reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Nasze porody

no to i kolej na mnie;-);-)
17 lipca ( urodziny mojego losia:-D) o 5.00 pierwszy skurcz, btw losiowi dzwonil budzik do pracy:-D:-D
i tak co 20, 25 minut jakies skurczyki byly, nie robilam sobie nadzieji, myslalam ze moze cos z jelitami bo sie nie moglam wyproznic:confused2::confused2:
i tak caly dzionek, skurcze bolesne ale calkiem do wytrzymania, byle bym tylko w ruchu byla:-D:-D
okolo 13 mialam juz skurcze tak co 10, 12 minut ale byly krotkie, trwaly moze po gora 25 sekund:eek::eek: wiec caly czas mowilam soebie ze to nie to;-);-)
caly dzien bylam u mamy mojej, jak zwykle:zawstydzona/y::zawstydzona/y: wiec przed 15 pojechalysmy do mnie, bo skurcze juz byly tylko co 10 minut i juz bardziej bolesne, wiec chcialam sie dpokaowac, wykapac i najesc kotletow schabowych:zawstydzona/y::zawstydzona/y:
z domu zadzwonilam do losia zeby przyjezdzal, bo rodzimy, a ten myslal ze my mu impreze niespodzianke robimy z okazji urodzin, jakos nie moglo do niego dotrzec ze to juz:-D:-D przyjechal najadl sie i wykapal, i zaczal nasze rzeczy do samochodu pakowac, a ja w tym czasie prysznic bralam...
potem na kibelek bo siusiu mi sie zachcialo, a tu sie nagkle ten zakichany korek, czopik z krwia pokazal:-D:-D:-D
do szpitala wyjechalismy o 17, w samochodzie mialam skurcze co 5 minut i bolao jak:baffled::baffled: najgorsze ze posucji nie mozna bylo zmienic:-:)-(
w szpitalu zarejestrowali nas o 18. 10, rozwarcie na 4 cm, i polozna mowi ze nie urodze w mezowe urodziny, pewnie kolo 3 w nocy cos sie pokaze:baffled::baffled: no to ja se mysle, jak ja wytrzymam ze skurczami juz co trzy minuty tyle czasu:eek::eek:
noo... potem poszlam do wanny na rozluznienie... wrrr 3 skurcze i ucieklam bo gorzej bylo:-D:-D no to dali mi akupunkture hehe, nic nie pomogla, wiec gaz, probowali mnie nauczyc oddychac przez to ale ja jakas oporna bylam:-p:-p no i blagalam o znieczulenie w kregoslup:zawstydzona/y::zawstydzona/y::zawstydzona/y:
polozna ze ok, to cos mi w reke wbila do kroplowki, i kazala jeszcze siusiu isc a w tym czasie mial lekarz przyjsc, wiem moj losiu ze mna do kibelka a ja do niego ze mi sie zdaje ze ja mam juz tylko jeden skurcz ktory caly czas trwa:baffled::baffled: no to on polozna wola, pomogli mi wejsc na lozko, a tu 10 cm:tak::tak: szybko sie wzieli za przygotowanie lozka, ludzi sie zbieglo bo nikt nie wierzyl ze juz, a ja na to ze chce znieczulenie:zawstydzona/y::zawstydzona/y: polozna ze wiecej czasu teraz zajmie lekarzowi dojscie do nas na sale, bo teraz to juz szybko pojdzie;-);-) a ja na to po polsku: cipa jedna:-D:-D ona sie pyta co powiedzialam a moj los na to ze ja o niej mowie ze chyba wie co mowi i ze mila jest:-D:-D a ja przez to sie zaczelam smiac, i usmiechem parlam:-D:-D
pierwszy party mialam o 21.01
a po trzech nastepnych Filipek wyskoczyl:-D:-D o 21.10 szybciuchno;-);-)
5 szwow, jeden w srodku, dwa na zewnatrz i dwa na zewnatrz kosmetyczne...
teraz sie goja:confused2::confused2::confused2: ehhhh
byl ciut okrecony pepowina, i za to dostal tylko 9 pkt w pierszej minucie, za kolor skory ale potem juz po 10:tak::tak:
no i urzywali vaccum:eek::eek: przez ta pepowine jak mi powiedzieli, no ale mlody ma juz ladna glowke teraz:rofl2::rofl2:

noo takze od przyjazdu do szpitala do zakonczenia sprawy minely dokladnie trzy godzinki:-D:-D:-D wszyscy gratulowali ekspresu a mojemu losiowi prezentu na urodziny... bede miala luz z wyprawianiem urodzin, jednego dnia, hehe

dziewczyny ruszac sie podczas skurczow, szybciej idzie:tak::tak:
nie dac sie polozyc:tak::tak:

no to sie rozpisalam, troche chaotycznie, ale jem i podgladam mlodego, to dlatego tak:zawstydzona/y::zawstydzona/y:
 
Ostatnia edycja:
reklama
Natalko pozazdrościć akcji pod koniec...:-)a z tą "cipą jedna" to niezła jesteś... :-D:-D:-Dpewnie i tak zajarzyła,ze jej przygadałaś... :rofl2:ale w takim momencie to wydaje mi sie,ze normalne sa różne takie zachowania, o które nawet człoweik siebie by nie podejrzewał...:tak::tak::tak:
 
no to i kolej na mnie;-);-)
17 lipca ( urodziny mojego losia:-D) o 5.00 pierwszy skurcz, btw losiowi dzwonil budzik do pracy:-D:-D
i tak co 20, 25 minut jakies skurczyki byly, nie robilam sobie nadzieji, myslalam ze moze cos z jelitami bo sie nie moglam wyproznic:confused2::confused2:
i tak caly dzionek, skurcze bolesne ale calkiem do wytrzymania, byle bym tylko w ruchu byla:-D:-D
okolo 13 mialam juz skurcze tak co 10, 12 minut ale byly krotkie, trwaly moze po gora 25 sekund:eek::eek: wiec caly czas mowilam soebie ze to nie to;-);-)
caly dzien bylam u mamy mojej, jak zwykle:zawstydzona/y::zawstydzona/y: wiec przed 15 pojechalysmy do mnie, bo skurcze juz byly tylko co 10 minut i juz bardziej bolesne, wiec chcialam sie dpokaowac, wykapac i najesc kotletow schabowych:zawstydzona/y::zawstydzona/y:
z domu zadzwonilam do losia zeby przyjezdzal, bo rodzimy, a ten myslal ze my mu impreze niespodzianke robimy z okazji urodzin, jakos nie moglo do niego dotrzec ze to juz:-D:-D przyjechal najadl sie i wykapal, i zaczal nasze rzeczy do samochodu pakowac, a ja w tym czasie prysznic bralam...
potem na kibelek bo siusiu mi sie zachcialo, a tu sie nagkle ten zakichany korek, czopik z krwia pokazal:-D:-D:-D
do szpitala wyjechalismy o 17, w samochodzie mialam skurcze co 5 minut i bolao jak:baffled::baffled: najgorsze ze posucji nie mozna bylo zmienic:-:)-(
w szpitalu zarejestrowali nas o 18. 10, rozwarcie na 4 cm, i polozna mowi ze nie urodze w mezowe urodziny, pewnie kolo 3 w nocy cos sie pokaze:baffled::baffled: no to ja se mysle, jak ja wytrzymam ze skurczami juz co trzy minuty tyle czasu:eek::eek:
noo... potem poszlam do wanny na rozluznienie... wrrr 3 skurcze i ucieklam bo gorzej bylo:-D:-D no to dali mi akupunkture hehe, nic nie pomogla, wiec gaz, probowali mnie nauczyc oddychac przez to ale ja jakas oporna bylam:-p:-p no i blagalam o znieczulenie w kregoslup:zawstydzona/y::zawstydzona/y::zawstydzona/y:
polozna ze ok, to cos mi w reke wbila do kroplowki, i kazala jeszcze siusiu isc a w tym czasie mial lekarz przyjsc, wiem moj losiu ze mna do kibelka a ja do niego ze mi sie zdaje ze ja mam juz tylko jeden skurcz ktory caly czas trwa:baffled::baffled: no to on polozna wola, pomogli mi wejsc na lozko, a tu 10 cm:tak::tak: szybko sie wzieli za przygotowanie lozka, ludzi sie zbieglo bo nikt nie wierzyl ze juz, a ja na to ze chce znieczulenie:zawstydzona/y::zawstydzona/y: polozna ze wiecej czasu teraz zajmie lekarzowi dojscie do nas na sale, bo teraz to juz szybko pojdzie;-);-) a ja na to po polsku: cipa jedna:-D:-D ona sie pyta co powiedzialam a moj los na to ze ja o niej mowie ze chyba wie co mowi i ze mila jest:-D:-D a ja przez to sie zaczelam smiac, i usmiechem parlam:-D:-D
pierwszy party mialam o 21.01
a po trzech nastepnych Filipek wyskoczyl:-D:-D o 21.10 szybciuchno;-);-)
5 szwow, jeden w srodku, dwa na zewnatrz i dwa na zewnatrz kosmetyczne...
teraz sie goja:confused2::confused2::confused2: ehhhh
byl ciut okrecony pepowina, i za to dostal tylko 9 pkt w pierszej minucie, za kolor skory ale potem juz po 10:tak::tak:
no i urzywali vaccum:eek::eek: przez ta pepowine jak mi powiedzieli, no ale mlody ma juz ladna glowke teraz:rofl2::rofl2:

