reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

nagrobek dla dziecka

Nati87 ja urodziłam bliźnięta,dwóch Synków Syn,który urodzil sie jako drugi przeżył 5 dni w inkubatorze a pierwszy Synek,zmarł jeszcze przed porodem co w konsekwencji przyspieszyło poród.Nie udało się zatrzymać akcji, dlatego tak wczesnie urodzilam.Mam jeszcze mnóstwo pytań i wątpliwości do lekarzy,nie wiem czy naprawdę zrobili wszystko,żeby tej całej sytuacji zapobiec.Im dluzej nad tym mysle,tym wiecej pytan sie pojawia.Wiem,ze ciaze blizniacze takie sa a mój typ ciazy byl poparty statystykami,ze 25% takich ciąż może sie tak skończyć ale znam przypadki,gdzie wszystko było dobrze i już sama nie wiem...nie wiem gdzie był błąd.Ehhh

Przeczytałam Twoja historie...Kolejny przykład na to,ze dobrzy ludzie,którzy pragną dziecka muszą tak cierpiec...
Nie rozumiem tego i nigdy się z tym nie pogodzę!!!
To takie niesprawiedliwe!!!Jedno pytanie,na które nie ma odpowiedzi "DLACZEGO"???

Mój I suwaczek odlicza dni od straty Synka,który urodził sie jako śpiący Aniolek (14.10.2010)
A II gi suwaczek odlicza dni od straty Synka,który pobyl z nami na tym świecie 5 dni.(14.10.2010-19.10.2010)
(dlatego są różnice w datach)

I jeszcze jedno: urodzili się w Dniu Nauczyciela a ja jestem nauczycielem i to święto juz do końca życia będzie dla mnie smutne...zawsze będę je spędzać na cmentarzu...
 
Ostatnia edycja:
reklama
AniolkowaMama- Twoja historia jest bardzo podobna do takiej z mojej miejscowości. Też bliźnięta, dwaj chłopcy, urodzeni w październiku, jeden zmarł od razu, drugi walczył przez kilka dni o życie. Niestety nie udało się. To było w 2004r. jeśli dobrze pamiętam. Chłopcy leżą niedaleko mojego Aniołka. Mają rodzeństwo na ziemi, ale wciąż odwiedzają ich rodzice, bardzo często. Widać jak bardzo ich kochali i kochają, tak jak pisałaś byli tymi pierwszymi. I tak jest w każdym przypadku, będziemy kochały swoje przyszłe dzieci równie mocno, ale w sercu i pamięci zawsze nasze Anioły będą miały szczególne miejsce. Co do lekarzy, przykre że masz przeczucie że nie wszystko zrobili, ja osobiście nie mam do nikogo żalu. Wiem, że gdyby Piotrusia można by było uratować to zrobiliby to i dziś byłby z nami. Dziękuję lekarzom za tą walkę, którą stoczyli razem z nami o życie mojego Syna.
Mój Piotruś urodził się tuż przed świętami Bożego Narodzenia, dla mnie te święta już zawsze będą się z tym kojarzyły, choć jeszcze pewnie będę się nimi cieszyła kiedy zostanę ziemską mamą. Pragnę tego bardzo i wierzę, że do mnie, dla każdej z nas zaświeci słońce, będziemy jeszcze patrzyły jak rosną nasze dzieci, jak uczą się nowych rzeczy, jak są do nas podobne. Na pewno tak będzie. Musimy być silne, nigdy nie dostajemy od Boga ciężaru, którego nie potrafimy unieść...
 
Tak bardzo Ciezko jest po stracie dziecka wiem bo sama jestem osierocona matka. Moj synek mial jak zmarl 3 m-ce (bez jednego dnia) VIRUS RSV - to go zabilo. Minelo juz 19 m-cy. W sercu zlosc, smutek, zal, cierpienie do ktorego tylko mozemy sie przyzwyczaic bo na pewno sie nie pozbedziemy.

