biola, ankadaria gratuluje serdecznie!
wreszcie nastala chwila spokoju... jakie to cudowne uczucie...
synek spi, coreczka spi, babcia tez spi...
wracajac do pamietnego dnia... u mnie skurcze zaczely sie ok 20 w niedziele 31/5, najpierw myslala,ze to malutka tak sie uklada, ze mnie w krzyzu boli, a potem bole byly coraz czestsze... wiedzialam,ze to juz to... o 4.30 obudzilam meza,zeby szybko sie ubieral, bo skurcze co 10 min... zanim sie wyszykowalismy skurcze byly co 5 min, wiec pedem do szpitala. gdy dotarlismy skurcze byly co 1-2 min... po badaniu rozwarcie na 1cm, a w ciagu godziny 6 cm, potem epidural i w ciagu 2h 10cm i parcie... niestety nie poszlo tak gladko, 1h15min.... gdzie normalne przy drugim dziecku powinno to zajac ok 30min... przyszla lekarka, stwierdzila,ze mala w zlej pozycji, tzn wysoko i buzka w bok, zamiast w dol... i wtedy zaczela sie jazda... nie wyobrazam sobie tego bez epiduralu... obrocili mala, potem znowu parcie i nic, wiec proznociag, kleszcze, nacieli mnie bardzo
tak jak wczesniej rozwazalam trzece dziecko (maz chcial bardzo), tak teraz nie ma mowy... trauma pozostala... a mowi sie,ze kolejny porod szybszy i latwiejszy... szybszy tak, ale niekoniecznie latwiejszy...
moze moje cialo nie jst stworzone do rodzenia dzieci, do ciazy tak, bo nie mialam zadnych problemow i pamiatek po ciazy, ale urodzic to juz inna sprawa....
poki co karmie piersia (przy synku nie udalo sie)...
ale Amelcia ma zoltaczke (tak jak Szymus) i jutro trzeci raz jedziemy na badanie do szpitala (bo dzis za malo krwi pobrali!!! matoly!!! )
no i zobaczymy jak to dalej bedzie....
a poki co to moj maly do tej pory synek stal sie olbrzymem w prownaniu do Amelki
na razie nie wykazuje jakiejs zazdrosci, jak wrocilismy do domku ladnie ukolysal siostrzyczke
no i jak widzi, ze mala dokarmiam butelka, to on tez chce mleczko
uciekam na sofe odpoczac, zanim towarzystwo sie obudzi