reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Motywowanie trzylatka. Niechęć do wychodzenia

No to ja podam taką.
W nosie gęste, zielone gile, wiecie jakie. Wołam, żeby podeszła do odkurzacza, żeby je ściągnąć katarkiem. Wołam raz, cisza. Wołam drugi, odwróciła się i dalej ogląda bajkę. Wołam trzeci, dalej chodź. Olewka.

To co, tłumaczyć, prosić? Nie, był wrzask, ryk i szarpanina, bo podeszłam, złapałam ją w pół i podpięłam do katarka.

W ciągu tygodnia choroby mamy takich sytuacji z katarkiem spokojnie z czterdzieści. Co mam zrobić, żeby nie urazić jej charakteru i nie zepsuć nastroju, bo ona akurat rysuje, a do ust lecą jej smary? Błagać? Oszukać, że będzie jej miło? No ja po prostu łapię i zmuszam do ściągnięcia smarków.

Inny przykład.
Cały tydzień pyta, kiedy jedzie do babci. W sobotę rano przyjeżdża babcia z dziadkiem, a ona ucieka z wrzaskiem, bo nie chce. "Przecież pytałaś kiedy przyjadą..." Ryk. "Przecież zawsze dobrze się bawisz." Ryk. "Babcia na pewno zrobiła ci coś pysznego na obiad!" Wyje. Ja albo mąż, nie zważając na protesty, ubieramy ją, tak, wrzeszczącą i upłakaną i dajemy dziadkowi na ręce. Od razu jest uśmiech, łzy stygną na policzkach, ale dziadek jest cały obcałowany. Co miałabym zrobić, żeby jej nie złamać? Odpuścić i wysłuchiwać płaczu, że dziadkowie pojechali jak idioci bez niej, mimo, że od pięciu dni było mówione, że JAK ZWYKLE w sobotę do nich pojedzie? Tłumaczyłam, zachęcałam, mało mnie nie opluła.

Inna akcja, też się zdarza przynajmniej raz w miesiącu. Jadę na zakupy. Jedziesz ze mną? Nie. Dobra, to ja wychodzę. Zakładam buty, leci do drzwi i wyje, bo też chce. Spoko, weź buty, szalik, itd. Wyje, bo nie chce butów. Bez butów nie idziesz. Nieeeee! To ja idę. Nieeeee! To załóż buty i ubranie na dwór. Nieeeee!
Wychodzę i słyszę jak wrzeszczy, wściekła jak osa. Co miałam robić? Stać i czekać aż jaśnie gwiazda się zdecyduje i zamkną sklep? Wytłumaczyć po raz setny, że nie chodzi się w zimie na bosaka, chociaż ona bardzo dobrze to wie?

Proszę mi wybaczyć, ale tłumaczenie czegoś na logikę trzylatkowi, który ma czasami myślenie jak przeżarty dragami basista heavymetalowej kapeli z lat 70. na tournee po USA, jest w moim pojęciu bez sensu.
No tak, jasne że się w takich sytuacjach nie prowadzi pertraktacji. Też wyszliśmy z domu po prostu jakby niemal na siłę bo co bym miała w pracy powiedzieć, że spóźniłam się bo dziecko nie chciało się ubrać... Mówiąc stanowczość miałam na myśli wydawanie poleceń i czekanie na ich efekt. Czasem nie da się polubownie ale to boli. Zapewne obie strony. Przynajmniej ja mam takie odczucia albo jestem na to za miękka 😅
 
reklama
No tak, jasne że się w takich sytuacjach nie prowadzi pertraktacji. Też wyszliśmy z domu po prostu jakby niemal na siłę bo co bym miała w pracy powiedzieć, że spóźniłam się bo dziecko nie chciało się ubrać... Mówiąc stanowczość miałam na myśli wydawanie poleceń i czekanie na ich efekt. Czasem nie da się polubownie ale to boli. Zapewne obie strony. Przynajmniej ja mam takie odczucia albo jestem na to za miękka 😅
Mi też nie sprawia przyjemności robienie czegoś na siłę, ale co zrobić. Bolało mnie jak zostawiałam płaczącą młodszą w żłobku, a teraz młoda bawi się nawet ze starszakami :D Trzeba zacisnąć zęby i zrobić to, co trzeba.
 
No to ja podam taką.
W nosie gęste, zielone gile, wiecie jakie. Wołam, żeby podeszła do odkurzacza, żeby je ściągnąć katarkiem. Wołam raz, cisza. Wołam drugi, odwróciła się i dalej ogląda bajkę. Wołam trzeci, dalej chodź. Olewka.

