Młoda-przyszła-mama:
ja tak rodziłam i zamierzam ponownie w poniedziałek
mój szpital robi planowe cc po skończonym 39 t.c., czyli nie czekasz na akcję, tylko stawiasz się w wyznaczonym dniu na IP. 8h przed nie jesz i nie pijesz. Przyjechaliśmy na 8.00 rano, wzięli wszystkie wyniki, usg, skierowanie koniecznie!, RMUA itd. Podpisujesz papier, że chcesz cc. Chyba mnie nie badali już na fotelu, nie pamiętam. Przebrałam się w szpitalną koszulę, założyli mi wenflon, dostałam 1 czy 2 kroplówki, w międzyczasie poprawili moje "golenie" i pojechaliśmy na salę oper. W moim szpitalu mąż może być, jak chce. Siedział za moją głową. Na wys. piersi rozstawili mi parawanik. Przyszła pani anestez., wcześniej chyba miałam głupiego jasia, a ona zrobiła mi znieczulenie w kręgosłup (nic nie boli), bo miałam zniecz. podpajęczynówkowe. Od razu zniknęło czucie od pasa w dół. Przyszło 2 ginów, pielęgniarki, chyba neonatolog stała obok. Po 5 min, wyciągnęli dziecko (uczucie , jakby ktoś grzebał ci w torebce hehehe, nic nie boli, ). Pokazali , zajęła się nią pani dr standardowo, waga itd. Mnie czyścili i zszywali. Całość miała trwać 1-1,5 h, a chyba zamknęliśmy się w 40 min. Dłużej trwa zszywanie, wyjęcie dziecka to moment. Atmosfera na luzaka, ginowie żartują, mile wspominam. Potem przewieźli mnie do sali pooperacyjnej, mąż był ze mną, a dziecko po 1 czy 2 h było już z nami i wtedy przystawiałam je do piersi.