reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Nasze porody (bez komentarza)

fazerkamm: Mam ciocię z wyciętą piersią z powodu raka i pracuje normalnie, jest optykiem i ma pracę manualną przy wstawianiu szkieł do okularów, więc chyba nie ma problemów z ręką. Poza tym jeździ samochodem. Możliwe, że Twoja mama miała przerzuty albo coś spaprali, skoro dostała grupę inwalidzką.

ch_aga: w szpitalu w Gdyni jak eks urodziła drugie dziecko i syn miał zapalenie dróg moczowych i leżał po urodzeniu sam na noworodkowym długo (ona niestety musiała wrócić do domu) to chodziłem często do niego i wchodziło się w ogóle tylnym wejściem i wisiały fartuchy, które trzeba było zakładać. Położne tak młodego pokochały, że trzymały go ciągle u siebie w pokoju i nie był na sali z innymi dziećmi. Karmiony był butelką, ale naturalnym, odciąganym pokarmem. Tylko lekarza nigdy nie można było złapać i dowiedzieć się przez 2 tygodnie co się z dzieckiem dzieje i jak wychodzą wyniki, a tylko lekarz mógł takiej informacji udzielić. Przez cały ten czas musieliśmy czekać na wypis dziecka ze szpitala, a nawet nie wiedzieliśmy ile będzie leżał, co mu dokładnie dolega itd.
 
reklama
Fazerka...ktoś mi opowiadał sytuację, że mężczyzna (znajomy) stracił nogę w jakimś wypadku...i co roku wzywali go na komisję, bo inaczej straciłby rentę....no, a grupy inwalidzkiej przyznać naturalnie nie chcieli:) lekarz w pewnym momencie się wkurzył i napisał..."przez ile lat mam jeszcze pisać, że ta noga nie odrośnie!!" no i DOPIERO wtedy przyznali temu facetowi grupę...:p:p
 
Witajcie :D
ja juz z Bartusiem w domku. Jak się urodził ważył 3300 g i miał 58 cm takie długie chude maleństwo, teraz zaczyna ładnie przybierać na wadze w ciągu ostatnich dni po 100 g na dzień 8O Od początku praktycznie karmię UU tylko w pierwszej dobie był dokarmiany.
W pon tydztemu pisałam Wam, że coś mnie kłuje w krzyżu w noncy te kłucie były co 10 min a od pólnocy co 5 ale stwierdziałam, ze nawet nie dzownię do gina bo skoro rano mam się stawić w szpitalu, potem odszedł czop śluzowy a jak byłam już w szpitalu okazało się, że mam regularne skurcze co 5 min :wink:
Co do porodu nie powiem zniosłam go źle, okazało się,że mam zrosty po laparo, macica nie chciała się obkurczać. Jak podali mi synka tak się rozpłakałam i nie mogłam uspokoić, ze az dr kazał zabrać małego odemnie bo za duże emocje dla mnie. Potem w takcie zaczęłam wymiotować, było mi duszno i nie mogłam oddychać dali mi coś jeszcze w żyłę i odpłynęłam, cc trwała u mnie baaardzo długo na pewno ponad 2 godz.
Nie mogłam się ruszać przez pierwsze 24 godz bo miałam załozony dren, później wstawanie masakra, miałam wrażenie, ze już nigdy nie będe normanie chodzić ale to tylko wrażenie, następnego dnia już bło coraz lepiej a teraz tylko trochę ciągną szwy
 
dren miałam włożony w ranę - tak jakby zaszyty w miejscu cięcia wezyk z dzirkami, przez który miał skapywac nadmiar krwi i czegoś tam - na końcu zbiorniczek, który ze 3 dni nosiłam w kieszeni szlafroka. Jak się potem okazało dren powinien być zdjęty po maxymalnie dobie, ale ze był weekend i sami stażyści na dyżurach, to jakoś nikt nie podjął odpowiedniej decyzji i chodziłam z tym po oddziale i straszyłam ;-) Ja i jeszcze moja sąsiadka z pokoju.

