reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Nasze porody

Mały śpi więc może ja opisze swoje przeżycia niebede tego po napisaniu czytać bo nieche do tego wracać:

22 sierpnia stawiłam się według zalecenia swojego gona na oddział patologii ku mojemu zdziwieniu niebyło miejsca i mnie nie przyjeli bo było brak postępu zero skurczy rozwarcia nic. Ja czułam podświadomie że musze do końca tygodnia urodzić nieumiem tego uczucia opisać to niebyłam wygoda czy zniecierpliwienie poprostu przeczucie. Mój mąż i ja stwierdziliśmy oddwaniamy całe województwo gdzieś muszą Cię przecież przyjąć a wszędzie brak miejsc tylko po 14dni po terminie lub z porodem a ja miałam termin na 13 i 17 sierpnia... Rano 23 wsiedliśmy do samochodu pozyczylismy kase i w drogę. Wcześniej sprawdziliśmy w internecie gdzie można się udać jakie są warunki i jak wygląda opieka nad noworotkiem. Zdecydowaliśmy Gdańsk- klinika Swissmed. Zatelefonowaliśmy powiedzieliśmy w czym rzecz i kazano nam przyjechać. Drogę zniosłam świetnie ok 3,5godziny jazdy cały czas zastanawiałam się czy dobrze robimy czy nieryzyykujem za bardzo przeciez niezanłam miejsca tylko sprawdzilismy jak wypada na tle innych szpitali był 2 w polsce. Po przyjeżdzie zbadano okazało się że lekarz żle określił termin porodu bo mały był już ok 12dni do 14 po terminie. Podłączono mi oksy gdzie zaczeły się robić skurcze. Po odłączeniu lekarze czekali na rozwój wydarzeń ale cisza skurcze ustały. 24 sierpnia rano obudziłam się zrobiono mi badani brak postępu porodu podano mi żel. Po paru godzinach ok 15tej zaczął mnie boleć brzuch czułam ze coś się dzieje. Przyszedł lekarz i mnie zbadał jest rozwarcie na 1,5 czekali do 3-4cm przebili błony kolor ok. Po przebiciu rozwarcie szło dalej. Czułam coraz mocniejsze skurcze podano mi zzo. Pomogło czułam się lepiej choć skurcze były ok 21 już nie do wytrzymania. Położna i lekarz stwierdzili rozwarcie na max działamy! Skurcze były juz chyba co 2-1min czułam jak główka się przesuwa byłam na wpół przytomna mimo znieczulenia. Lekarze proszą żebym parła a tu nic brak skurczy partych więc sama musiałam przeć i oddychać zarazem podano mi tlen bo czułam że trace siły...
Nagle lekarze podjeli szybka decyzje widzą mnie w takim stanie przezucili mnie na stól i na blok operacyjny. Podano mi znieczulenie ogólne brak całkowitej świadomości jakbym spała dziwne uczucie...Cały czas na sali porodowej i na sali opreacyjnej byłam ze mna moja mama. Pamiętam tyle że przewieziono mnie do pokoju juz po ja zamroczona cały czas pytałam o Patryka mojego synka bałam się...Wsadzili go do inkubatora bo miała zmarzniete nózki i rączki do dziś mu tak zostało. Na drugi dzień gdzie byłam bardziej kumata przywieziono pakazać mi maluszka łzy mi leciały niemogłam się uspokoić ze to po wszystkim. Potem przyszedł ordynator okzało się że mały się zaklinowała i miał zawinięta dwa razy wokół szyi pępowine która była za krótka by mogł wyjśc noramalnie. Niewiem co by było gdybym nietrafiła do tego szpitala. Jak o tym myślę łzy same lecą po policzkach. Cieszę się że wszystko skończyło się dobrze że maluszek jest zdrowym i silnym chłopcem. Myślę że czuwa nad nim jakis jego aniołek opatrzbności i że dzięki niemu dane nam było się spotkać...
Nie bede pisać bardziej szczegółowo o tym wszystkim bo by jeszcze pisać...

 
reklama
Natalka gratulacje wytrwałości, rzeczywiście miałaś ciężka sytuacje:-(ale najważniejsze że juz po..i synek zdrowy:-Dja miałam lekki poród(chodziaż parte powstrzymywane były masakryyczne)ale też wole nie wspominać tego bólu:baffled:
 
Natalka dobrze ze juz po wszystkim, gratuluje sily i ....synka:tak:Ja bez znieczulenia to pewnie bym z bolu umarla, bo zemdlec zemdlalam.
Kira u mnie znieczulenie kosztowalo 330 euro i kasa chorych nie zwrocila ani centa.Nawet jesli ktos powie ze polskich dochodow nie wolno porownywac z zagranicznymi, to i tak jak na tutejsze dochody to drogo jak cholera.:eek::baffled::sorry2:

A ja tak chcialam urodzic na zywca, gdyby maly sie nie przekrecil w ostatniej chwili urodzilabym bez znieczulenia ,widocznie tak mialo byc.
 
