reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Motywowanie trzylatka. Niechęć do wychodzenia

Ja Nie chcę sobie wyobrażać, co by się działo w głowie małego człowieka, który pierwszy raz, dajmy na to w wieku 12 lat, spotyka się z twardą odmową lub kategorycznym nakazem.
Ja nie pisałam o stawianiu dziecku granic, bo to jest dla mnie oczywiste, że dziecko granic potrzebuje. W dodatku granice są wszędzie i już niemowlak się z nimi spotyka : nie można dotykać gorącego, wchodzić na drogę i tak dalej. Niemożliwa jest więc sytuacja, że nastolatek nie zna zakazów. Uważam jednak, że pewne rzeczy egzekwuje się od razu z pełną stanowczością (u mnie to np zakaz brania telefonów albo czytnika), a z pewnymi możemy eksperymentować. Np z tą czapką : moi oboje nie chcieli nosić. Obojgu pozwoliłam wyjść na zimno z gołą głową. Jakoś nigdy później nie protestowali na czapkę.

A sytuacja z wychodzeniem jest u nas trudna. W dodatku ja nie mam argumentów, skoro i tak jestem w domu z młodszym dzieckiem. Nie chcę krzyczeć, więc pomyślałam o tej tablicy. Na razie kupiłam naklejki na próbę, ale nie wiem co to da. Zwłaszcza, że szykuje się dłuższy czas w domu, bo wieczorem synek miał 39 stopni gorączki.
 
reklama
Mówisz o sytuacjach, które są dla mnie abstrakcyjne. Nie jestem w stanie doradzić, bo u mnie wygląda to tak jak wygląda. Natomiast gdyby wychodzenie z domu z dzieckiem sprawiało takie problemy o jakich mówisz, to wybacz, ale poszukałabym pomocy psychologicznej, dla siebie i dla dziecka. Chyba, że ja to źle odebrałam albo źle to przedstawiłaś. Abstrakcja w moim świecie.
 
Powiem Wam tak, te problemy z maluchami to i tak jest pikuś. Wiem, że to potrafi obciążać. Przeszłam przez to. Mój Mały to jest wgl przypadek, który idzie własną drogą od urodzenia. Nauczył mnie tyle cierpliwości, że szok ale bywało ciężko.. Nastolatek to jest dopiero wyzwanie... "Mamo po co mam się uczyć co żaba ma w środku? Mi się to nie przyda... ", " mamo wszyscy tak mogą... Tylko ja nie... "," Mamo w moim pokoju jest czysto... przesadzasz... " I tak można mnożyć.
Popieram, nastolatek to wyzwanie.
 
Mówisz o sytuacjach, które są dla mnie abstrakcyjne. Nie jestem w stanie doradzić, bo u mnie wygląda to tak jak wygląda. Natomiast gdyby wychodzenie z domu z dzieckiem sprawiało takie problemy o jakich mówisz, to wybacz, ale poszukałabym pomocy psychologicznej, dla siebie i dla dziecka. Chyba, że ja to źle odebrałam albo źle to przedstawiłaś. Abstrakcja w moim świecie.
Pani psycholog nie zauważyła nieprawidłowości w zachowania dziecka. Opisywane przeze mnie zachowania również uznała za normalne dla dzieci w jego wieku. Niektóre mają, niektóre nie. U niektórych jest niechęć np do mycia głowy, u mojego do wychodzenia.
 
Cześć dziewczyny.
Jakie macie pomysły na zmotywowanie dziecka do robienia tego, co chcą rodzice? Np ubranie się, umycie zębów i tego typu czynności?

Czytałam o tablicy motywacyjnej, ale podobno później bardzo trudno z niej zrezygnować. Stosowałyście, naklejki za "dobre zachowanie"?