W poniedziałek przyszedł na obchód ordynator - ale się wkurzył!! Zrypał stażystkę jeszcze na sali taki był zły :szok: - że podstawowych rzeczy nie wie i takie tam. Wyjęli mi to zaraz po obchodzie (nic nie bolało). Na szczęście żadnych komplikacji nie było.
 
to teraz ja, może zdążę nim Milenka się obudzi

2 stycznia jeszcze koło 16.30 pisałam o nieregularnych skurczach męczących mnie od poprzedniej nocy. M. przywiózł dzieci ze szkoły, zajrzał do nas też brat mojego M. Zjedli pomidorową, ja już nie miałam apetytu, później zagoniłam dzieci do lekcji i koło 18.00 skurcze stały się regularne co 10 min. później co 8, więc zadzwoniłam po mamę, spakowałam dzieciom ubrania na tydzień i wszystkie książki do szkoły, koło 19.00 rodzice zabrali chłopców do siebie, zadzwoniłam do gina, że skurcze już co 5 min. niestety krzyżowe, pojechaliśmy do szpitala. Na IP okazało się, że jest rozwarcie na 3 cm, ale to 3 dziecko, więc szybko na porodówkę. Najpierw było KTG 30 min. a później już mogłam chodzić, skakać na piłce, itp. Dla mnie najlepsze było chodzenie, tylko co 20 min. musiałam wrócić do sali na badanie tętna małej. Koło 22.30 było rozwarcie 5 cm, lekarka i położna namówiły mnie na zzo, niby miałam przy poprzednich porodach, ale wciąż bałam się wkłucia w kręgosłup. ednak wszystko gładko poszło i za chwilę już nic nie czułam. Wtedy lekarka przebiła pęcherz płodowy, oczywiście wcześniej pytając mnie o zgodę, skurcze chwilowo się nasiliły, ale po chwili wszystko się wyciszyło - powodem był za niski poziom cukru, co zatrzymuje akcję porodową, dostałam kroplówkę z glukozy i oksytocynę, ale przy zzo wcale mi nie przeszkadzała. Dochodziła północ,po oksy poczułam 3 skurcze, niezbyt mocne - na KTG około 50 - i silne uczucie rozpierania w kroczu i pochwie, położna mnie zbadała, już była widoczna główka. Położna chciała ochronić mi krocze, jednak nie byłam w stanie przeć, tak bolała skóra, trzymały mocno blizny po poprzednich porodach, zgodziłam się na nacinanie i wtedy od razu Milenka się urodziła - była godzina 0:16, później łożysko, znieczulenie do szycia, szycie dosyć długie, ale bardzo dobrze wykonane - w ogóle nie miałam problemu z siadaniem. Przez cały poród był ze mną mój mąż, a godzinę po porodzie stwierdził, że bardzo ładnie wyglądam i wcale nie widać, że dopiero co rodziłam, czułam się świetnie, zupełnie nie zmęczona.

W porównaniu do poprzednich porodów, wszystkie w tym samym szpitalu, widzę dużą zmianę w podejściu do rodzących, byłam pytana czy wyrażam zgodę na jakąkolwiek ingerencję, typu podanie oksy, przebicie pęcherza, nacinanie, zabranie dziecka do badania, do zzo wręcz przekonywały mnie lekarka i położna, mówiąc "po co pani się będzie męczyć" znieczulenie do szycia też dostałam bez proszenia. Czułam się jak człowiek, a nie przypadek medyczny. Przez cały poród towarzyszyła mi jedna położna, super kobieta, jestem jej bardzo wdzięczna.

Trochę chaotycznie, ale to z pośpiechu, mam Milenkę na rękach.

Życzę Wam takiego porodu jak mój.
 
Iga zazdroszcze i ciesze sie, ze masz tak mile wspomnienia z porodowki, jednak widac , ze niektorzy maja podejscie do rodzacej i sa w stanie pomoc zniesc ten bol..... bravo dla Twojego szpitala!!!!

Gabrys ja bez wiekszego bolo w 4-5 dobie jakos dalo rade..... ale dodzisiaj jeszcze troche boli a to juz 8 doba.....
 
reklama
Do góry