Hej :-)
mam chwilke i moge wreszcie usiasc wiec podziele sie z wami moim porodem :tak:

Termin mialam na 26 sierpnia. To była niedziela. W poniedzialek rano odszedl mi czop, ale caly dzien nic sie nie wydazylo. Polozylam sie wczesnie- ok 21. O 22:30 obudzily mnie skurcze silniejsze niz przepowiadajace. Wylezalam pól godziny i musialam wstac .Skurcze mialam co 8-6 minut .Po godzinie zaczelo mnie czyscic wiec wiedzialam ze juz nie ma odwrotu. Skurcze co 5-4 minuty. Obudzilam rodziców ,zielam prysznic i o 24:40 bylam w szpitalu. Polozna stwierdzila rozwarcie na 4 cm, co mnie bardzo ucieszulo bo skurcze byly juz dosyc bolesne. O 1 godzinie lezalam juz pod ktg . Potem lewatywa , prysznic, juz nie umialam wystac Podpieralam sie sciany. Rozwarcie na 6 cm. Kazali mi sie polozyc na lewym boku, ze tak bedzie niby szybciej . Obok lezala jedna kobieta z mezem. strasznie sie wydziewala .O 3 mialam juz 8 centymetrow . Polozna smiala sie jak przyszla ze wygladam jak na Hawajach , podparta z usmiechem na twarzy . I od tego momentu pogorszylo sie. Skurcze mialam juz tak silne ze nie wiedzialam juz co mam robic. A postepu brak. I tak 2 godziny .
W koncu cos ruszylo ale jeszcze nie bylo pelnego rozwarcia . O 6:20 przyszedl ordynator i przebili mi pecherz plodowy. Dziwil sie ze mam tak duzo wod .
Kazal oddychac przepona , zeby glowka zeszla calkiem na dol .No to staralam sie jak moglam. Przyszedl kolejny skurcz . Masakra. Chwile potem kolejny , jakby slabszy i nastepny ... i tu szok! Nagle bezwolnie zaczelam przec. Wolam siostre ze parte i nie umiem sie przewrocic na plecy ! Zbiegli sie wszyscy, nie wiem ile bylo tam osob wokol mnie ale w napewno. Wsadzili mi deske pod plecy, porozkladali migiem jakos to lozka w fotel i czekamy na nastepny skurcz. A tu coraz slabsze skurcze, wiec zaczelam przec ja tylko cos sie zblizalo. Dwa parte i polozna poinformowala mnie ze dziecko ma duzo ciemnych wloskow . A ja w szoku ze jeszcze glowka nie wyszla calkiem i oczy otwozylam szeroko, za co dostalam ochrzan . Trzeci party jest glówka ,a ja juz nie mialam sily . Przy nastepnym patrze, a tu dziecko juz do polowy i w tym momecie jak je zobaczylam zawzielam sie i nie czekajac na skurcz parlam ile wlezie. Kolejny ochrzan ale dzidzia na zewnatrz i u slyszalam ten 1 krzyk .
Poplakalam sie i usmiech mialam od ucha do ucha. Uslyszalam jeszcze ze to chlopiec i dostalam go na brzuch .
Cala akcja od przebicia pecherza do narodzin trwala 10 min a 1 okres porodu 7 godzin i 20 min. + 30 min lezenia w domu .
Kacperek urodzil sie 28.08.07r o godz. 6:30
mial 54 cm i 3.800g :-D
Mialam naciete i szyte krocze, 4 szwy , czuje je do tej pory, choc minal tydzien.
Potem dwie godziny lezenia pod obserwacja i jeszcze przez 12 godzin nie wolno mi bylo wstawac.
Wyszlam ze szpitala w 4 dobie.

To byla dla mnie masakra ale juz nie pamietam o tym .
Bede to miala na pewno na uwadze przy planowaniu 2 dziecka:-D


 
dziewczyny, szczerze gratuluję tym, co takie trudne porody miały. Chyba sobie nie potrafię wyobrazić, jak Wam musiało być ciężko w pierwszych godzinach/dniach po porodzie.