noo takze od przyjazdu do szpitala do zakonczenia sprawy minely dokladnie trzy godzinki:-D:-D:-D wszyscy gratulowali ekspresu a mojemu losiowi prezentu na urodziny... bede miala luz z wyprawianiem urodzin, jednego dnia, hehe

dziewczyny ruszac sie podczas skurczow, szybciej idzie:tak::tak:
nie dac sie polozyc:tak::tak:

no to sie rozpisalam, troche chaotycznie, ale jem i podgladam mlodego, to dlatego tak:zawstydzona/y::zawstydzona/y:

Serdeczne gratulacje od sierpniowej mamusi. Mam nadzieje, że również zrobie taki prezent mojmu mężowi z okazji 30'tych urodzinek. Termin mam na 13'go sierpnia, ale może dotrzymam do 17'go :-)
 
To teraz ja :-) trochę to zajmie bo właściwie muszę opisać kilka dni...

Tak jak już kiedyś wspominałam, w poniedziałek 13.07 moja ginka zrobiła mi masaż szyjki, po nim wszystko mnie bolało, zaczął schodzić czop i czułam że chyba coś wisi w powietrzu Tak jak się umówiłyśmy, we wtorek rano stawiłam się w szpitalu sądząc, że pewnie dziś (tzn. 14go) urodzę sama albo mi poród wywołają. Na izbie przyjęć okazało się że skurcze owszem są ale nieregularne, a ponieważ na porodówce akurat wtedy był potworny tłok, wrzucili mnie na patologię na przeczekanie. Przez cały dzień miałam skurcze ale oczywiście nieregularne, na KTG wychodziły poza skalę, ale ja ich prawie nie czułam. I tak do wieczora. Wieczorem skurcze ustały (tzn. nie na KTG, tylko ja ich nie czułam), w czasie badania okazało się że nic się nie zmieniło - 2cm rozwarcia jak były tak są.

