Drogie dziewczynki, jestescie kochane, dziekuje, jak sie pewnie domyslacie mam mega doly i na codzien choc raz mnie dopadaja zle mysli, bo przeciez nie tak mialo byc. W praktyce wyglada to tak, ze od dwoch dni szpikuja moje dziecko 4 roznymi cytostatykami plus w tej chwili 2 antybiotyki doustne przeciwko infekcjom (ma zalozone 2 cewniki, o ktore trzeba odpowiednio dbac) i potencjalnemu zapaleniu pluc, plus do tego jakis lek przeciw wymiotom i oslonowy do smarowania w buzi. Julianek nie chce pic tych swinstw, wymiotuje, robi bardzo wodniste kupki, placze i pewnie mu niedobrze, po kazdym takim dniu przybiera 300 gram, to oczywiscie dzieki ogromnym ilosciom plynow z kroplowki do przeplukiwania organizmu, ktore, mam taka nadzieje, wkrotce z niego wyjda. Odpornosc dziecka staje sie powoli zerowa stad te tysiace lekow, nie wiem jak sobie poradzimy w domku, zbyt duzo tych nakazow i zakazow, bo jesli chodzi o chemioterapie to odbywa sie ona w cyklach 3-tygodniowych (1 tydzien chemia w szpitalu, a potem dwa tygodnie w domu z dochodzeniem do kliniki na przeplukiwania i badania). W domku czyhaja na Julianka bakterie i inne potencjalne niebezpieczenstwa, dlatego mamy zakaz przebywania w przepelnionych pomieszczeniach, spania w pomieszczeniach z kwiatkami doniczkowymi, przechowywania orzechow no i oczywiscie przebywania z ewidentnie chorymi osobami. Julianek zaszczepiony byl tylko raz, teraz dalsze szczepienia odpadaja i nie wiem, kiedy bedziemy mogli je nadrobic.
Tu nie mamy rodziny, moja mama byla u nas przez caly tydzien, by sie zajac Flavia, teraz juz pojechala, w srode przylatuja tesciowie na 2 tygodnie to tez troche pobeda z Flavia, by moj maz mogl popracowac, a potem pewnie przywiezie ja do dziadkow do Polski na 2 tygodnie, o ile nie bedzie protestowala, bo nigdy nie byla bez co najmniej jednego z rodzicow. A potem to trzeba bedzie jej zalatwic przedszkole przynajmniej na popoludnia. Chcialam ja tam poslac dopiero w przyszlym roku, ale teraz nie ma wyjscia. Martwie sie, ze jak tylko ja tam posle to przyniesie jakies choroby, na ktore nie mozemy sobie pozwolic.
Flavia chyba nie do konca rozumie cala sytuacje, zaakceptowala juz fakt, ze mama musi zostac z Juliankiem w szpitalu, i chyba tez sie martwi, widzac Julianka z tymi wszystkimi rurkami wychodzacymi z malego cialka. Pokochala go w swoim malym serduszku i w kolko powtarza tylko Julianek chory, dobry Julianek i glaszcze go. Moje kochane dzieci. Jest bardzo ciezko, a to dopiero poczatek...