Jak widać każda ciąża i każdy poród inny. Nic się nie da przewidzieć.
 
ja tez postanowiłam podzielić sie z Wami moimi przezyciami podczas porodu:

zaczeło sie w sobote 1.09 w nocy skurcze juz byly silne i regularne także o mało co nie pojechaliśmy do szpitala ale po dwóch godzinach przestało boleć i nawet zdołałam sie przespać później niedziele jakoś zleciała hihi do wieczora wieczorem zaczeło sie na nowo najpierw mało bolesnie a o godzinie 24 już na maksa!! poszłam pod prysznic później sie położyłam znowu zaczełam chodzić po mieszkaniu w poszukiwaniu wygodnego miejsca i o 2 w nocy postanowiłam sie położyć skurcze już były regularne ale co ok 10 minut wiec nie wiedziałam czy to juz czy jeszcze czekać.Zasnełam na chwile i o godz 4.10 obudziłam sie bo okazało sie że odeszły mi wody (uff na szczęście w domu)więc szybko zaczeliśmy sie zbierać i o godz.5.00 byłam juz w szpitalu. zawieźli mnie na porodówkę samą bo mojego A wysłali jeszcze do domu bo niby jeszcze czas. Leżałam cały czas bo cały czas sie ze mnie lało a postęp porodu był mały dobrze że jeszcze skurcze były na tyle małe że leżałam bez znieczulenia.Jak juz rozwarcie było na 5 cm pozwolili mi zadzwonić do mojego chłopaka aby przyjechał i powiem wam że gdyby nie on to ja bym chyba tam zwariowała! (a ja chciałam aby przyjechał bo miał kase na znieczulenie)gdzies o godzinie 16.00 poród zaczął iść do przodu i przebili mi pęcherz położna powiedziała że jest postęp więc znieczulenie nie bedzie potrzebne!!(na reszcie-tak sobie pomyślałam) rozwarcie 7 cm później 9 a później PRAWIE 10 i na tym niestety staneło!! to było tragiczne miałam skurcze parte chyba przez 3 albo 4 godziny i nie mogłam jeszcze przeć!!! mój dzidziuś nie chciał wejść do kanału rodnego i cały czas był dość wysoko. Dlatego decyzja o cc była dla mnie wybawieniem!!
szybciutko podpisałam zgode na cc i pojechałam na blok a tam już wszystko potoczyło sie bardzo szybko.Dopiero później dowiedziałam sie że zagrażała mi zamartwica płodu ale na szczęście wszystko skończyło sie dobrze i mój mały uparciuszek był na świecie!!! A jak sie dowiedziałam że to chłopczyk ( wcześniej nie wiedzielismy kogo noszę pod serduszkiem) i dostał 10 pkt to łzy same popłyneły mi z oczu szkoda tylko że musiałam czekać aby Go zobaczyć do następnego dnia ale gdy go ujrzałam to wiedziałam że już zawsze będę kochać to maleństwo!!
żałuję tylko że mojego Adama nie było przy mnie kiedy maluszek sie rodził no ale takie wymogi szpitala.

wszyscy mówią że tego bólu sie nie pamięta ale ja chyba długo będę pamiętać!!

jestem szczęśliwą mamą Maciusia chociaż juz pokazuje chrakterek!!
 
aniulka te 3 czy 4 godziny partych skurczów ktore musiałaś powstrzymywac to była pewnie masakra!:szok:!wiem bo sama je miałam tylko u mnie one trwały naprawde krótko(ale strasznie sie bałam że jak pre, bo nie mogłam nad tym zapanować to coś złego zrobie małemu), dobrze ża twój junior zdrowy:-D:tak:ale w twoim przypadku to jakby dwa porody hehe no bo przezywałas skurcze i to aż do 10 cm rozwarcia a potem jednak i tak zrobili cesarke....ach :dry:
 
Aniulka doskonale Cie rozumiem bo miałam to samo,tylko u mnie parte trwały 2 godz przy rozwarciu 7 cm:no:i cesarka też była wybawieniem-blagałam po jakiejs godzinie zeby juz mnie pocięli bo nie wytrzymywałam:no:Dobrze ze dzidzia zdrowa i na pewno kiedys zapomnimy o tym co przezylysmy:tak:maluszki wiele wynagradzaja:-)
 
no to czas na mnie...

