o jest wątek
a więc jak wiecie mnie męczyły skurcze przez 2,3 dni. Byly one dosyć bolesne i nieregularne. Tak więc w niedziele 30 kwietnia rano stwierdzila, że mam bolesne skurcze jak diabli i chyba to juz. O godzinie 11.00 byliiśmy w szpitalu, podpieli mnie na KTG skurcze miałam bolesne a lekarz powiedzial że z takimi skurczami mogę pochodzić nawet tydzień. Przy okazji leciała też mi krew, jedna w związku z tym że byla to niedizela nie mial kto mnie zbadać. Z leksza zawiedziona zabarałam torbę i pojechaliśmy do domu. W domu skurcze przeszły, jednak bylam bardzo słaba i cały dzień leżalam sobie w łóżku. Gdzieś o 21,00 skurcze wróciły ale były takie same jak do południa, bolało ale nie chcialam na darmo znowu jechać. O godzinie 23.00 dostałam takiego skurczu, że myślałam że zjem podłogę nadal siedzieliśmy w domu bo nie byłam pewna czy to jest to :laugh: potem następny i następny. Mąż tym razem oswiadczył że jedziemy i to teraz bo to chyba już. Postanowiłam wziąść prysznic, niestety już bylo to dla mnie niewykonalne. Zostałam przez męża ubrana i zaprowadzona do samochodu. Surcze nadal nieregularne co 3 . 5 .7 minut,nadal nie bylam pewna czy to jest to :laugh: :laugh: :laugh: do momentu mega mocnego skurczu w samochodzie. Darłam się jak wariatka aż dziwię się że szczęśliwie dojechaliśmy na pogotowie.
Na miejscu okazało się ze 4 cm rozwarcia, poród rozpoczęty kazali mi usiąść na korytarzu i poczekać ok 45 min na wolne łóżko (przepełnienie w szpitalu) wkońcu weszłam na sale porodów, mąż mnie rozebrał i przebrał w koszulkę. I tak mnie złapał skurcz że znowu się wydarłam ale potem grzecznie przeprosiłam połóżne. Położna powiedizla ze mogę sobie krzyczeć do woli. MI bylo jakoś glupio krzyczeć, bo zastanawiałam się co będę robić jak skurcze będą 10 razy mocniejsze w 12 godzinę .Zbadali mnie i rozwarcie na 7 cm .Polożna kazała iść pod prysznic, mąż stal przestraszony ale naprawde we wszystkim mi pomagał, myślałam że mu czasami walne jak pytał czy boli pod prysznicem ból sięgnął zeniutu i mysłałam ze umrę. Potem kazali usiąć mi na takim foteliu ala ginekologiczny dostałam zastrzyk,brzuch mi zafalował i zaczeły się bóle parte (myśłałam że bardziej bolą) mnie bardziej bolaly wcześniejesze parte . Więcej nie pamiętam - film mi się urwał - dosłownie, 5 parć i położyli mi małą na brzuchu, to byla naprwde magiczna chwila. W jednej chwili nic nie bolałó i czułam ogromną ulgę. Niestety nie zostawili mi jej poniweaż zachłysneła się moimi zielonymi wodami płodowymi . Dalej przenieśli mnie na drugie łóżko (też nie pamiętam ) i sobie odpoczywałam. Mąż zrobił małej zdjęcia i oglaaliśmy je sobie na aparacie cyfrowym 2 godzinki. Byłam naprawde szczęsliwa a poród wspominam jak jakiś ledowo zapamiętany sen.
Na następny dzień o 14,00 dostałam Amelkę i od tej pory mogę się w nią wpatrywać godzinami nawet nie wiedzialam że można kogoś tak mocno kochać, jak ja mocno kocham moje dzieckol.Chybabym umarła jakby coś jej się stało, naprawde jestem bardzo bardzo szczęśliwa.
U mnie niestety okazło się że zielone wody płodowe byly wynikiem zakażenia wewnątrz macicznego a mała ma stan zapalny. Jutro jedziemy na ostatni zastrzyk a potem badania ogólne. I błagam wszystko co jest możliwe zeby bylo już dobrze i tak wierze inaczej bym zwariwała.