Następny dzień upłynął mi na czekaniu na powrót skurczy, które będę czuła, bo te na KTG były takie, że każdy kto wchodził na salę i widział mój zapis pytał zdumiony czy to mój i jakim cudem ja tak spokojnie leżę...:sorry: a ja na to że takie skurcze to ja właściwie mam od kilku dni...:sorry: do wieczora nic się nie zmieniło. A, w środę rano na obchodzie powiedzieli mi że jak nie urodzę to żebym następnego dnia była na czczo to może coś zrobią żeby się ruszyło, więc widać już było światełko w tunelu. Zrobili mi jeszcze USG na którym wyszło że Aga ma 3700g :szok: na pocieszenie p doktor przypomniał mi że to +/- pół kilo... :sorry:

W czwartek z samego rana (ok 7.30) przyszła p doktor z informacją żebym nic nie jadła bo będą próbować wywoływać :-) ufff... ale ulga... w końcu! :-D Godzinę później przyszła położna i zdziwiła się że jeszcze nie jestem gotowa (mieliśmy zaczynać koło południa) więc szybko się spakowałam, zadzwoniłam po męża i położną i o 9.00 byłam na sali porodowej.

O 9.00 moja ginka przebiła pęcherz płodowy w nadziei że jak mam te nieszczęsne skurcze to coś się dalej ruszy samo. Po 2 godzinach kicania na piłce i znoszenia baaardzo nieregularnych ale już bolesnych skurczy (trwały od 1 do 3 minut co 2-5 minut) okazało się że z rozwarciem bez zmian i zapadła decyzja - oksytocyna. Co działo się przez kolejną chyba godzinę albo trochę dłużej nie wiem bo ból odebrał mi zdolność myślenia. Pamiętam tylko minę mojej położnej która wpadła sporo spóźniona bo utknęła w jakimś mega korku, jak zobaczyła mnie podpiętą pod KTG i wijącą się z bólu. Od razu sprawdziła czy rozwarcie jest na magiczne 3 cm i pobiegła po anastezjologa. Te 3 cm były chyba trochę naciągnięte bo widziała że już nie wytrzymuję i dzięki jej za to! :-)

Następne prawie 5 godzin spędziłam na spokojnym i bezbolesnym zaliczaniu kolejnych centymetrów rozwarcia. W międzyczasie przestało dziłać znieczulenie, na kilka minut wrócił bólowy koszmerek ale p doktor dał mi od serca taką dawkę znieczulenia (przy 6cm rozwarciu) że czułam się jak sparaliżowana od pasa w dół. Od tego momentu rozwieranie bardzo przyspieszyło i już chyba po godzinie położna z dużym zaskoczeniem stwierdziła że jest pełne i że widzi główkę! :-)
Była wtedy 16.50, przewieźli mnie na salę porodową. Niestety znieczulenie było nadal tak silne że nie czułam partych. Szczęście w nieszczęśćiu, że Mała jakoś tak się ułożyła, że przy skurczu naciskała jakiś nerw i bolało mnie w jednym miejscu w podbrzuszu i dzięki temu mniej więcej wiedziałam kiedy przeć. Do pewnego momentu Aga wychodziła bardzo sprawnie aż w pewnym momencie zatrzymała się, dosłownie brakowało jej pól centymetra żeby wyszła główka, a ponieważ II faza trwała już wtedy godzinę zdecydowali że trzeba mnie naciąć.

Dokładnie o 17.59 położna położyła mi na brzuchu moje Maleństwo. Moją pierwszą myślą było "jaka ona jest cieplutka i mięciutka" :-D zaczęła płakać i patrzyła na mnie tymi swoimi oczkami :-) Potem oczywiście łożysko, szycie i powrót na 2 godzinki na poprzednią salę. Tam mieliśmy z mężem dużo ciszy i spokoju żeby razem nacieszyć się naszym Szczęściem :-)

Na koniec muszę przyznać, żę jestem niesamowicie dumna z mojego męża - nie dość że był przy mnie przez cały ten czas (wcześniej nie chciał być przy II fazie), przeciął pępowinę, to przede wszystkim był dla mnie prawdziwym wsparciem, chociaż nie robił właściwie nic poza trzymaniem mnie za rękę i przyginaniem głowy do klatki. Ale sama świadomość tego, że jest ze mną przez cały czas była fantastyczna i bardzo mu za to dziękuję :tak:

