Ja rodziłam w geboortehotelu i byłam tam 4 dni, ale z racji tego, że mogłam zostać dłużej a zdecydowałam o powrocie do domu, przysługiwał mi kraamzorg przez 3 dni po 3h. PIerwsze 2 dni przychodziła miła czarnoskóra pani. Była w 7 mc i się jeszcze tłumaczyła, że będzie wszystko robić wolniej. Moja pierwsza reakcja, to totalne zdębienie, bo jak to, przychodzi kobitka w ciąży robić u mnie w mieszkaniu
. No ale standard zmierzyła, zważyła, mnie zbadała etc. Zrobiła herbatkę i jakieś kanapki chyba, do tego mieszkanie mi posprzątała. Pytała, czy ma mi zrobić pranie, to powiedziałam, że nie i nie zrobiła. Nawet z nią fajnie się gadało, m.in. żyłyśmy klimatem Euro
. Jedyny minus, jaki potem ogarnęła, to taki, że ona w ciąży a jak przychodziła, to śmierdziało papierochami na kilometr, ale do samej jej pracy nie miałam zastrzeżeń. Druga kraamzorg, też standard robiła - badanie, sprzątanie. Wytłumaczyła mi, że jak co to mam dzwonić do położnej do 10 dnia od wyjścia z geboortehotelu a potem do huisartsa. Ta druga kraamzorg była u mnie może z godzinkę, bo zaraz mąż się szybko zjawił z pracy, bo mieli mniej rzeczy do roboty i niedługi czas po tym, jak wrócił, przyjechali moi rodzice z Polski. Ona sobie bidulka siedziała i coś pisała. Nic nie miała do roboty, to jej powiedziałam, że może iść. Ona zrobiła oczy jak 5zł i zdziwienie, że jak to, ona ma być u mnie 3h a nie 1h. Ja jej powiedziałam, że to nie problem i że może sobie iść. Spytała mnie, czy podpiszę, że była u mnie te 3 godzinki, bo ona ma tak na rozpisce, więc jej podpisałam, co mi tam. Bardzo uczciwa kobitka. Co do rachunku z geboortehotelu, to nie płaciłam za poród w części szpitalnej (brałam znieczulenie, no i musieli mi przyspieszać, bo za długo trwała akcja porodowa), płaciłam tylko za środki higieniczne, dwa posiłki, które zamawiałam, e... i za kraamzorg (bo miałam na miejscu i w domu).
Ogólnie z geboortehotelu jestem zadowolona strasznie, mogłabym tam jeszcze raz rodzić i zostać
, pewnie nie będzie to łatwe mając już dziecko pod opieką. Z kraamzorgu w domu też jestem zadowolona. W ogóle, one się mnie pytały o zastrzeżenia. Dla mnie to totalna nowość, więc nie wiedziałam, czego mam się spodziewać. Z resztą, nawet jakby np. krzywo umyła podłogę czy odłożyła naczynia nie tak, jak ja to robię, to bym nie powiedziała, że źle, bo mi było i tak dziwnie, że mi ktoś usługuje w domu.
Jedynie co, to mój mąż był poddenerwowany, bo ona mu zabierała robotę w domu. Maja prawie ciągle spała (co jej zostało do dziś) a on nie miał co robić, bo wszystko posprzątane.