PRzepraszam że tak się rozpisałam,
a więc jak wiecie mnie męczyły skurcze przez 2,3 dni. Byly one dosyć bolesne i nieregularne. Tak więc w niedziele 30 kwietnia rano stwierdzila, że mam bolesne skurcze jak diabli i chyba to juz. O godzinie 11.00 byliiśmy w szpitalu, podpieli mnie na KTG skurcze miałam bolesne a lekarz powiedzial że z takimi skurczami mogę pochodzić nawet tydzień. Przy okazji leciała też mi krew, jedna w związku z tym że byla to niedizela nie mial kto mnie zbadać. Z leksza zawiedziona zabarałam torbę i pojechaliśmy do domu. W domu skurcze przeszły, jednak bylam bardzo słaba i cały dzień leżalam sobie w łóżku. Gdzieś o 21,00 skurcze wróciły ale były takie same jak do południa, bolało ale nie chcialam na darmo znowu jechać. O godzinie 23.00 dostałam takiego skurczu, że myślałam że zjem podłogę nadal siedzieliśmy w domu bo nie byłam pewna czy to jest to :laugh: potem następny i następny. Mąż tym razem oswiadczył że jedziemy i to teraz bo to chyba już. Postanowiłam wziąść prysznic, niestety już bylo to dla mnie niewykonalne. Zostałam przez męża ubrana i zaprowadzona do samochodu. Surcze nadal nieregularne co 3 . 5 .7 minut,nadal nie bylam pewna czy to jest to :laugh: :laugh: :laugh: do momentu mega mocnego skurczu w samochodzie. Darłam się jak wariatka aż dziwię się że szczęśliwie dojechaliśmy na pogotowie.
Na miejscu okazało się ze 4 cm rozwarcia, poród rozpoczęty kazali mi usiąść na korytarzu i poczekać ok 45 min na wolne łóżko (przepełnienie w szpitalu) wkońcu weszłam na sale porodów, mąż mnie rozebrał i przebrał w koszulkę. I tak mnie złapał skurcz że znowu się wydarłam ale potem grzecznie przeprosiłam połóżne. Położna powiedizla ze mogę sobie krzyczeć do woli. MI bylo jakoś glupio krzyczeć, bo zastanawiałam się co będę robić jak skurcze będą 10 razy mocniejsze w 12 godzinę .Zbadali mnie i rozwarcie na 7 cm .Polożna kazała iść pod prysznic, mąż stal przestraszony ale naprawde we wszystkim mi pomagał, myślałam że mu czasami walne jak pytał czy boli pod prysznicem ból sięgnął zeniutu i mysłałam ze umrę. Potem kazali usiąć mi na takim foteliu ala ginekologiczny dostałam zastrzyk,brzuch mi zafalował i zaczeły się bóle parte (myśłałam że bardziej bolą) mnie bardziej bolaly wcześniejesze parte . Więcej nie pamiętam - film mi się urwał - dosłownie, 5 parć i położyli mi małą na brzuchu, to byla naprwde magiczna chwila. W jednej chwili nic nie bolałó i czułam ogromną ulgę. Niestety nie zostawili mi jej poniweaż zachłysneła się moimi zielonymi wodami płodowymi . Dalej przenieśli mnie na drugie łóżko (też nie pamiętam ) i sobie odpoczywałam. Mąż zrobił małej zdjęcia i oglaaliśmy je sobie na aparacie cyfrowym 2 godzinki. Byłam naprawde szczęsliwa a poród wspominam jak jakiś ledowo zapamiętany sen.
Na następny dzień o 14,00 dostałam Amelkę i od tej pory mogę się w nią wpatrywać godzinami nawet nie wiedzialam że można kogoś tak mocno kochać, jak ja mocno kocham moje dzieckol.Chybabym umarła jakby coś jej się stało, naprawde jestem bardzo bardzo szczęśliwa.
U mnie niestety okazło się że zielone wody płodowe byly wynikiem zakażenia wewnątrz macicznego a mała ma stan zapalny. Jutro jedziemy na ostatni zastrzyk a potem badania ogólne. I błagam wszystko co jest możliwe zeby bylo już dobrze i tak wierze inaczej bym zwariwała.
PRzepraszam że tak się rozpisałam,