Raaaany, ale wypracowanie walnęłam... Mało cierpliwe bardzo przepraszam :-D
 
no to i kolej na mnie;-);-)
17 lipca ( urodziny mojego losia:-D) o 5.00 pierwszy skurcz, btw losiowi dzwonil budzik do pracy:-D:-D
i tak co 20, 25 minut jakies skurczyki byly, nie robilam sobie nadzieji, myslalam ze moze cos z jelitami bo sie nie moglam wyproznic:confused2::confused2:
i tak caly dzionek, skurcze bolesne ale calkiem do wytrzymania, byle bym tylko w ruchu byla:-D:-D
okolo 13 mialam juz skurcze tak co 10, 12 minut ale byly krotkie, trwaly moze po gora 25 sekund:eek::eek: wiec caly czas mowilam soebie ze to nie to;-);-)
caly dzien bylam u mamy mojej, jak zwykle:zawstydzona/y::zawstydzona/y: wiec przed 15 pojechalysmy do mnie, bo skurcze juz byly tylko co 10 minut i juz bardziej bolesne, wiec chcialam sie dpokaowac, wykapac i najesc kotletow schabowych:zawstydzona/y::zawstydzona/y:
z domu zadzwonilam do losia zeby przyjezdzal, bo rodzimy, a ten myslal ze my mu impreze niespodzianke robimy z okazji urodzin, jakos nie moglo do niego dotrzec ze to juz:-D:-D przyjechal najadl sie i wykapal, i zaczal nasze rzeczy do samochodu pakowac, a ja w tym czasie prysznic bralam...
potem na kibelek bo siusiu mi sie zachcialo, a tu sie nagkle ten zakichany korek, czopik z krwia pokazal:-D:-D:-D
do szpitala wyjechalismy o 17, w samochodzie mialam skurcze co 5 minut i bolao jak:baffled::baffled: najgorsze ze posucji nie mozna bylo zmienic:-:)-(
w szpitalu zarejestrowali nas o 18. 10, rozwarcie na 4 cm, i polozna mowi ze nie urodze w mezowe urodziny, pewnie kolo 3 w nocy cos sie pokaze:baffled::baffled: no to ja se mysle, jak ja wytrzymam ze skurczami juz co trzy minuty tyle czasu:eek::eek:
noo... potem poszlam do wanny na rozluznienie... wrrr 3 skurcze i ucieklam bo gorzej bylo:-D:-D no to dali mi akupunkture hehe, nic nie pomogla, wiec gaz, probowali mnie nauczyc oddychac przez to ale ja jakas oporna bylam:-p:-p no i blagalam o znieczulenie w kregoslup:zawstydzona/y::zawstydzona/y::zawstydzona/y:
polozna ze ok, to cos mi w reke wbila do kroplowki, i kazala jeszcze siusiu isc a w tym czasie mial lekarz przyjsc, wiem moj losiu ze mna do kibelka a ja do niego ze mi sie zdaje ze ja mam juz tylko jeden skurcz ktory caly czas trwa:baffled::baffled: no to on polozna wola, pomogli mi wejsc na lozko, a tu 10 cm:tak::tak: szybko sie wzieli za przygotowanie lozka, ludzi sie zbieglo bo nikt nie wierzyl ze juz, a ja na to ze chce znieczulenie:zawstydzona/y::zawstydzona/y: polozna ze wiecej czasu teraz zajmie lekarzowi dojscie do nas na sale, bo teraz to juz szybko pojdzie;-);-) a ja na to po polsku: cipa jedna:-D:-D ona sie pyta co powiedzialam a moj los na to ze ja o niej mowie ze chyba wie co mowi i ze mila jest:-D:-D a ja przez to sie zaczelam smiac, i usmiechem parlam:-D:-D
pierwszy party mialam o 21.01
a po trzech nastepnych Filipek wyskoczyl:-D:-D o 21.10 szybciuchno;-);-)
5 szwow, jeden w srodku, dwa na zewnatrz i dwa na zewnatrz kosmetyczne...
teraz sie goja:confused2::confused2::confused2: ehhhh
byl ciut okrecony pepowina, i za to dostal tylko 9 pkt w pierszej minucie, za kolor skory ale potem juz po 10:tak::tak:
no i urzywali vaccum:eek::eek: przez ta pepowine jak mi powiedzieli, no ale mlody ma juz ladna glowke teraz:rofl2::rofl2:

noo takze od przyjazdu do szpitala do zakonczenia sprawy minely dokladnie trzy godzinki:-D:-D:-D wszyscy gratulowali ekspresu a mojemu losiowi prezentu na urodziny... bede miala luz z wyprawianiem urodzin, jednego dnia, hehe

dziewczyny ruszac sie podczas skurczow, szybciej idzie:tak::tak:
nie dac sie polozyc:tak::tak:

no to sie rozpisalam, troche chaotycznie, ale jem i podgladam mlodego, to dlatego tak:zawstydzona/y::zawstydzona/y:






Super ze wszystko poszło sprawnie
 
Po pierwsze gratulacje dla wszystkich dzielnych mamusiek, ktorym udalo sie urodzic :-) Wczesniej nie chcialam nawet tu wchodzic, jakos wolalam sie na nic nie nastawiac wiec teraz hurtowo poczytalam :-D

A u mnie bylo tak ;) W niedziele popoludniu dostalam jakichs pierwszych skurczy ale wlasnie takich nie groznych, jak to zwykle bywalo. O 18 bylam na ktg i wyszedl jeden porzadny skurczyk co po ostatniej ciszy i moich 8 dniach po terminie bardzo mnie ucieszylo. Pozniej wybralismy sie na dlugi spacerek bylo super cieplutko i przyjemnie, czasem pojawil sie jakis skurczyk ale nie myslalam ze to to, wolalam sie nie cieszyc. Po powrocie do domku ok 22 skurcze zaczely bolec, nie super mocno ale zawsze... Tak dotrwalam do 1, skurcze co jakies 10-15 minut ale znosne. Potem zaczela sie jazda a do mnie dotarlo ze chyba jednak rodze :-D O polnocy zlozylam mezusiowi zyczonka urodzinowe (NATALIA_SE udalo sie nam!!!:-)) i powiedzialam ze prezent dostanie pozniej, bo chyba sie zaczelo, na co on 'nie zartuj nawet' ;-) Pozniej poszlismy do lozeczka z zegarkiem w dloni ;-) Skurcze stawaly sie coraz mocniejsze, ale wciaz nieregularne wiec uparcie tlumaczylam sobie ze jeszcze mam czas a nocy w szpitalu nie mam ochoty spedzac... Bole w koncu byly tak mocne ze nie wiedzialam co mam ze soba zrobic. Miedzy nimi przysypialam ale najsilniejsze stawialy mnie na rowne nogi, tak ze musialam do lazienki pedzic zwymiotowac:baffled: Tak okolo 2-3 zaczal schodzic mi czopKiedys zastanawialam sie czy mozna te skurcze przegapic, teraz jasno mam w glowie ze to niemozliwe :) Po trzeciej takiej akcji stwierdzilam ze kapituluje i jedziemy do szpitala bo ja tu zaraz zejde albo kogos zagryze :-) Obudzilam meza, wzielam prysznic i o 5 rano bylam w szpitalu. Badanie i niespodzianka- rozwacie 9 cm :szok: Tylko glowka nie chciala sie ustawic wiec polozna stwierdzila ze musimy czekac... Podpieli mnie do ktg i sobie tak lezalam w skurczach, miedzy nimi bylo ok ale jak nadchodzily to rzeczywiscie mialam ochote zabic :) Jeszcze musialam przybrac calkiem niewygodna dla mnie pozycje zeby ta glowka sie ulozyla... I tak czekam prawie gryze lozko, meza opieprzam w miedzyczasie, powiedzialam ze jak chce nastepne to sam sobie je musi urodzic, ja chce do domu i zeby w koncu przestalo bolec... Ok. 8:15 polozna powiedziala ze glowka sie wstawila i moze przebic wody... Teraz pomyslalam ze bedzie z gorki. I zaczely sie parte. Jejku dla mnie to byl kosmos, myslalam ze nie dam rady a tam w dole rozerwie mi wszystko. Od kolezanki slyszalam ze to juz nie boli- dla mnie to bylo chyba jeszcze gorsze. W miedzyczasie zrobilo sie zamieszanie bo mi i malenstwu zaczelo spadac tetno- mi w glowie zaczelo switac ze umieram, ze nie dam rady bo juz nie mam sily, mialam juz totalne mroczki przed oczami. Wtedy polozna z lekarka zaczely szeptac cos do siebie ze z malym moze byc zle jak tak dalej pojdzie... Jak to uslyszalam to dostalam takiego powera jak nigdy, nie moglam zrobic malenstwu krzywdy, skupilam cala uwage na parciu zeby tylko szybko urodzic i zeby nic mu sie nie stalo... I o 9:30 wyskoczyl w koncu caly, pierwsze sekundy do krzyku byly dla mnie straszne, dopiero jak go uslyszalam i popatrzyl tymi swoimi slepkami na mnie to poczulam tak niewiarygodna ulge ze juz po wszystkim... Maz mimo prawie polamanych palcow (od mojego sciskania przy partych) tez byl w siodmym niebie no i prezent dostarczony :) Takich przezyc nie mial jeszcze w swoje urodzinki :-) A ja jestem od tego czasu zakochana od pierwszego wejrzenia w moim Malenstwie :) Nie bylam nacinana, znieczulenia tez nie dostalam, peklam troszke tak ze nawet nie trzeba bylo szyc, Malenki zdrowiutki, wszyscy w szoku ze przy pierwszym dziecku i to nie malym (4100) tak poszlo, mimo wszystkiego ciesze sie z mojego calkiem naturalnego porodu chociaz nastepnego nie planuje, jakos jeszcze nie zapomnialam tych przezyc i chyba predko o nich nie zapomne :-)