Kochani rodzice osieroceni duzo wytrwalosci a dla naszych Aniolkow jasniutenkie swiatelko pamieci [*]
 
Eva2009 i Kochane Dziewczynki, rozumiem Was wszystkie doskonale i łączę się w bólu razem z Wami. My z mężem również straciliśmy synka, 14 czerwca 2011 r. 3,5 tygodnia temu:( Michałek urodził się martwy w 31 tygodniu ciąży, oddzielało mi się łożysko i miałam wewnętrzny krwotok, musieli mi zrobic cesarke w ogólnym znieczuleniu.Tego dnia rano i w południe jeszcze czułam Jego ruchy, a dzień wcześniej widzieliśmy Go na usg:( Został pochowany 17 czerwca, jutro mamy jechac wybrac dla niego pomniczek, jakie to okropne uczucie zapalac świeczki na grobie upragnionego dziecka:( do konca życia nie pogodzę się z tym co się stało. Ciąża przebiegała niby bez komplikacji, miałam skaczące ciśnienie i od 5 miesiąca byłam cały czas opuchnięta na co mój lekarz nie zareagował, a to właśnie to był powód przedwczesnego porodu i śmierci naszego Aniołeczka!!! Nie zaufam już żadnemu lekarzowi, nigdy. Nie byłam na pokropku mojego synka,bo leżałam w tym czasie w szpitalu, mój mąż się wszystkim zajął, dał mi też ogromne wsparcie, za które jestem mu ogromnie wdzięczna.Trzymajcie się mocno Aniołkowi rodzice,wiem jak Wam ciężko, my też nie możemy sobie poradzic ze stratą naszego Najukochańszego Michałka. Ten ból nigdy nie zniknie:(
 
convalijka- ja również nie byłam na pogrzebie swojego Synka... Cesarkę miałam w poniedziałek a w środę żegnano Go na cmentarzu. I tak jak u Ciebie, to mój mąż wszystkim się zajął, i tak bardzo żałowałam tego, że nie było mnie w tym dniu z nim, że nie trzymałam go za rękę, że musiał przez to przechodzić sam, beze mnie u boku. Czasem się zastanawiam jak to wyglądało, ale z perspektywy czasu to nie żałuję tej decyzji, widziałam Go jeden jedyny raz, kiedy położne nam Go przyniosły godzinę po porodzie, wtedy był taki śliczny, choć nie żył już, wyglądał jakby spał. Z opowiadań męża, w dniu pochówku wyglądał już troszkę inaczej. Mój mąż kazał mi zapamiętać tamten obraz Piotrusia kiedy nam Go przynieśli. Jak sam mówił, chciał oszczędzić mi tego cierpienia, którego i tak doznałam ogromnego, matka cierpi bardziej bo od pierwszego grama jest z dzieckiem, od pierwszej chwili tak mocno je kocha.A dzień po pochówku byłam u mojego Anioła pierwszy raz. I od tamtej pory, kiedy minęło już ponad półtorej roku wciąż jestem prawie codziennie,bo tam jest część mnie, przeznaczona tylko dla Niego... Pamiętaj, nasze dzieci noszą wiadra z naszymi łzami... Im więcej płaczemy, tym większe ciężary noszą... Wiem, że rozdarte serce boli jak nic innego, musisz być jednak dzielna. A wybór nagrobka to rzeczywiście nic przyjemnego, pomyśl jednak, że to kolejna z rzecz jaką możesz zrobić dla swojego Dzieciątka, Michałek bardzo się ucieszy, kiedy będzie miał nowy domek. A później i Tobie będzie choć troszkę lżej kiedy będzie miał ładnie. Dla Niego musisz być silna!

AniolkowaMama- jeśli dobrze doczytałam, jesteś za granicą, tak? Czy wracasz do Polski? Bo Twoi Synkowie są tutaj. Teraz opiekują się Nimi rodzice, tak? Jak samopoczucie? Pozdrawiam serdecznie, życzę wiele sił dla każdej z Was!
 
Witam
Zaglądam tu często bo to jedyne forum gdzie można sie naprawdę wyżalić...
Eva i Convalijka strasznie mi przykro i serce mnie boli gdy czytam Wasze opowiesci...
[*]
[*] Zapalam światełka pamięci.Plakac się chce...co tam plakac- wyć!!!

