trochę blady, ale bardzo podekscytowany i strasznie szczęśliwy, zapytałam: ... jak było? ... na to on zrelacjonował mi przebieg całego porodu, którego był świadkiem, kilka razy przeżyłam szok :szok: podczas jego opowieści, bo nie zdawałam sobie sprawy z wielu szczegółów ... ale widząc szczęście w jego oczach, gdy mówił, że było to niesamowite i cudne przeżycie szybko się uspokoiłam :-):tak:, nie zdecydował się tylko na przecięcie pępowiny, ale wcale mu się nie dziwię, sama nie wiem czy potrafiłabym to zrobić :sorry2:.

A poźniej przywieziono nam już maleńkiego Mateuszka Okruszka (który ważył tylko 2700 g) z czarnymi włoskami i czarnymi oczkami i to już była pełnia szczęścia dla nas ... jego rodziców :happy2::tak:
 
Dziewczynki kochane .... sorrki :sorry2::sorry2:, myślałam, że nie będę miała w ogóle o czym pisać ... a tu tyle tego napłodziłam :szok::szok::szok:
 
reklama
Tika, :-D w sumie chyba z jednej strony to jest fajne jak mozesz sie przygotowac na konkretny dzien i wiesz dokladnie, ze wtedy zobaczysz swoje Malenstwo.
A czemu Mateuszek mial 8 pkt??
 
Do góry