Ufff skonczylam :-)
 
To teraz moja kolej
Do 15 lipca (termin porodu) miałam zwolnienie a 16 jakby się nic nie działo miałam przyjść po kolejne. Z samego rana pojechałam do szpitala, podpięli mnie pod ktg ale nic nie wykazywało, żadnych skurczy. Lekarka zaprosiła mnie na badanie i stwierdziła, że nie ma sensu dawać zwolnienia bo mam 3 cm rozwarcia i pewnie niedługo wrócę do szpitala. Zrobiła mi masaż szyjki aż myślałam, że będę wyć z bólu, ale wytrzymałam. Chciałam już urodzić. Wróciłam do domu około 10 rano, zrobiłam mężowi i starszej córce obiadek i ok. 12.30 wróciłam do szpitala. Po tym masażu skurcze miałam od razu dosłownie co 5 minut a potem już co 2. W szpitalu stwierdzili rozwarcie na 6 cm. Przebrałam się, znowu ktg a potem dostałam piłkę. Troszkę poskakałam i wysłałam męża do domu, żeby zobaczył co z dzieckiem. Myślałam, że te skurcze będę mieć jeszcze długo bo nie bolało tak jak za 1 razem. W sumie trochę bardziej jak przy okresie.Mąż pojechał a ja poszłam pod prysznic. Wyszłam, usiadłam na piłkę i chlusnęły ze mnie wody. Położyli mnie na łóżku i biegiem zaczęli ubierać fartuchy bo główka już wychodziła. 10 minut i Agatka była na świecie. Tatuś nie zdążył dojechać a nie było go około 20 minut. Fakt, że musieli mnie naciąć ale po 3 godzinach wstałam, wykąpałam się i mogłam normalnie siedzieć.
W niedzielę wyszłyśmy do domu i wszystko byłoby dobrze gdyby mała nie dostała skazy krwotocznej. Pisałam o tym na wątku głównym. Teraz już jest ok ale ten pobyt w szpitalu i czekanie na wyniki co jej jest to koszmar. Na dodatek przy takich malutkich dzieciach nie ma łóżek do spania, można siedzieć na krześle całą noc. Tak że wyobraźcie sobie siedzenie na krześle przez 3 doby ze szwami cały czas w ubraniu. Koszmar. Dobrze, że mieli chociaż taki pokój dla matek karmiących kilka pięter niżej gdzie można było odpocząć. Ale co to za odpoczynek jak się myśli cały czas co tam z moim maleństwem, czy śpi i czy ktoś chociaż na nią zerka.
Ale się rozpisałam
 
Teraz ja podzielę się swoimi wrażeniami z porodu...