Piszecie,ze nie bylyscie na pogrzebie,ze nie widziałyście...to nie jest widok dla Matki...Tuz po porodzie - oczywiście pożegnanie się z Dzieckiem to ważne ale później to......ja nie pozwoliłam otwierać trumienki przed kremacja.Jestem w innym kraju i tutaj troche inaczej podchodza do pewnych spraw.Mimo,ze nie chciałam oglądać dzieci - ktoś ze szpitalnego zespołu zrobił im zdjecia i dali mi te fotografie 4 miesiące później.Dziewczyny,wierzcie mi KOSZMAR!!!
Mam te fotografie w domu ale spale je,nie potrafie na nie patrzec!!!Nie wiem kto ma takie pomysly!!!!Moze i chcieli dobrze ale to mi rozbija psychike na milion kawałków.Wybieram sie do psychologa,zapytam co zrobic z tymi zdjeciami,ja nie moge miec ich w domu!!!

Ja na razie nie wracam do kraju,może za rok...nie wiem...Mam nadzieje,ze uda nam sie byc na cmentarzu w rocznice odejscia Dzieci...

Wiecie,jeszcze 2 miesiace temu myslalam,ze jest troche lepiej,ale to byla taka przejsciowa faza otrzasniecia sie z ciezkiego szoku.Od jakiegos czasu wszystko do mnie powraca...Nie mam sily,nie wiem co sie ze mna dzieje.Ziemia mi sie zapada pod nogami.Nie moge spac w nocy,budze sie po kilka razy,jestem taka przerazona czyms,serce mi bije jak opetane.Czasem nie moge sie ruszyc ze strachu.Zaczyna mnie to przerastac.Wiem,ze to te wszystkie emocje daja o sobie znac po czasie,wiele rzeczy dzialo sie zbyt szybko,by to przezyc po kolei,ja mialam tyle rzeczy na raz!!!Musze poszukac pomocy u specjalisty,psychologa ale nie chce brac leków,bez sensu...Tyle wytrzymalam bez "wyciszaczy" wiec teraz tym bardziej nie chce nic!!!
Ale czuje sie bardzo zle.
 
Wyrazy wspolczocia AniolkowaMama(*)(*),zapalam lampkoi dla Twoich Aniolkow.
Ta zbierznosc dat i dni jest przerazajaca.Ja stracilam swojego syna w Dniu Matki 2011.Mial sie urodzic w pazdzierniku-miesiac w ktorym ja sie urodzilam.Poprzednia dzidzia miala urodzic sie w kwietniu w miesiacu,w ktorym urodzil sie moj maz.to wszystko jest dla mnie straszne,jak teraz cieszyc sie z uroczystosci ktore powinnismy swietowac kiedy dni i miesiace w ktorych odne wypadaja przynosza tyle smutnych wspomnien???

Dziewczyny wspolczuje wam ogromnie-nie pamietam nickow ale zapalam lampki dla wszystkich naszych Aniolkow!
Ja urodzilam swojego syna w 18 tygodniu-chcialam go zobaczyc i sama zrobilam mu zdjecia i jestem dumna z niego,i moge patrzec na jego malutkie cialko godzinami,nie wiem czemu ale mimo ze nie wygladal jak zwyczajne dziecko,jak wiadomo nie byl jeszcze na tyle rozwiniety,ale nigdy nie zapomne widoku tej buziulki,tch malutkich paluszkow i paznokietkow,tej nozki malutkiej i stopki ktora miala ksztalt jednakowy jak stopa mojego meza...to jest poptostu taki maly CUD i to ze to bylo moje dziecko i ze trzymalam je przez chwile i ze moglam je zobaczyc pomaga mi przezyc te ciezkie chwile,chociaz ja tez myslalam ze jest ze mna lepiej,a im wiecej czasu mija tym uswiadamiam sobie ze jest ze mna coraz gorzej.Minelo dopiero 6tyg od dnia kiedy on odszedl,a wczoraj miesiac od pogrzebu,a ja czuje jakby minely wieki....a zarazem pamietam jak wczoraj dni kiedy jego serce bilo jak dzwon,i kiedy wstawalam rano i glaskajac sie po brzuchu mowilam dzien dobry do mojego dziecka.....moge chodzic na cmentarz codziennie,chociaz nie mam mozliwosci-bo mieszkam w usa u nas cmentarze zamykaja o godz.17 a ja pracuje do 16 i zeby zdacyc dojechac na cmentarz musze sie urwywac z pracy,ale sie urywam,przynajmniej dwa razy w tygodniu podwiedzam mojego syna,bo chce z nim rozmawiac,widze jego twarz gdy zamkne oczy i czuje jego obecnosc gdy o nim mysle,i prosze Go zeby razem z Bogiem i pomogli przezyc nam te ciezkie dni....i prosze moje Aniolki zeby daly na na ziemi tu swoje rodzenstwo....
..Ja chcialam zobaczyc mojego syna po tym jak jego cialo odebrano ze szpitala,ale odradzili mi ze po sekcji zwlok lepiej tego nie robic,wiec stwerdzialam ze wole miec przed oczyma jego buzke taka jaa byla po porodzie,nie wygladal on jak normalne dziecko...chodzi mi o to ze skora byla jeszcze bardzo cieniutka i czerwona...ale wygladal jak malutki czlowieczek,wszystko bylo uksztaltowana na zewnatrz...i byl on dla mnie cudowny..
 