To co, tłumaczyć, prosić? Nie, był wrzask, ryk i szarpanina, bo podeszłam, złapałam ją w pół i podpięłam do katarka.

W ciągu tygodnia choroby mamy takich sytuacji z katarkiem spokojnie z czterdzieści. Co mam zrobić, żeby nie urazić jej charakteru i nie zepsuć nastroju, bo ona akurat rysuje, a do ust lecą jej smary? Błagać? Oszukać, że będzie jej miło? No ja po prostu łapię i zmuszam do ściągnięcia smarków.

Inny przykład.
Cały tydzień pyta, kiedy jedzie do babci. W sobotę rano przyjeżdża babcia z dziadkiem, a ona ucieka z wrzaskiem, bo nie chce. "Przecież pytałaś kiedy przyjadą..." Ryk. "Przecież zawsze dobrze się bawisz." Ryk. "Babcia na pewno zrobiła ci coś pysznego na obiad!" Wyje. Ja albo mąż, nie zważając na protesty, ubieramy ją, tak, wrzeszczącą i upłakaną i dajemy dziadkowi na ręce. Od razu jest uśmiech, łzy stygną na policzkach, ale dziadek jest cały obcałowany. Co miałabym zrobić, żeby jej nie złamać? Odpuścić i wysłuchiwać płaczu, że dziadkowie pojechali jak idioci bez niej, mimo, że od pięciu dni było mówione, że JAK ZWYKLE w sobotę do nich pojedzie? Tłumaczyłam, zachęcałam, mało mnie nie opluła.

Inna akcja, też się zdarza przynajmniej raz w miesiącu. Jadę na zakupy. Jedziesz ze mną? Nie. Dobra, to ja wychodzę. Zakładam buty, leci do drzwi i wyje, bo też chce. Spoko, weź buty, szalik, itd. Wyje, bo nie chce butów. Bez butów nie idziesz. Nieeeee! To ja idę. Nieeeee! To załóż buty i ubranie na dwór. Nieeeee!
Wychodzę i słyszę jak wrzeszczy, wściekła jak osa. Co miałam robić? Stać i czekać aż jaśnie gwiazda się zdecyduje i zamkną sklep? Wytłumaczyć po raz setny, że nie chodzi się w zimie na bosaka, chociaż ona bardzo dobrze to wie?

Proszę mi wybaczyć, ale tłumaczenie czegoś na logikę trzylatkowi, który ma czasami myślenie jak przeżarty dragami basista heavymetalowej kapeli z lat 70. na tournee po USA, jest w moim pojęciu bez sensu.
Ta trzecia sytuacja to u nas się zdarza notorycznie. Ale ja nie pytam kilka razy. Chce iść to idzie, a jak niezdecydowany to trudno, zostaje. Raz jak wyszłam sama to pół godziny płakał, bo też chciał iść... Aż mąż go nagrał, bo nie wierzyłam, jak mi napisał po kwadransie, że ten nadal płacze. Pytałam jak byłam, mówił, że nie chce. Nie będę się wracać, bo jemu się odwidziało od razu jak wyszłam.

Sytuacja pierwsza: trzylatka nie umie noska wydmuchać? Może to byłoby rozwiązanie? Mój odciągania smarków nienawidził, ale wydmuchać to sam przynosi chusteczki, żeby mu pomóc. Córka już próbuje, ale jej to jeszcze nie wychodzi zupełnie.

Synek nie chciał butów zakładać w zimie, to mu kazałam wyjść na balkon boso. Bardzo szybko wrócił i już problemów z butami nie mamy. Sprawdził, że te buty jednak potrzebne.

U nas jest sytuacja dziennego usypiania, przy której zawsze krzyczę i nie potrafię sobie inaczej poradzić. A później mam wyrzuty sumienia. Córka zasypia przy książkach, więc jak jestem sama z dziećmi to w dzień usypiam ją tak, że najpierw czytam to, co ona lubi, a później książkę dla synka. I synek ZAWSZE próbuje skakać po łóżku i ją rozbudzać. No zawsze, nieważne, co ja robię i na co się umawiamy. A sam to i godzinę książek może słuchać. Przy drugiej próbie skakania na niego nakrzyczę, córka uśnie, a on wtedy, żeby mu czytać... Ale to są sytuacje wyjątkowe, bo jak jest chory to sam zasypia wcześniej i najchętniej całe dnie by spał, a jak zdrowy to jest w przedszkolu.
 
Umie wysmarkać, ale do mnie jakoś bardziej przemawia jak zassa jej te gluty całkowicie. Zwłaszcza na noc.

