no to i ja napisze jak moje dziecię przyszło na świat:
w nocy z 29 na 30 lipca okolo godz. 2 obudził mnie krótki ostry ból, tak jakby mój synuś znów przejechał sie po szyjce, czesto to robił,ale trpche mnie to zdziwiło,ze az sie obudziłam... ale dosłownie kilka minut później nagle odeszły mi wody, strasznie duzo tego było... obudziłam meza,zeby dał mi coś,zebym mogła sobie podłożyć, zeby oprócz łózka nie zalac jeszcze podlogi. Wstałam na zegarku było tuz po 2 w nocy. No to pomyslałam,ze mój mały to jednak w terminie sie urodzi. Pięć minut później miałm pierwszy skurcz taki mało bolesny... no to myśle,ze pewnie tak szybko nie urodze, nastepny skurcz był za kolejne pięc minut i juz bardziej bolesny. i tak juz sie zaczęło- zakdy nastepny skurcz był coraz bardziej bolesny i rowijało to w szybkim tempie, wiec mysle,ze pora dzwonić do położnej- było 2.30. Położna mówi,ze jak mały sie rusza to moge jeszcze poczekac w domu, no to myślę,ze poczekam... wzielam prysznic dopakowałm wszystko, mąz zjadł coś, zrobił termos z herbatą. Przed 4 skurcze były co 2,5 minuty i trwały okolo 50 sekund, wiec pojechalismy do szpitala. Na izbie była jeszcze jedna rodząca, wiec musiałam zaczekac , a ból był juz baaaardzo mocny....o 5 trafiłam na porodówkę, przyszła moja położna. Zbadała mnie, potem zaprosiła lekarkę. maz cały czas był ze mną, położna proponowała nam różne żwiczenia,które mialy przyspieszyc poród, mąż bardzo mi pomagał. o 7.00 miałam 8 cm rozwarcie,a potem to juz zaczęłam słabnąć, bóle były tak mocne i strasznie mnie wykańczały, wiec w pewnym momencie myslałm,ze odpłynę.Przed ósmą zaczełam w trakcie kolejnych skurcze przecn ajpierw tak bardziej łagodnie, a potem juz sie zaczeła ostra jazda. O 8.15 Stas był na swiecie.
Niestety od momentu pełnego rozwarcia akcja zaczęła zwalniać, wiec podano mi trochę oksytocyny, a potem podczas skurczy partych oprócz tego,ze położna mnie nacieła, to okazało sei,ze mały wychodzi z głowką podpartą rączką i takim oto sposobem mam oprócz lewostronnego nacięcia krocza, prawostronne pęknięcie pochwy, dostałam krwotoku.
Generalnie poród miałam szybki,ale moze dlatego i spustoszenie w organiźmie wieksze. Z powodu krwotoku miałam kiepska mofologię, dostałam klka kroplówek, leki krwiotwórcze, ale najważniejsze,ze mały zdrowy i sliczny!!!
A co do innych atrakcji to w nocy z soboty na niedzieli dostałam nawału pokarmu i całą niedziele musiałm masowac i odciągac pokarm. Ale na szczęście nie doszło do zastoju i teraz jest juz ok.
w nocy z 29 na 30 lipca okolo godz. 2 obudził mnie krótki ostry ból, tak jakby mój synuś znów przejechał sie po szyjce, czesto to robił,ale trpche mnie to zdziwiło,ze az sie obudziłam... ale dosłownie kilka minut później nagle odeszły mi wody, strasznie duzo tego było... obudziłam meza,zeby dał mi coś,zebym mogła sobie podłożyć, zeby oprócz łózka nie zalac jeszcze podlogi. Wstałam na zegarku było tuz po 2 w nocy. No to pomyslałam,ze mój mały to jednak w terminie sie urodzi. Pięć minut później miałm pierwszy skurcz taki mało bolesny... no to myśle,ze pewnie tak szybko nie urodze, nastepny skurcz był za kolejne pięc minut i juz bardziej bolesny. i tak juz sie zaczęło- zakdy nastepny skurcz był coraz bardziej bolesny i rowijało to w szybkim tempie, wiec mysle,ze pora dzwonić do położnej- było 2.30. Położna mówi,ze jak mały sie rusza to moge jeszcze poczekac w domu, no to myślę,ze poczekam... wzielam prysznic dopakowałm wszystko, mąz zjadł coś, zrobił termos z herbatą. Przed 4 skurcze były co 2,5 minuty i trwały okolo 50 sekund, wiec pojechalismy do szpitala. Na izbie była jeszcze jedna rodząca, wiec musiałam zaczekac , a ból był juz baaaardzo mocny....o 5 trafiłam na porodówkę, przyszła moja położna. Zbadała mnie, potem zaprosiła lekarkę. maz cały czas był ze mną, położna proponowała nam różne żwiczenia,które mialy przyspieszyc poród, mąż bardzo mi pomagał. o 7.00 miałam 8 cm rozwarcie,a potem to juz zaczęłam słabnąć, bóle były tak mocne i strasznie mnie wykańczały, wiec w pewnym momencie myslałm,ze odpłynę.Przed ósmą zaczełam w trakcie kolejnych skurcze przecn ajpierw tak bardziej łagodnie, a potem juz sie zaczeła ostra jazda. O 8.15 Stas był na swiecie.
Niestety od momentu pełnego rozwarcia akcja zaczęła zwalniać, wiec podano mi trochę oksytocyny, a potem podczas skurczy partych oprócz tego,ze położna mnie nacieła, to okazało sei,ze mały wychodzi z głowką podpartą rączką i takim oto sposobem mam oprócz lewostronnego nacięcia krocza, prawostronne pęknięcie pochwy, dostałam krwotoku.
Generalnie poród miałam szybki,ale moze dlatego i spustoszenie w organiźmie wieksze. Z powodu krwotoku miałam kiepska mofologię, dostałam klka kroplówek, leki krwiotwórcze, ale najważniejsze,ze mały zdrowy i sliczny!!!
A co do innych atrakcji to w nocy z soboty na niedzieli dostałam nawału pokarmu i całą niedziele musiałm masowac i odciągac pokarm. Ale na szczęście nie doszło do zastoju i teraz jest juz ok.