Ostatnia edycja:
Jeny... a jednak jestescie po drugiej stronie i czytacie...tak dobrze pisac z mysla,ze ktos cie "slucha" bo otoczenie po kilu miesiacach udaje,ze nic sie nie stalo i nie ma sie komu pozalic,nie ma a teraz wlasnie jest potrzeba mówienia...w sumie to zawsze bedzie to na sercu i zawsze bedzie lzej jak sie powie komus...
Kolejna mama martyna ...zapalam swiatelko
[*] badz dzielna i trzymaj sie.Tez jestes na obczyznie a moze Ty juz tam bardziej na stale,bo do Stanów to raczej na dluzej ludzie wyjezdzaja.Ja jestem na obczyznie juz 4 lata,moze jeszcze rok bedziemy i chcemy wracac do Polski ale co rok sie tak mówi"za rok"...

Troche zle sie wyrazilam chyba...Ja widzialam Dzieci po porodzie.Jeden Synek byl juz Aniolkiem jak sie urodzi a drugi Synek trafil na OIOM.
Zaraz po porodzie widzialam mojego Pierworodnego Syna.Polozna zawinela go w becik i dala nam Go na rece.Byl z nami bardzo dlugo na sali.Ja Go trzymalam na rekach.Zrobilismy sobie zdjecie we 3ke.Mam to zdjecie i jest dla mnie wyjatkowe.Mój Synus byl Malutki.Wazyl 750gram.Urodzil sie w 26tyg.Widzialam jego male raczki,usteczka-wygladal jak by spal...
Pozniej go zabrano...ale nadal moglismy go isc zobaczyc kiedy chcielismy.Tutaj gdzie jestem takie male dzieci wystawiaja w kaplicy szpitalnej na zyczenie rodziny.Dzidzius-spiacy Aniolek jest ubrany w spioszki i spi w takim duzym koszu tzw.koszu Mojzeszowym,jest przykryty kolderka.Naprawdewyglada jak by spal...Rodzina moze sie z dzieckiem pozegnac ile razy chce.My bylismy kilka razy...
Drugi Syn byl w inkubatorku na OIOMIE przez 5 dni.Chodzilismy do niego codziennie,jak nas nie wpuszczali (bo przeciez to intensywan terapia) to stallismy pod drzwiami.Jego inkubatorek byl pierwszy wiec widzielismy Go zawsze przez takie okienko.
Walczyl 5 dni...a my z nim...
Jak juz bylo bardzo,bardzo zle- zadzwonili po nas rano.Szybko przyjechalismy i wtedy lekarze powiedzieli,ze nasz drugi Syn jest w stanie krytycznym,ze odchodzi,zasypia...Parawan wokol inkubatorka,tak aby stworzyc nam atmosfere do ostatniego pozegnania.Pielegniarki wyjmuja naszego Synka,zawija Go w kocyki i podaja mi Moje Dziecko po raz I !!!Po raz I go widze z bliska,po raz I go trzymam w ramionach.Ciesze sie,niesamowita chwila.Nas Synek..Siedzimy obije z mezem i Synkiem- pielegniarki robia nam zdjecia we 3.Ale nagle dociera do nas,ze to pierwsze spotkanie z Synkiem jest ostatnim...nie chce nam sie w to wierzyc...Tacy jetesmy szczesliwi ze 3!!!Taka piekna chwila!!!I nagle czuje,ze zycie ucieka z naszego dziecka...lekarka podchodzi,sprawdza serduszko,glaszcze mnie po plecach...mówi,ze koniec...ze jej przykro...
Nie pamietam co bylo dalej,wtedy ostatecznie moje serce peklo na milon kawalków.
Nasz Pierworodny Synek juz od 5 dni nie zyje,teraz jego Braciszek nas zostawia samych na tym swiecie...
Lekarze wiedzieli,dlatego nie pozwolili nam pochowac jednego Synka samego.Mieli razem pogrzeb,tj pozegnanie w kaplicy przyszpitalnej,pozegnanie przed kremacja,bo chcielismy pochowac Ich w kraju.
I wlasnie o tych zdjeciach pisalam wczesniej,zrobionych po kilku dniach od smierci,po sekcji...widok koszmarny!!!

