Spróbuje ja opisać swój poród.
28.10. wieczorem pojechałam na ktg. Powiedziłąm lekarzowi o tym moim czopie z krwią, który miałam od paru dni wiec wział mnie na badanie. Stwierdził że mam 2-3 cm rozwarcia i kazał przyjechać na drugi dzię rano powtórzyć ktg.(chyba zę w wcześniej coś sie zacznie) . Więc 29.10 jestem na ktg, dyżur ma moja gin, znowu mówię o tej krwi, znowu birze mnie na badanie. Jest już 4 cm rozwarcia, więc zostawia mnie w szpitalu. T u cały dzieńsię nudzę nic się nie dzieje, czekam azsię coś zacznie. Za oknem świeciło piekne słońce, co bardzo optymistycznie mnie nastroiło, nic się nie bałam. Tak dortwałam do dnia następnego. Rano obchód, moja gin zdziwiona że nic się u mnie nie rozkręciło. Biorą mnie na badanie, jest 6 cm rozwarcia. ( ja czyłam się normalnie. Miałam lekkie skurcze ale tak jak od wielu dni). Głodna bez śniadania, idę na porodówkę. Trochę się przestraszyłam, ale dalej nie dowierzałam ze to już poród. Zadzwoniłam do M że idę na porodówkę.
Wchodze na salę, która wydała mi się salą tortur, to łóżko takie brr..
Położyli mnie, zrobili ktg, gin uwolniło wody płodowe, zaczęło ze mni e cieknąć. POtem Kazali chodzić i chodzić. Przyjechał z pracy mój M, był na poczekalni więc sobie do niego chodziłam i gadałam z nim. Byłam w tej ogromnej koszuli i trzymałam sobie rękami podkład,a M chciał mi robić zdjęcia ale mu nie dałam. Byliśmy w dobrych nastrojach, ja smiałam sie ze podczas okresy bóle miałam większe. Ale wszystko do czasu.
Tak od 12-13 humor misię popsuł bolało coraz mocniej, nie miałam siły ani ochoty chodzić do M i się położyłam. A wogóle to byłam sama co jakićś czas przychodziła położna zobaczyć co ze mną, posłuchać tetna. Pyta czemu nie chodzę a ja na to ze nie mam siły. Nie ucieszyła się.
Leże, boli coraz bardziej , a ja jestem sama. Momentami bałam sięże spadnę z łóżka. Zaczynam się wkurzać i jęczę z bólu. To było najgorsze leżysz i czekasz a boli jak ......
W końcu uczucie jakby chciało się kupę. Mówięto położnej i nagle zleciało sie duzo ludzi lekarz, zakładają jakieś fartuchy, świecą lampy. Położna mówi mi, ze chciałaby abym w czasie skurczu zrobiło trzy parcia. Tak robiłam. Gdy skurcze były dłuzsze, żeby nie marnować bólu parłam czwarty raz. Mówili mi że idzie mi świetnie, wię c robiłam tak dalej. W końcu czuję wszystko na raz cięcie , przechodzące dziecko. .. Jest czuję zę wyszło, co za ulga. W między czasie było mi zimno. Cała się trzęsłam, przykryli mnie chciałam żeby ktoś mnie przytulił i moje dziecko też, wydawało mi się ze czuje się tak jak ja, że też trzeba je przytulić.
Wszyscy mnie chwalą, mówią żę nic tylko dzieci rodzić. Możecie sobie wyobrazić co w tym momenicie pomyślałam. Szaleni. Po zwazeniu dziecka (3950) lekarz mówi Agnieszka jesteś wielka.
Potem lekarz mówi, ze musze teraz urodzić łóżysko. A ja na to O NIE!!! (Mój M słyszał to na poczekalni). Lekarz mówi ze nie bedzie boleć wiec pre. Poszło lekko. Potem bardzo nieprzyjemne i bolące zszywanie. Po porodzie miałam wstret do bólu i to go spotęgowało.
W końcu wywieźli mnie z sali, leżałam obok poczekalni M był przy m,nie. Był mi wtedy potrzebny ale też wyganiałam go do dziecka żeby nie było samo. Iguś leżał pod lampą. M kursował pomiędzy nami i mówił mi co u niego.Ziewał sobie i kichał.
Wprawdzie M nie było przy porodzie ale wszystko słyszał. Poczekalnia była na przeciwko sali porodowej. Mowił że łzy mu ciekły jak jęczałam z bólu, lepiej się poczuł jak słyszał, ze dobrze idzie i popłakał się jak usłyszał płacz dziecka. POród niby nie wspólny ale przeżyliśmy go razem. Ja wiedziałam ze on jest blissko.
Wcześniej W czasie bóli cieszyłąm się, że go nie ma bo bym się tylko na niego darła. Brakowało mi go na samym końcu, kiedy chciałam żeby ktoś mnie przytulił.
Ogólnie poród wspominam dobrze, choć nie potrafię jeszcze powiedzieć, ze jestem gotowa przeżyćdo drugi raz. Ale prawdą jest to co mi wszyscy wcześniej mówili: zapomina się. Zwłaszcza to co najgorsze.
Chcę jeszze napisać że miałam wspaniałą położną. Osoba zupełnie obca, nie opłacona, bardzo mi pomogła. Jestem jej bardzo wdzięczna. Ogólnie jeśli chodzi o personel mam dobre wspomnienia.
Tylko po tygodniu, po zdjęciu szwów bardzo popsułam sobie zdanie o lekarzu, który był przy porodzie, ale to już oddzielna historia.
Teraz mogę napisać, że poród da się przeżyć
![tak :tak: :tak:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/yes2.gif)
.