Home sweet home
Ale fajnie zobaczyc znajome nicki
Troche mnie nie bylo. Chcialam najpierw przyczytac te wszystkie 33 strony wstecz, ale stwierdzilam, ze nie zdaze zanim maluchy sie obudza wiec najpierw troche napisze co u mnie a potem w miare mozliwosci ponadrabiam.
A wiec... jak wiecie maluchy sa na swiecie nieco ponad miesiac, ale ja czuje jakby minelo conajniej pol roku. Tydzien po powrocie do domu maluchy zaczely chorowac... ale od poczatku... jednego dnia wybralismy sie z nimi do przychodni by je zarejestrowac i umowic sie na szczepienia itp. Wiki i Oskar mieli katar wiec lekarz je przebadal ale nic nie wysluchal. Nastepnego dnia pojawil sie maly kaszel i juz kolejnego dnia pojechalismy prywatnie do lekarza (byla sobota) ten tez nic nie wysluchal ani na pluckach ani oskrzelach takze poprostu maja jakas mala infekcje. Znowu w niedziele bylo jeszcze gozej do tego Oskar nie chcial jesc i wieczorem robil sie jakis siny, jak to zobaczylismy zaraz po konsultacji z lekarzem (telefonicznej) pojechalismy do szpitala. Isie zaczelo.... Najgorszy dzien w moim zyciu.
Oskar przestal oddychac... myslalm ze umre... to bylo cos niedoopisania. Tragedia, zaczeli go pobudzac, podali tlen itp. szybko pobieglismy na oddzial tam zaczeli go podlaczac do pulsonometru (sprawdzal poziom tlenu i puls), podlaczyli mu sonde (do karmienia go) welflon zalozyli na glowie (to wygladalo tragicznie) w tym samym czsie Wiki byla bardzo glodna i nakarmilam ja po czym jak czekamalam az odbije tez przestala oddychac ... i ta sama sytuacja co z Oskarem. Bylam przerazona. Nie spolam wogole wpatrujac sie w monitory czy aby wszystko jest ok. niestety nie raz sie wlaczal alarm... Dzieciaczki jak sie okazalo mialy zapelenie pluc. W sumie to Wiki miala a u Oskara ujawnilo sie juz podczas pobytu w szpitalu.
Teraz Bogu dzieki jestesmy w domku i cieszymy sie soba. Oczywiscie maluchy maja monitory bezdechu (bez nich nie wyobrazam sobie ani minuty, chociaz od tamtego czasu jest cisza). W sumie teraz dopiero dochodzimy wszyscy do siebie. Co widac bo siedze na niecie
Najwazniejsze ze wszystko jest ok, ale nikomu nie zycze tego co przeszlam. Nigdy nie przypuszczalabym ze takie cos mi sie przytrafi, ale tez dzieki temu bardzo deceniam kazda sekunde z dzieciaczkami i mam sporo cierpliwosci gdy placza itp. ciesze sie ze dane mi przezywac takie niedogodnosci wychowania dwojeczki
W sumie jestesmy 2 tyg. w domu po szpitalu a mnie nosi... czuje jakby minelo 6 m-cy od porodu, nie wspominajac o pologu, ktory jak dla mnie zakonczyl sie w dniu przyjecia do szpitala.
A'propos pologu, kiedy dostalyscie miesiaczke?
Pozdrawiam wszystkie szczesliwe mamuski