Mam natomiast te fotografie,na których jestesmy we 3 tuz po porodzie z Pierwszym Synkiem i drugie we 3ke kiedy po raz I mielismy naszego drugiego Blizniaka na rekach.Kilka zdjec Synka w inkubatorze i mnóstow zdjec dzieci z usg...Te fotografie sa cudne,choc w wiekszsci bardzo smutne,nawet jak oprawialam je w ramki z róznymi,dzieciecymi,wesolymi motywami- sa smutne,bo Nasze Dzieci nie mialy wesolego zycia tu na ziemi...


martyna ...mojej Ciotce zmarl synek w Dniu Matki...tego nie da sie ogarnac rozumem.
 
Ostatnia edycja:
AniolkowaMama- płaczę, kiedy czytam Twoje wyznania... Nasze przypadki są tak różne, a jednak mają wspólną cechę- ogromny ból i cierpienie po odejściu dzieci. Ja również widziałam swojego Synka po porodzie, ale był już Aniołkiem, żył tylko kilka minut. Z racji tego, iż wada krtani, którą miał jest bardzo rzadka, praktycznie się nie zdarza, lekarze ratowali Go już w moich nogach, nie odcinając pępowiny. I najgorsze było to, że wszystko słyszałam, każde słowo lekarzy. Kiedy tylko odcięli pępowinę, dostałam "głupiego jasia"- i już nic nie pamiętam. Kiedy wywozili mnie z sali, ocknęłam się, zobaczyłam męża stojącego na korytarzu z lekarzem. Miałam nadzieję, że mój Syn jeszcze walczy, że jest nadzieja. Jej jednak już niestety nie było... Po kilku minutach na sali pooperacyjnej w drzwiach pojawia się mój mąż, patrząc na niego już wiem, widzę to na jego twarzy. Podchodzi i pęka mi serce.... Po ok. godzinie przyszła do nas kobieta z neonatologii i zapytała czy chcemy zobaczyć dziecko. Bez chwili zastanowienia odpowiedziałam, że tak, bałam się strasznie, ale pragnęłam choć raz dotknąć i pocałować mojego najukochańszego Synka. I tak się stało, byliśmy razem we troje,chyba długo, nie wiem bo straciłam rachubę czasu, mój Piotruś leżał obok mnie, głaskaliśmy Go, całowaliśmy... Był już umyty, ubrany w śpioszki i zawinięty w rożek,słodko sobie spał... Nie mamy żadnego zdjęcia, ani z tego dnia, ani z pogrzebu. Jedynie te z usg w 4d, gdzie tak idealnie widać twarzyczkę mojego Synka. Nawet trumienka nie była otwarta, chcieliśmy by każdy zapamiętał to najpiękniejsze wyobrażenie o Nim. Widzieliśmy Go tylko my i mój szwagier, który w dniu porodu był z moim mężem i wspierał go, by nie był sam. I widocznie Piotruś wybrał go sobie, by i on mógł się z Nim pożegnać. Według mnie to była dobra decyzja, nie żałuję jej, choć czasem mi smutno, że nie byłam na pogrzebie.
Teraz zdałam sobie sprawę, jak długo już nie wracałam do tych wspomnień... I teraz, kiedy znów wróciły łzy cisną mi się do oczu... Masz rację aniolkowamamo,że otoczenie "zapomina", wszyscy wracają do codziennych zajęć, życie toczy się dalej. A w naszych sercach rana jest wciąż otwarta. I według mnie nigdy się do końca się nie zagoi.
Jesteś bardzo dzielna, na pewno jeszcze wiele pięknych chwil będzie w Waszym życiu, zasługujecie na to. Czy możesz mi napisać ile masz lat? Przepraszam, że o to pytam, ale łatwiej się wtedy pisze. Ja jestem tak naprawdę bardzo młoda, mam 24 lata, kiedy rodził się Piotruś miałam 22, ale był tak bardzo chcianym dzieckiem, w pełni planowanym i wyczekiwanym. Widocznie jednak nie mieliśmy jeszcze wtedy zaznać tego szczęścia w postaci bycia ziemskimi rodzicami...
Pozdrawiam Cię serdecznie, wiele sił i wytrwałości!