28 sierpnia poszłam do szpitala na ktg,po zapisie lekarz stwierdził ze mu sie nie podoba i mam zostac na obserwacji,troche spanikowana pojechalam do domu po rzeczy i wrocilam,przez pierwsze 2 dni robili mi dwa razy dziennie ktg,zbadali mi wody plodowe i zrobili usg,na ktorym wyszło ze dziecko jest w 37 tyg:confused:
jednak 4 dni po terminie ktory mialam na 26 sierpna wg OM podlaczyli mi kroplowke,skurcze mialam ale tylko na wykresie,nic nie odczuwalam,lezalam tak chyba 6 godzin i nic...nie bede sie zabardzo skupiala a sszczególach dlatego napisze tylko tyle ze co 2 dni mialam kroplowke,było ich w sumie 4,nie pytajcie ile mnie to nerwow kosztowało,szczególnie ze zadna z nich nie skutkowala,a nawet skurcze odczuwalam mniej niz przy pierwszej. mialam dwa razy robiony masaz szyjki (PASSKUDZTWO!!!!),ale po drugim masazy w nocy z 7 na 8 wrzesnia czułam bóle brzucha,ale tylko takie jak na okres,rano o 8 zglosilam to lekarzowi,wzial mnie na badanie,stwierdzil ee mam rozwarcie na 3 palce i ze dzis bede rodzic(!!!!) oczywiscie nie wierzylam w to(po tylu próbach), i tak o 11.30 wzieli mnie na porodowke,podlaczyli ktg,skurcze faktycznie byly wieksze,ale ja czułam tylko twardnienie brzucha i ten ból w dole brzucha jak na okres,polozna i lekarz caly czas mowili ze ma mnie bolec cały brzuch a nie tylko dół...no wiec czekalam,ale koło 13 przyszedł lekarz i przebił mi wody,dosałam tez zastrzyk na rozwarcie...zadzwwoniłam po mojego A. przyjechal dopiero o 15.30,a od 14 ból w dole brzucha był coraz wiekszy,jak juz mój mąż przyjechał byłam spokojniejsza psychicznie,ale bóle były coraz wieksze (i cal czas tylo w dole brzucha),skakalam na piłce,polozna kazala mi robic przysiad podczas skurczu,od 16 umieralam juz z bólu,ale robiłam przysiady,mąż mi pomagał. Polozne stwierdzuly ze jeszcze tak ze 3 godziny,byłam w szoku,bo bóle były nie do zniesienia,przed 17 zaczelam krzyczec ze ja juz mam parte skurcze,no i faktycznie rozwarcie juz maksymalne,poozylam sie juz na łózku i sie zaczelo,parłam ale jakos nic nie szło,ciagle miałam mocniej ale jak jak nie umiałam:confused: okazalo sie ze tak naprawde to parłam zle dopiero pozniej uswiadomilam sobie jak to ma byc naprawde,ale mimo wzystko nacieli mi krocze,głowka wyskoczyła,a reszta to juz była chwila i o 17.13 mialam mojego skarbeńka na piersi,uczucie najwspanialsze na swiecie,akura ez wlasnie moment chcialabym przezyc raz jeszcze...

troche sie rozpisalam,ale podczas tych 2 tygodni wiele przezylam,wiele nerwów straciłam...ale faktycznie teraz juz to jest niewazne,o wszystkim zapomniałam:-)bo w sumie sam poród nie był taki zły bo nie trwał tak długo,ale wsystko jest warte byle miec takiego skarbka przy sobie:tak:
 