No to jak piszesz to zupełnie normalnie wygląda Wasze zachowanie, dlatego tym bardziej bym się nie przejmowała i twardo, acz łagodnie wyprowadzała młodego na dwór. Bez zbędnej dyskusji. Idzie i tyle. Humor w tym wieku zmienia się jak pogoda w górach. Moja starsza na dole jest zaryczana jak ma iść spać, a po pięciu schodkach w połowie drogi na piętro już mówi, że kocha mamusię i że idziemy spać 🤦‍♀️
 
Umie wysmarkać, ale do mnie jakoś bardziej przemawia jak zassa jej te gluty całkowicie. Zwłaszcza na noc.

No to jak piszesz to zupełnie normalnie wygląda Wasze zachowanie, dlatego tym bardziej bym się nie przejmowała i twardo, acz łagodnie wyprowadzała młodego na dwór. Bez zbędnej dyskusji. Idzie i tyle. Humor w tym wieku zmienia się jak pogoda w górach. Moja starsza na dole jest zaryczana jak ma iść spać, a po pięciu schodkach w połowie drogi na piętro już mówi, że kocha mamusię i że idziemy spać 🤦‍♀️
Idzie i z tym nie ma dyskusji. Ale właśnie "stanowczy ton" tu w ogóle nie działa i przynosi efekt odwrotny : uciekające, wrzeszczące dziecko. I to się kończy albo moim uspokajaniem i teatrzykiem, jak tu ktoś ładnie nazwał, albo ubieraniem przez tatę na siłę. Na siłę nie chcę, bo jeśli to chwilowe, to przez tą przemoc może się zrazić na później i już cały czas będzie uciekał. Wolałabym, żeby - w normalne dni - sam się ubierał i nie robił problemów z wyjściem. Zdarzają się gorsze dni, ale takie dni nie powinny być codziennie. Trzylatek jest już na tyle duży, że umie się sam ubrać. Rzeczy ma tak poskładane, że sam sięga i sobie wybiera, co chce założyć. Jak się nigdzie nie spieszymy, to zdecydowanie z tego korzysta. A jak trzeba wyjść do przedszkola, to on się nie ubierze, on zostaje...
 
Idzie i z tym nie ma dyskusji. Ale właśnie "stanowczy ton" tu w ogóle nie działa i przynosi efekt odwrotny : uciekające, wrzeszczące dziecko. I to się kończy albo moim uspokajaniem i teatrzykiem, jak tu ktoś ładnie nazwał, albo ubieraniem przez tatę na siłę. Na siłę nie chcę, bo jeśli to chwilowe, to przez tą przemoc może się zrazić na później i już cały czas będzie uciekał. Wolałabym, żeby - w normalne dni - sam się ubierał i nie robił problemów z wyjściem. Zdarzają się gorsze dni, ale takie dni nie powinny być codziennie. Trzylatek jest już na tyle duży, że umie się sam ubrać. Rzeczy ma tak poskładane, że sam sięga i sobie wybiera, co chce założyć. Jak się nigdzie nie spieszymy, to zdecydowanie z tego korzysta. A jak trzeba wyjść do przedszkola, to on się nie ubierze, on zostaje...
Wiesz, demonizujesz mocno. Mnie na chama ubierali w te paskudne rajstopy do przedszkola, a dzisiaj uwielbiam rajstopy. Nie mam żadnego urazu, co więcej, rozumiem czemu mnie babcia z mamą zmuszały. Myślisz, że zmuszaniem dziecka do wyjścia zrazisz go do wychodzenia z domu? Bez jaj.

Nie piszę tego złośliwie, chciałabym się dowiedzieć - czy wobec Ciebie stosowano przemoc domową? Nie mówię o krzyku "Dalej jedz kolację i do spania!", tylko o regularnej, prawdziwej przemocy. Wygląda mi to tak, jakbyś bała się, że jakakolwiek forma przymusu bardzo skrzywdzi Twojego synka.
 
Wiesz, demonizujesz mocno. Mnie na chama ubierali w te paskudne rajstopy do przedszkola, a dzisiaj uwielbiam rajstopy. Nie mam żadnego urazu, co więcej, rozumiem czemu mnie babcia z mamą zmuszały. Myślisz, że zmuszaniem dziecka do wyjścia zrazisz go do wychodzenia z domu? Bez jaj.

Nie piszę tego złośliwie, chciałabym się dowiedzieć - czy wobec Ciebie stosowano przemoc domową? Nie mówię o krzyku "Dalej jedz kolację i do spania!", tylko o regularnej, prawdziwej przemocy. Wygląda mi to tak, jakbyś bała się, że jakakolwiek forma przymusu bardzo skrzywdzi Twojego synka.
U mnie było bardzo swobodne wychowanie. Jestem trzecim dzieckiem, prawie wszystko było mi wolno.