Światełko dla każdego maleńkiego Aniołka
[*]
 
reklama
Kochane mamusie, dziękuję za odpowiedź, jest mi bardzo miło że ktoś przeczytał moją krótka historię, odpowiedział, bardzo dziękuję za słowa otuchy. Ja w przeciwieństwie do Was nie widziałam swojego Michałka, nie pokazali mi Go.Dzień po tragedii przyszła do mnie pani z sekretariatu szpitalnego z zapytaniem czy zabieramy synka(co za głupie pytanie) i czy zgadzamy się na sekcję.Byłam w tedy sama w sali pooperacyjnej, powiedziałam jej tylko że dziecko zabieramy a co do sekcji niech rozmawia z moim mężem, bo ja nie mam na to siły. Z tego co wiem, to mój mąż na początku nie chcial sekcji ale jednak zdecydował się na nią, poza tym zabrali też do badania łożysko, teraz czekamy na wynik.Mój mąż widział nasze Maleństwo, odbierał Go po sekcji ze szpitala, musiał pojechac tam z trumienką, nie wiem jak on to zniósł, ja bym nie dała rady.Bardzo Go podziwiam i jestem Mu ogromnie wdzięczna za wszystko.Z Jego opowiadan wiem,że przed zawiezieniem Michałka do kościoła otworzył trumienkę i dał Mu dwa buziaki od siebie i ode mnie.Jak mi to opowiadał to krzyczałam w głos.Cały czas chce mi się krzyczec.Jest pochowany w malutkim grobku wśród malutkich dzieciaczków.W szpitalu leżałam 7 dni, byłam bardzo osłabiona i nawet po wyjściu do domu musiałam leżec w łóżku, na cmentarz pojechaliśmy 3 dni po moim wyjściu, ledwo się doczłapałam ale musiałam pojechac tam jak najszybciej żeby się z Nim choc symbolicznie pożegnac.Wiem,że nie można plakac bo Aniołkowi jest cięzko tam na górze, staram sie jakoś trzymac ale to jest strasznie trudne.Najbardziej wkurzają mnie słowa ludzi " jesteście mlodzi, będziecie mieli jeszcze dzieci" co z tego, kiedy nie mamy naszego synka, który powinien byc teraz z nami w domu a nie na cmentarzu, sam:( mój tesc przyjeżdża do nas i bez przerwy opowiada o swojej wnuczce ( mojego męża siostrzenicy) jakby tylko ona była najważniejsza, ma dwa latka a ja nie mogę tego wszystkiego sluchac, to jest moja i męża chrześnica ale mam dośc jej i jej mamusi,i moich teściów.Myślą, że jak rozmawiamy normalnie, usmiechamy się czy żartujemy to już jest wszystko w porządku, że zapomnieliśmy, oni może zapomnieli ale my NIGDY nie zapomnimy, przenigdy!!! Jesteśmy z mężem 2 miesiące po ślubie, był 14 maja- a równy miesiąc później 14 czerwca Pan Bóg zabral nam nasze Dzieciątko. W kosciele pokropil trumienkę ksiądz który udzielal nam ślubu... Bardzo współczuję Wam kochane dziewczyny, pomodlę się za Wasze Aniołki i jak będę na cmentarzu to zapalę świeczkę pod dużym krzyżem.Bądźcie dzielne i nie załamujcie się, musimy sie jakoś trzymac.
 
Do góry