reklama
czesc dziewczynki.rzadko tu zagladam bo doslownie nie mam chwili dla siebie ale porod oczywiscie opisze bo juz minal ten pierwszy szok.nie bede klamac nie bylo przyjemnie i nie chcialabym drugi raz brac w tym udzialu.
tak wiec u mnie ciaz przenoszona.po 11dniach mialam sie stawic w szpitalu na zalozenie tzw.balonioka ktory mechanicznie mial doprowadzic do rozwarcia szyjki macicy.w dniu zgloszenia mialam 1,5cm i to byulo za malo zeby podac oksytocyne.tak wiec zalozyli mi ten baloniak[zakladanie nic nie bolalo] i mialam z nim chodzic 6h bo tylko wtedy sie rozwiera.wiec dzielnie chodzilam i z pzrerawmi na skurcze ktore mi wywolywal.wyjeli mi go po9h,dopiero po tym jak sie upomnialam bo w szpotalu byl balagan.nie dowiedzialam sie jaki postep w rozwarciu bo lekarze nie mieli czasu zeby mnie zbadac[balagan:angry:niesamowity]i powiedzieli ze mam sie klasc a rano bedzie wywolywanie.tak wiec sie polozylam.ok23 obudzily mnie skurcze takie jak w tarkcie chodzenia z balonikiem wiec sobuie pomyslalam ze to taki efekt PO.nawet nie przyszlo mi do glowy ze sie zaczelo.skurcze bolaly ale juz na porodowce przekonalam sie co to znaczy prawdziwy bol[niestety]po chwili zachcialo mi sie siusiu wiec marsz do toalety i po drodze czuje ze boli boli bardziej niz w lozeczku.ale oczywiscie nadal nie wpadlo mi do glowy ze to juz.zauwazyla mnie taka dziewczyna na korytarzu i wlasciwie ona wyslala mnie do pielegniarek po tym jak widziala jak chwytam sie parapetow co pewien czas.no wiec poszlam i slysze haslo[nawet mnie nie zbadali]:na porodowke zapraszam.troche sie wystraszylam.zanim mnie polozyli na lozku porodowym przez godzine chodzialam po korytarzach i ratowalam sie poreczami od schodow przy kazdym skurczu.na lozku wyladowalam o 24:30.podlkaczyli ktg i kazali lezec.latwo powiedziec bo ja juz sie na tym lozku wilam troszeczke no ale jeszcze dawalam rade.przyszla po godzinie polozna popatrzyla na ktg i slysze:no to mamy porod.tak tak wiem przeciez czuje :eek: w koncu mnie zbadali i slysze 3cm:szok:boze a ja myslalam ze juz z 8 conajmniej.zalamalam sie i pierwsze co powiedzialam to ze chce znieczulenie i to natychmiast.wiec pani pomaszerowala po formularz do wypelnienia.zabralam sie do niego z predkoscia swiatla ale niepotrzebnie bo baba wrocila do mnie po godzinie:wściekła/y:[a ja dalej sie wije jak waz z bolu]znow mnie zbadala i mowi ze mam juz 5cm i ze akcja porodowa idzie pieknie wiec za 2h bedzie po wszystkim i ze znieczulenie nie ma sensu.oj glupia bylam ze jej uwierzylam.zapytalam tylko czy bol przy 5cm jest taki sam jak przy 10[bo czulam ze bardziej juz nie da rady zniesc,wlasciwie juz nie radzilam sobie z tym co czulam]a baba na to ze juz bardziej nie bedzie bolalo.JAKA JA BYLAM GLUPIA.zgodzilam sie wiec wytzrymac.wiec napisze tylko tyle.rodzialm jeszcze 6h[akcja zatrzymala sie miedzy 8 a 9cm] bolalo tak ze przez ostatnie 3h to wlasciwie odjechalam i nwet oczu nie potrafilam otworzyc,wogole nie bylam w stanie wspolpracowac,nogi przy partych mi spadaly z podporek i generalnie bylam pewna ze nie dotrwam do konca.tragedia dla mnie to byl najwiekszy koszmar na swiecie i pisze to ku przestrodze.blagam was nie dajcie sie tak jak ja i rzadajcie zeby robili to o co prosicie bo mnie zwyczajnie oklamali i nie wybacze im do konca zycia bo przez to wszystko dlugo nie moglam dojsc do siebie w mojej glowie.po prostu bylam w ciezkim szoku a tu juz trzeba bylo dzidziusiem sie zajac.w dodatku wyobrazcie sobie ze nawet lewatywe zapomnieli mi zrobic.jak sie o nia zapytalam na porodowce to pani tylko szeroko otworzyla oczy i zapytala:jak to ?to nie zrobili pani na dole? no teraz to juz za pozno" nie bede wspominac jak wygladala moja pierwsza wizyta w toalecie po paru dniach.
no ale teraz najwazniejsze.moj skarb kochany.moja coreczka wazyla3800 i miala52cm. i co do tego mysle wszystkie jestesmy zgodne ze takie dzieciatko powoduje ze o wszystkim zapominamy.zwlaszcza terz gdy ma juz prawie miesiac i zaczyna byc coraz bardziej kontaktowa.wiec pomimo koszmaru porodowkowego zdecyduje sie na pewno na kolejne dzieciatko tylko ze tylko i wylacznie ze znieczuleniem! pozdrawiam was cieplo i gratuluje wszystkim ze tak doskonale sobie poradzilyscie na wszych porodowkach.dzielne mamuski:tak:
 
Do góry