Boję się, że Zrazi się do przedszkola, nie do wychodzenia. Ja się chyba za dużo "mądrych" książek naczytałam, o wychowaniu bez przemocy. I dalej nie wyobrażam sobie każdego dnia biegać po domu za dzieckiem, a tak to wyglądało.
 
U mnie było bardzo swobodne wychowanie. Jestem trzecim dzieckiem, prawie wszystko było mi wolno.

Boję się, że Zrazi się do przedszkola, nie do wychodzenia. Ja się chyba za dużo "mądrych" książek naczytałam, o wychowaniu bez przemocy. I dalej nie wyobrażam sobie każdego dnia biegać po domu za dzieckiem, a tak to wyglądało.
Ja nie czytałam żadnej książki o wychowaniu dzieci :D Wszystko robimy na czuja, staramy się nie przesadzić w żadną stronę. Nie wiem, ja myślę, że nie da się wychować dziecka bez nerwów i jednocześnie nie przegiąć.
Powiem Ci tak. U mnie córka pięknie robiła na nocnik, coś jej odbiło i leje w majty jak maluszek. Dowiedziałam się, że tak bywa i przeczekamy. Nie ma idealnych dzieci i idealnego wychowania. Zawsze będzie coś. Dzisiaj nie chce iść do przedszkola, jutro stwierdzi, że nie ma opcji, żeby założył majtki. No i trudno, trzeba przejść przez te wiksy. Też bym chciała, żeby było wszystko super i bez nerwów, o panie. Żeby mi się nie kłóciły albo zawsze jadły wszystko co im dam. Ale wiesz, wydziwiając na tym etapie, dzieci testują granice, sprawdzają dokąd sięga ich decyzyjność, no i niestety do kiedy rodzic wytrzyma. Rozumiem, że nie chcesz, żeby młody nie robił scen, tylko obawiam się, że tego nie unikniesz. Albo im bardziej będzie Ci zależało, żeby mu nie zepsuć humoru, tym bardziej będzie pokazywał rogi i kiepsko się to skończy.
 
Ja wiem, że te sceny będą, tylko nie codziennie i nie z samego rana. Ostatnio moi przez chorobę zaczęli się bić. I to równo, mimo 1,5-rocznej różnicy wieku. Masakra. Jak zostawiam ich w pokoju, to nigdy nie wiem, czy jak wrócę dalej będą się ładnie bawić, czy zaraz będzie płacz. Ale... Staram się nie interweniować, mimo wszystko. Póki mnie nie wołają, to udaję, że nie widzę. Ich pierwsze konflikty, w których nie ma jednego winnego.

A co do przedszkola, to czuję się najgorszą matką na świecie. Zapomniałam, że mu się zmieniła jedna z opiekunek! I to jeszcze jego ulubiona... Miał ich dużo, bo aż 4. I jedna się wymieniła. Przecież dla takiego dziecka to ogromny powód do zmiany zachowania i niechęci do przedszkola! A on mi dzisiaj sam o tym przypomniał, że jednej pani już nie ma... Jak rozumiem, skąd się bierze, to łatwiej mi reagować.
 
reklama
Ja wiem, że te sceny będą, tylko nie codziennie i nie z samego rana. Ostatnio moi przez chorobę zaczęli się bić. I to równo, mimo 1,5-rocznej różnicy wieku. Masakra. Jak zostawiam ich w pokoju, to nigdy nie wiem, czy jak wrócę dalej będą się ładnie bawić, czy zaraz będzie płacz. Ale... Staram się nie interweniować, mimo wszystko. Póki mnie nie wołają, to udaję, że nie widzę. Ich pierwsze konflikty, w których nie ma jednego winnego.

A co do przedszkola, to czuję się najgorszą matką na świecie. Zapomniałam, że mu się zmieniła jedna z opiekunek! I to jeszcze jego ulubiona... Miał ich dużo, bo aż 4. I jedna się wymieniła. Przecież dla takiego dziecka to ogromny powód do zmiany zachowania i niechęci do przedszkola! A on mi dzisiaj sam o tym przypomniał, że jednej pani już nie ma... Jak rozumiem, skąd się bierze, to łatwiej mi reagować.
Moje leją się i przepychają, a potem całują. Weź to zrozum...
Wolę nie myśleć co by było, gdyby odeszła ukochana pani tej młodszej. Czuję od tej babki, że moja córka jest jej ulubienicą i na każdym zdjęciu są razem 🤣 Żal mi Twojego synka, uściskaj go ode mnie.
 
Do góry