Kurcze jak sobie wyobrażam jak moja Natalia walczy z innym szkrabem o zabawkę, to nie mogę się powstrzymać od śmiechu, może dlatego, że nie miałam okazji widzieć czegoś podobnego i wydaje mi się to takie dziwne i zabawne. Dwa małe szkraby walczą o swoje
Antar życzę Zosieńce wszystkiego najlepszego! By rosła w zdrowiu radości i miłości, jaką bez wątpienia ją otaczacie
![Smile :) :)](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
Jak wypadła ceremonia zdmuchiwania świeczki urodzinowej ?
![Smile :) :)](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
My mamy równy miesiąc do roczku i już czuje szmery w brzuchu na samą myśl o odnowieniu wspomnień sprzed roku. Niesamowite. Zastanawia mnie, czy czas tutaj zrobi swoje i przygasi entuzjazm wobec tych wspomnień, czy też zawsze będą one dla mnie tak niebywałe, tak żywe.
Ja też próbowałam Natalię przestawiać na jedno spanie i wychodziło przez kilka dni, pod warunkiem, że były spokojne, bez wizyt i wyjazdów.
Codziennie pierwsza drzemka ma miejsce około 12.00 -jak zawsze. Najczęściej trwa ona max godzinę, chyba że kładę się z nią, wtedy dobija do dwóch -ale ma to miejsce sporadycznie. Kolejna drzemka wypada około 16.00 jeśli jej nie było, to od 18.00 rozpoczynała się wielka walka o przetrwanie na jawie, pełna wzlotów i upadków i czasem mała zasypiała na siedząco, bez smoka, lulania i mimo mojego przeszkadzania. Gdy jednak udawało ją się przetrzymać, wówczas o 21.00 mogłam ją usypiać.
Widząc co się dzieje stwierdziłam, że jednak nie ma sensu męczyć jej tym przetrzymywaniem, skoro tak krótko śpi podczas pierwszej drzemki, to nic dziwnego, że nie wystarcza jej to. Wróciłam do starego rytmu, bo wole ją położyć o 16.00 na około godzinkę, a potem około 22.00 usypiać już na noc, niż ryzykować, że nie wytrzyma i zapadnie w sen około 19.00, wyśpi się i później będziemy się męczyć do północy, bo tak również bywało.
ardzesh ależ przygoda z kotem. Ja nie przepadam za tymi zwierzakami właśnie dlatego, że jako kilkulatka miałam styczność z taką nawiedzoną kotką, u sąsiadki, koleżanki mamy. Kotka ni z tego ni z owego rzucała się z pazurami na mnie sparaliżowaną strachem, każdorazowo kiedy pojawiało się to wredne kocisko. Do dziś nie pojmuję dlaczego widziała we mnie takie zagrożenie, chyba nie lubiła dzieci. Miałam wrażenie, że jak tylko na nią spojrzałam, spotkałam jej spojrzenie, ona szykowała się do ataku. Może jako dziecko wyolbrzymiłam wagę i częstotliwość tych zdarzeń, ale bardzo zapadło mi to w pamięć.
Z wyglądu są słodkie, ale raczej nigdy nie będę mieć w domu kota.