Jak wcześniej pisałam, w sobotę miałam wesele swojej psiapsiółki i termin porodu , a w piątek zaczął odchodzić mi czop, z jednej strony bardzo się ucieszyłam z drugiej, miałam wewnętrzną potrzebę bycia na tym ślubie. Nie wyobrażałam sobie, żeby mnie tam nie było! Wiedziałam, że to dla niej ważne, ale udało się.
Byliśmy na ślubie i na weselu.
Nawet udało mi się zatańczyć z mężem

Wróciliśmy ok. 24 i poszliśmy spać, a o 6 rano obudziły mnie lekkie skurcze, zrobiłam sobie kąpiel a skurcze nie przechodziły. O godzinie 11 pojechaliśmy do szpitala, po badaniu okazało się, że nie ma żadnego rozwarcia i że kładą mnie na patologię i czekamy na rozwój sytuacji. Ja oczywiście w ryk, bo myślałam, że mój mąż będzie musiał pojechać do domu, ale powiedział, że przecież mnie nie zostawi. Będzie ciągle ze mną.
Ok 12 skurcze zaczęły być silne, trochę spacerowaliśmy, a trochę leżałam. Mąż masował mi plecki na skurczach, co dawało dużą ulgę. W pewnym momencie poczułam, że coś ze mnie poleciało i wkładka i majtki były całe mokre. Poszłam zgłosić do położnej, że chyba odeszły mi wody. Zaraz miałam badanie, poszłam do toalety zmienić wkładkę patrzę, a ze mnie leci "żywa" krew ze skrzepami. Wystraszyłam się bardzo, lekarze zaczęli mnie badać (kolejno wszyscy którzy mieli dyżur, bo nie wiedzieli skąd tyle krwi), potem zrobili usg i stwierdzili, że jest wszystko ok i może w taki sposób reaguje na skurcze moja szyjka.
Dodam, że krew lała się bardziej niż po porodzie!
Dopiero o 19 wzięli mnie na porodówkę z rozwarciem na opuszek :-(
Na porodówce zaczęli działać i dostałam zastrzyk na rozwieranie szyjki (mam mało podatną na rozciąganie), skurcze były coraz silniejsze, bolało b. mocno, ale dzisiaj już nie pamiętam jak.
Na 7-8 cm rozwieranie stanęło, położna zrobiła mi masaż szyjki na bólach łączonych już z partymi, darłam się tak, że chyba pół miasta mnie słyszało. Po dwóch godz. było 10 i zaczęłam rodzić.
Pierwszy party poszedł dobrze i położna stwierdziła, że przy kolejnym urodzę. Tak też się stało, o 1:45 urodził się nasz kochany Antoś :tak:

Od razu jak zobaczyłam Małego zapomniałam o bólu. Mój mąż był przy porodzie cały czas i nie wyobrażam sobie przechodzenia przez to wszystko bez niego. Był bardzo cierpliwy i troskliwy, teraz wiem, że mogę zawsze na niego liczyć, kocham go jeszcze bardziej i bardziej.
Mój poród był dla nas pięknym przeżyciem i już myślimy o rodzeństwie dla naszego Antosia :-)
 
reklama
Ale co poród to inaczej, na prawdę nie ma nawet podobnych porodów. Jeszcze raz gratuluję i cieszę się, że pomimo nawet ciężkich porodów tak ze spokojem to potrafcie opisać. Widać parę godzin męczenia da się przeżyć dla maleństwa:happy:
 
Do góry