Ostatnio (prawie miesiąc) mamy też bunt na wychodzenie. Synek chodzi do przedszkola. Rano krzyczy, ucieka, nie chce się ubrać i mówi, że on do przedszkola nie pójdzie. A jak po niego przychodzę do przedszkola to jest to samo, tylko w mniejszym stopniu : przedszkole super, on do domu nie idzie 🤦‍♀️ i to już trwa długo, codziennie to samo. Jak mu zrobiłam wolny dzień, to rano szczęśliwy, a koło południa się popłakał, bo on kotka nie zrobi w przedszkolu, a chciał robić... I to był taki płacz trudny do ukojenia. Z tego wnoszę (poza relacjami opiekunek), że w przedszkolu mu się podoba, tylko rano ma problem z motywacją do ubrania się i wyjścia.
Co do samej niechęci do przedszkola to pytałaś synka dlaczego tak jest? Może pokłócił się z kolegą? Może ma jakiś problem? Pogadaj z Paniami czy synek bawi się w przedszkolu z dziećmi, a może one widzą jakiś inny problem. Rozmowa z synkiem może być trudna bo po swoim wiem że często nie umie nazwać tego o co mu chodzi i muszę się trochę nagimnastykować żeby dowiedzieć się o co chodzi.

Co do ubierania to daję wybór synowi w co chce się ubrać - na zasadzie że sam wybiera koszulkę, dresy, kurtkę - to zaspokaja jego potrzebę decyzyjności.

Zęby myjemy razem, w sklepie może sam sobie wybrać pastę i szczoteczkę.
U Nas to działa. Często nie muszę stosować żadnych wybiegów a czasem muszę się nagimnastykować by syn podjął decyzję taką jak chcę. Bywa że się nie udaje i wtedy trzeba albo konsekwentnie albo .... odpuścić🤦🏻‍♀️🤷🏻‍♀️ nie mam i chyba nikt nie ma gotowego sposobu na okiełznanie dziecka.
 
Pani psycholog nie zauważyła nieprawidłowości w zachowania dziecka. Opisywane przeze mnie zachowania również uznała za normalne dla dzieci w jego wieku. Niektóre mają, niektóre nie. U niektórych jest niechęć np do mycia głowy, u mojego do wychodzenia.
Powiem tak. Nie obraź się. Nie uchronisz dziecka przed całym złem tego świata. Mam wrażenie, że chciałabyś, żeby zawsze był szczęśliwy, zadowolony, uśmiechnięty, żeby nie spotykał żadnych przeszkód i powodów do negatywnych emocji. Chyba każda z nas tak ma, ja też bym chciała, żeby moje córki były zdrowe do końca życia, miały super pracę bez wysiłku i to od razu jak zaczną jej szukać, idealnych partnerów, żeby ciuchy w sklepach leżały na nich jak na modelkach i tak dalej. Pewnie, że bym chciała, żeby nigdy nie uroniły łezki i cały świat nagiął się do ich woli. Ale tak się nie da. Kojarzę Cię trochę i wydaje mi się, że u Ciebie to już nie tylko pobożne życzenia, a starasz się realnie uchronić synka przed czymkolwiek złym, choćby kiepskim humorem. Na wątku o przedszkolu pamiętam Destino Ci pisała, że warto oswajać dziecko z różnymi emocjami, także tymi złymi. Nie da się przejść przez życie bez płaczu i nerwów. Chyba lepiej, żeby nauczył się kontrolować emocje przy mamie jako kilkulatek niż żeby przeżył szok jako starszy osobnik?

No nie wiem. Piszę jak ja to widzę.
 
