reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Nasze maleństwa - pediatra, problemy, radości, jak rosną nasze pociechy

reklama
Witajcie mamuski:)
Czy mnie jeszcze pamiętacie?

Ja jak zwykle tylko poczytać wpadłam, ale wiadomość od Eluni o Agnieszce mnie zmroziła na chwilke , więc sie odezwać chciałam że i ja kciukasy zaciskam za zdrówko dla niej i fasolki.Oby wszystko było ok.
ciężaróweczki- trzymajcie sie dzielnie, no i powodzenia:0
Co do nocnikowania, to z dumą się chwale ze dzięki niani mój Max siusia i kupca na nocnik. Na noc zaraz przed spaniem mały robi siusiu, potem jak sie budzi rano to od razu nanocnik go sadzam, po nocy pielucha jest suchusieńka, tylko lekko zgnieciona;)w ciągu dnia jeszcze zdaza mi sie nie " upolować" małego na czas, ale gdy jest z nianią , jest bezbłędnie.Co mnie cieszy bo mam juz dość tych pampków.To tyle na szybko, lece dalej Was poczytać na innych tematach. Buziaczki dla Was kochane mamuski.
 
dziewczynki wiadomośc od Agniesi, z mała wszystko oki, sytuacja opanowana, we wtorek chyba wypuszczą ją do domciu, także i Agniesia i Lili pozdrawiają cieplutko
 
Tak ,tak jak u dziewczyn mój Niko też przed spaniem siusiu i rano jak się obudzi i praktycznie pampki z nocy są suche .Czasami się zdarzy ,że ma raz nasiusiane ,więc zapobiegawczo jeszcze mu zakładam na noc
 
Hej :-)
Dziękujemy bardzo za kciukasy, przydały się :-)
Jak widać już w domciu jesteśmy. Niestety nie wczoraj a dopiero dziś nas wypuścili, bo w poniedziałek gdy skonczyły się plamienia złapały mnie skurcze, no ale w końcu sytuacja opanowana i teraz leżenie w domu. Tak jak Elunia pisała - dziękuję Ci bardzo za przekazanie wieści :-*, do szpitala zgłosiłam się z krwawieniem. Zaczęło się już w czwartek wieczorem około 22, ale myślałam, że to może przejściowe i postanowiłam przeczekać do rana. Wzięłam luteinę i "słuchałam" brzuszka, sprawdzałam ruchy. Gdy wstałam rano wkładka była czysta, ale wystarczyło że trochę się poruszałam, a znów zaczęło się krwawienie. Nie było na co czekać, ubraliśmy się i Wercię, bo nie mieliśmy z kim ją zostawić i do szpitala. Tam był mój lekarz, więc poszłam do niego na oddział. Po badaniu okazało się, że krwawienie jest spore, więc bez dyskusji na oddział. Tam leżenie plackiem, leki, spanie - dużo spania (to wielki plus pobytu w szpitalu ;-) ) i w poniedziałek już nie było najmniejszego plamienia. Za to pojawiły się skurcze i to bardzo bolesne, nawet co 15 minut - ból promieniował na nogi. Do tego Lili cały czas mocno napierała na szyjkę. Dostałam kroplówkę na noc i papaverynę w pupkę ;-) i na szczęście wszystko się uspokoiło, a tej nocy spałam jak niemowlę, nawet o 6 rano położna musiała mocniej mnie budzić na badanie tętna małej ;-) Jednak przez te skurcze wyszłam dopiero dziś a nie wczoraj. No ale na szczęście już wszystko ok, choć zaleceni - leżenie, leżenie. A Wercia? Rewelacyjnie dawali sobie z tatusiem radę, choć mała mocno przeziębiona. Nie było żadnych histerii, wielkich problemów z usypianiem i spaniem. A dziś jak mnie zobaczyła, to nie odstępowała na krok. Tuliła się co chwila, uśmiechała, buziakowała i co chwilę dotykała mnie po twarzy, jakby nie wierzyła, że jestem naprawdę :-D
Szkoda, że to pewnie niedługo się skończy ;-)
 
reklama
Agniesia Dobrze, że masz taką pomocną babcię, oszczędzaj się kochana, a aLili tłumacz żeby się na ten świat aż tak nie pchała bo tu zimno strasznie ;-)
zapmarta widzę, że Karol równie uparty jak Zuza, też mi raz usiadła w samym środku parkowego błotka :-D Co do inhalacji to żadne dziecko tego nie lubi, u nas pomagało włączenie bajek, ale nie raz i tak bywały 3-4 podejścia do jednej dawki.
antar w cale się tobie nie dziwię, że przeżywasz, bo ja przy byle katarze małej mam łzy w oczach i wolałabym żeby to mnie choróbsko dopadło.

Dzisiaj syberyjsko ubrane poszłyśmy na krótki spacer, żeby wymrozić zarazki. Oczywiście sąsiadka pukała się w głowę, że my spacerujemy w taki ziąb, ale od 3 miesięcy codziennie się hartujemy bezwzględnie w każdej i pogodzie i od tego czasu żadna choroba nas nie zmogła jeszcze :tak:
 
Do góry