Jak wiecie leżałam już wcześniej w szpitalu i miałyśmy niezły ubaw z kobietkami na sali, bo większość z nas oczekiwała tego MOMENTU każda chciała żeby TO już było. I tym sposobem dwie kobietki zaczęły sobie w sobotę skakać na piłce, biegać po korytarzu i schodach
.... Ja stwierdziłam, że się poobijam (co zresztą polecam wszystkim nierozdwojonym)
:
Ale tak się napatrzyłam na koleżanki, że w nocy obudziłam się (godzina 2) i było mi mokro...poszłam do położnej i stwierdziła, że jak mi będzie dalej leciało to mam przyjść już na salę porodową. I tym sposobem miałam chwilkę czasu dla siebie na wykonanie telefonów i wysłanie SMSów (była noc, nie wszystkich możnabyło budzić ;D ;D ;D ). Potem stawiłam się na salę, troszkę podrzemałam (bo oprócz odejścia wód NIC się nie działo) i stwierdziłam, że może pójdę się kąpać... :: ) Około 5 pojawiły się bóle co 7, 10 minut ale najdziwniejsze to było to, że cały poród czułam tylko ból taki jak podczas @ (o wiele bardziej intensyny :laugh: ) I tak się "męczyłam" do 13 bo przyszły bóle parte :
(nawet nie wiem kiedy?jak?jakie to są?) I o 13:35 na świecie była już Patrycja.
Dostałam ją zaraz na brzuch i w tym momencie ZAPOMNIAŁAM, że bolało...Potem mi ją wzieli do mierzenia, itd. a mnie zaczęła pani dr zszywać. Już w trakcie szycia dostałam Małą i była już ze mną cały czas...
W trakcie porodu i lekarka i położne mi pomagały (mężuś się nie zdecydował :laugh: ) i mogę napisać, że było OK. Po szyciu zadzwoniłam sobie po mężusia, który przyszedł już do nas na salę i dotrzymywał towarzystwa ;D .
Na opiekę nie mogę narzekać, ani położnym ani pielęgniarkom od noworodków nie moge nic zarzucić.
A dziś ściągnięto mi już SZWY i jest prawie dobrze