Co do samej niechęci do przedszkola to pytałaś synka dlaczego tak jest? Może pokłócił się z kolegą? Może ma jakiś problem? Pogadaj z Paniami czy synek bawi się w przedszkolu z dziećmi, a może one widzą jakiś inny problem. Rozmowa z synkiem może być trudna bo po swoim wiem że często nie umie nazwać tego o co mu chodzi i muszę się trochę nagimnastykować żeby dowiedzieć się o co chodzi.
Synek w przedszkolu się bawi ładnie. Rzadko bawi się z dziećmi, najczęściej z jedną dziewczynką. Uwielbia zajęcia zorganizowane, o czym on mi mówi i o czym mówią panie. Mówi, że boi się jednego chłopca, ale jego już dłuższy czas nie ma i słyszałam od rodziców, że chcą go przenieść do przedszkola publicznego. W dodatku jak po niego pójdę to mi z chęcią opowiada, co robił. W domu uczy nas piosenek i przedszkolnych zabaw. Często bawi się w przedszkole, on jest panią. Ja udaję bardzo niegrzeczne dziecko. Jeśli coś byłoby nie tak w przedszkolu, to myślę, że podczas którejś takiej zabawy by to wyszło.
Powiem tak. Nie obraź się. Nie uchronisz dziecka przed całym złem tego świata. Mam wrażenie, że chciałabyś, żeby zawsze był szczęśliwy, zadowolony, uśmiechnięty, żeby nie spotykał żadnych przeszkód i powodów do negatywnych emocji.
Chyba źle mnie zrozumiałaś 🙂 nie staram się go uchronić przed wszystkim. Właściwie staram się robić wszystko tak, żeby był jak najbardziej samodzielny. Przykro mi jak dziecko płacze w przedszkolu - ale w domu też płacze. Jak mama nie chce kupić zabawki, nie gotuje na żądanie, nie zgadza się na "jeszcze się chwilkę pobawię". Mocno przeżyłam początek przedszkola, mocniej niż synek. Cóż, pierwsze dziecko, a ja jestem uczuciowa, wylewałam swoje żale w tamtym wątku 🙂 musiałam się wygadać, a to było dobre miejsce; mąż mnie nie rozumiał.

Ubieranie dziecka na siłę to nie emocje. On je przeżywa i ma prawo iść do przedszkola nadąsany czy smutny. Ma prawo za mną tęsknić. Ale nie chcę, żeby to się skończyło uciekaniem po mieszkaniu. A tak się kończy jak mąż postanawia "wziąć sprawy w swoje ręce" i dyktatorskim tonem rozkazuje: "ubierz się, idziemy do przedszkola". No nie ma szans, że posłucha. I dlatego szukam czegoś, co mogłoby nam ułatwić poranki. Albo trudniejsze dni i niechęć na wszystko, co się też czasami zdarza.
 
Ale nie da się ułatwić tych trudnych dni. One będą i zdarzają się każdemu. Dlaczego nie chcesz tego zaakceptować?
Druga sprawa to to, że nie macie wspólnego podejścia do dziecka. Ono to widzi i przyjdzie czas (oby nie), że zacznie to wykorzystywać. Widzi, że mama bardzo unika przykrych sytuacji, a ojciec ma "twardą rękę". Niezbyt dobrze.

Zresztą - co jest złego w rozkazie, żeby się ubrać i wyjść?
 
Synek w przedszkolu się bawi ładnie. Rzadko bawi się z dziećmi, najczęściej z jedną dziewczynką. Uwielbia zajęcia zorganizowane, o czym on mi mówi i o czym mówią panie. Mówi, że boi się jednego chłopca, ale jego już dłuższy czas nie ma i słyszałam od rodziców, że chcą go przenieść do przedszkola publicznego. W dodatku jak po niego pójdę to mi z chęcią opowiada, co robił. W domu uczy nas piosenek i przedszkolnych zabaw. Często bawi się w przedszkole, on jest panią. Ja udaję bardzo niegrzeczne dziecko. Jeśli coś byłoby nie tak w przedszkolu, to myślę, że podczas którejś takiej zabawy by to wyszło.

Chyba źle mnie zrozumiałaś 🙂 nie staram się go uchronić przed wszystkim. Właściwie staram się robić wszystko tak, żeby był jak najbardziej samodzielny. Przykro mi jak dziecko płacze w przedszkolu - ale w domu też płacze. Jak mama nie chce kupić zabawki, nie gotuje na żądanie, nie zgadza się na "jeszcze się chwilkę pobawię". Mocno przeżyłam początek przedszkola, mocniej niż synek. Cóż, pierwsze dziecko, a ja jestem uczuciowa, wylewałam swoje żale w tamtym wątku 🙂 musiałam się wygadać, a to było dobre miejsce; mąż mnie nie rozumiał.

