reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Nasze porody

oj,ANTKOWA to się naparłaś!!!
Ja za piątym i już było ,chociaż generalnie z drugim się gorzej parło!!!
Mówią ,że tak jest ,co dziecko to parte gorsze i kurczenie macicy bardziej bolesne.Te kurczenie było gorsze niż bóle porodowe.Normalnie jakaś masakra :wściekła/y::wściekła/y::szok::szok::szok:.
Po Karolku jeden dzień i już nie bolało.A pO Julku to myślałam ,że trzecie dziecko urodze:szok::szok::szok:!!!
 
reklama
Dokładnie. Po drugim porodzie obkurczanie się macicy to jakaś masakra :szok: tak mnie bolało, że na wymioty mi się zbierało :no: Obydwa porody bez żadnych środków przeciwbólowych, a po tym drugim porodzie to prosiłam, żeby mi coś dali, bo myślałam że się skręcę z bólu albo tak jak Justysia napisała, że urodzę trzecie dziecko :-D... a na samą myśl o tym, że mam młodego do piersi przystawić już mnie brzuch zaczynał boleć.
 
No, mnie też tu nie ma :-D
14 lipiec godz 21. Zaczyna mnie pobolewać brzuch, tak jakby przy okresie. Ból niezbyt silny, ale powtarzający się co 20 minut. Mysle "Oho, chyba się zaczyna". Mąż spi obok, ja chodzę od sypialni do łazienki. O 24 kąpiel. Bóle co 15 minut. Nadal niezbyt silne, ale zawsze miałam bardzo bolace miesiączki więc taki ból to pikuś :-D Gin kazał się pojawić na porodówce gdy bóle bedą co 10 min. Mąż dalej smacznie pochrapuje. 1 w nocy - kłade się do łóżka - usypiam. Pobudka o 5 rano. Budzę męża do pracy. Zauważam że brak skurczy. To jednak nie dziś, ale przecież na 15 lipca mam wyznaczony termin wg miesiączki więc jakaś szansa jest :-) Mówię mężowi o skurczach. Każe mi się ubrać, przed pracą zawozi mnie do mamy, żebym w razie W nie była sama. U niej, jak nigdy, nachodzi mnie ochota na kawę. Ona w szoku "Przecież Ty nigdy nie piłaś kawy!" " Ale ja chcę kawe"- odpowiadam. Wypijam 2 filiżanki :-D
Godz. 18:00 Siedzimy u teściów na huśtawce przed domem. Czuję jakby coś ciągnęło mnie do ziemi. Milczę, ale zauważam szeroki uśmiech bratowej męża. Wracamy do domu. Kapiel, kolacja, i do wyra. Godz 21, znowu bóle. Sytuacja taka sama jak dzień wcześniej. Bóle co 7 minut :szok: O 22:30 Budze męża. Mówię "Kochanie jedziemy do szpitala" Słysze "Dobrze skarbie ale jeszcze 5 minut pośpię ok?" :rofl2:
Wstaję, ubieram się, po chwili słysze z sypialni "Kochanie czy Ty mówiłaś że jedziemy do szpitala?!!" "Tak" odpowiadam. "Juz się ubieram!!!" :-D Dopiero co do niego dotarły moje słowa :-D
O 23 Dojeżdzamy do szpitala. Bóle co 5 minut. Bada mnie lekarz, 4 cm rozwarcia. Zostaje w szpitalu. Siedze w sali porodowej, położna w pokoju obok, jestem sama na całej porodówce, brak innej mamuśki. Spaceruje sobie, spokojnie oddycham. Godz 1 pełne rozwarcie ale brak bóli partych :szok: Położna cały czas obok mnie. Spokojnie oddycham, bóle są do wytrzymania, wody jeszcze nie odeszły. Godz 5 nadal brak bóli partych :wściekła/y: Położna sie zaczyna denerwowac, chcę żebym urodziła zanim skończy zmianę czyli do 7 rano. Idzie do lekarza, prosi żeby mi podano oksytocynę. Dostaje kroplówkę o 5:15. Telefon dzwoni jak nakręcony. Połozna podaje mi telefon, odbieram nie patrząc kto dzwoni. Słysze "Dzięn Dobry czy S idzie do pracy?" :sorry: "Nie wiem czy idzie! Ja tu rodzę, jestem na porodówce!!!" wrzeszczę :rofl2: Położna w śmiech a mi głupio że naskoczyłam na biednego kolegę S. ZA 10 minut niesamowity ból :szok: Połozna każe mi kucnąć i przeć. Pojawia się głowka, kładą mnie na łóżko porodowe, kilka parć, strzelają wody, znowu kilka parć, mały jest już na świecie. Położna krzyczy "owinięta głowka pępowiną" Zręcznych ruchem odwija głowkę, slysze płacz. Ulga. Podają mi Kacperka. W tym momencie widze stugę moczu kierującą się wprost na klatę lekarza :rofl2: Wszyscy w śmiech. Jest 16 lipiec godz 6:10 :tak: Kacperek dostaje 10 pkt. Urodzony w czepku :tak:

Poród wspominam bardzo dobrze, personel fachowy, połozna bardzo miła i sporo jej zawdzięczam :tak:
Gorzej wspominam odział noworodkowy :crazy:
 
Antkowa no jakoś mi pozwolili, tętno kontrolowane było cały czas, wszytsko było ok. Poza tym, ja nie parłam w sumie tylko popierałam-jak to nazwała połozna, bo mam wadę wzroku, główka schodziła sama, a ja jej tylko troszkę pomagałam. Czyli miałam tak naprawde powstrzymywac sie od takiego mocnego parcia, co było najgoesze ze wszystkiego.
 
oj,ANTKOWA to się naparłaś!!!
Trochę się naparłam ale to też dlatego że po drugiej dawce znieczulania za szybko się "rozwarłam" i absolutnie nic nie czułam z tych partych bóli i parłam "na czuja" więc pewnie nie zawsze w szczycie skurczu...
Pewnie też dlatego że nic nie czułam to nie wspominam porodu jako nie wiadomo jak traumatyczne przeżycie :tak:
A co do samego parcia to i położna i p doktor powiedziały że parłam bardzo dobrze, szczególnie jak na pierworódkę:cool2:
 
Ale wzięło Was na wspominki.
My długo przygotowywaliśmy się do porodu.
Była noc z 17 na 18 lipca (termin na 28) godzina 2.45 budzę się poczułam delikatny skurcz i nagle odeszły mi wody. Budzę mojego Ł i mówię "wody mi odeszły" a On na to:" śpij jeszcze.:szok: Ja: "ale tu jest mokro":-) i chyba dopiero wtedy zrozumiał! Wstałam bez bólu, bez skurczy zadzwoniłam do swojej położnej, a Ona jak zwykle na spokojnie kazała czekać na skurcze. 5 minut potem zaczely sie: regularnie co 3 min.Okolo 5 zadzwoniłam do niej jeszcze raz i przyjechała o 6 rano. Rozwarcie na 5 cm, bóle stawały sie coraz silniejsze, a ja ciągle chodziłam z pokoju do pokoju i do kuchni, nie mogłam ani usiąść,ani na piłce ani na worku sako, tylko chodziłam. Smiali się ze mnie (położna i mój Ł) ,że narobie kilometrów... o 7 już bardzo bolało, główka nie mogła wpasować się do kanału i musiałam położyć sie na lewym boku-to było najgorsze!! Długo tak nie wytrzymałam i dalej chodziłam. Wreszcie zaczęły się parte- o jaka ulga... Próbowałam przeć na tym stołeczku do porodu, ale chyba jestem za niska i było mi niewygodnie. Dopiero worek sako to był strzał w 10.Wygodna pozycja półsiedząca. Najpierw skurcze przeszły, mogłam spokojnie odpocząć. Gadaliśmy i śmialiśmy się. Po ok 30 min wzięliśmy sie do"roboty". Ł trzymał mnie od tyłu pod pachy, ja w kucki, pare skurczy partych i o 9.15 nasz Skarb był juz z nami. Ważenie-3800, mierzenie-55 cm., potem ja pod prysznic i razem z Ł lezeliśmy w łózku, a Jusia jadła swoje pierwsze śniadanko...
 
Agi czy to znaczy ze rodziłas w domu??? O, jak Ci zazdroszcze straszliwie!!!!!! To moje marzenie i mam nadzieje, ze przy ktoryms dziecku sie spełni...:tak::tak::tak:
 
Tak. Rodzilismy w domu. To było cudowne przezycie.
Jeśli tylko sie chce i nie ma przeciwwskazan to naprawdę polecam.
A TY miałas jakieś p-wskazania?
 
Przeciwskazan nie mialam. Ale tez nie byli poloznej, ktora zdecydowala by sie nam pomoc. Mieszkamy w` malym miasteczku i tutaj o to trudno.
 
reklama
My mieszkamy w dużym mieście , ale o położną też było trudno.
Długo szukaliśmy na różnych forach internetowych jakiś namiarów, ale wreszcie sie udało. Jakies 6 tyg przed porodem. Ona sama mówiła ze to troche póżno, ale na szczęście spełniliśmy wszystkie jej warunki i się udało. Oczywiscie sprawdziliśmy jej kwalifikacje, popytałam znajome pielęgniarki, położne czy Ją znają-i miały dobre zdanie.
Następne dziecko też tak chcemy urodzić.
Oby okoliczności sprzyjały-tego Wam i nam życzę. :-)
 
Do góry