Ubieranie dziecka na siłę to nie emocje. On je przeżywa i ma prawo iść do przedszkola nadąsany czy smutny. Ma prawo za mną tęsknić. Ale nie chcę, żeby to się skończyło uciekaniem po mieszkaniu. A tak się kończy jak mąż postanawia "wziąć sprawy w swoje ręce" i dyktatorskim tonem rozkazuje: "ubierz się, idziemy do przedszkola". No nie ma szans, że posłucha. I dlatego szukam czegoś, co mogłoby nam ułatwić poranki. Albo trudniejsze dni i niechęć na wszystko, co się też czasami zdarza.
Czy twoje dziecko zawsze miało problem z ubieraniem się, czy dopiero teraz przy przedszkolu problem się nasilił? Może on nie lubi ubrań. Może coś mu uwiera, krępuje ruchy, jest zimno, gorąco lub drapie. To może być powodem uciekania. Lub coś go prowokuje do uciekania. To sposób na wyrażenie czegoś. Pytanie czego. Jak to rozgryziesz to będzie po problemie. Dziecko, jest dzieckiem. Jednak warto z nim rozmawiać jak z równoprawnym partnerem. Można się wtedy dużo dowiedzieć. Mnie jest trudno coś podpowiedzieć, bo podążam za dzieckiem. Uczę się co lubią, a co nie. A że mają duże zaburzenia si to przy wszystkim musiałabym się spinać. Wolę sposobem. Tylko to niezwykle indywidualna sprawa. Mnie zarzucają, że rozpieszczam dzieci, że nie stawiam jasnych granic. Trochę tak jest. Ale nie wszystko jest czarno białe.

Przykład raz w ośrodku pani psycholog chciała jasno postawić granicę mojemu synkowi. Skończyło się takim wycofaniem i brakiem współpracy, że nie mogła przeprowadzić badania.
 
reklama
Zresztą - co jest złego w rozkazie, żeby się ubrać i wyjść?
Jak dla mnie - i dla dzieci też - taki komunikat oznacza, że wychodzimy. A mąż tak mówi, a później "on jeszcze tylko...". I sam jest gotowy 20 minut później. Synek się chyba zraził czekaniem na tatusia i teraz zwiewa, nawet jeśli mąż zmienił zachowanie i faktycznie jest gotowy w 5 minut. Ale i tak zazwyczaj wygląda to tak, że mąż wyda rozkaz wychodzenia, ja zdążę ogarnąć siebie i dzieci i musimy na niego czekać.

Widzę, że mamy z mężem różne podejście, ale zgadzamy się w większości kwestii dotyczących wychowania. Synek już to wykorzystuje, bo zawsze mówi, że on woli coś robić z mamą - bo mama pozwala na więcej. Nawet nie tyle, że ja unikam przykrych sytuacji. Przykład. Zwykle mamy prośbę o "jeszcze jedną bajkę" (synek zna swój dzienny limit). Ani ja się nie zgadzam, ani mąż. Mąż wyłącza, krzyczy "chodź się bawić" i tyle. Ja wyłączam, przytulam i idziemy razem. Niby cel ten sam, ale sposób wykonania inny i efekt zupełnie różny. Ja mam zadowolone przytulone dziecko, a mąż rozwrzeszczanego diabełka przed wyłączonym telewizorem.

Czy twoje dziecko zawsze miało problem z ubieraniem się, czy dopiero teraz przy przedszkolu problem się nasilił?
Problem nie nasilił się w przedzkolu, tylko w ostatnich kilku tygodniach. Pamiętam, że po świętach jeszcze chodził normalnie. A później coś się zmieniło. Jak rozmawiałam z panią w przedszkolu, to nie zauważyła zmian w zachowaniu w samym przedszkolu i była zdziwiona, że coś się zmieniło w domu. U nas też nic się nie stało niecodziennego.
 
Do góry