bo powiedziałam, że ma mi nie machać palcem przed twarzą jak do mnie mówi, to wziął mnie za szmaty i uderzył mną o ścianę. K. był w pracy. jego mama go ode mnie odciągała to jeszcze ją prawie pobił.
a zaczęło się od tego, że on wziął Małą (nawalony) i chciał Ją zabrać na dwór, a u nas dzisiaj brzydko, zimno i właśnie pada, ja mówię, że nie, bo jest za lekko ubrana, a ja się na szybko pakowałam i nie wzięłam Jej takich ciuchów, to coś tam do Niej, że matka jest głupia, Ją terroryzuje itp., powiedziałam, że sobie nie życzę, żeby tak do Niej mówił, to mi powiedział, że mam się zamknąć, ja powiedziałam, że Mała idzie spać i ma mi ją oddać to stwierdził, że nie będę decydować :/ ja powiedziałam, że właśnie tylko ja mogę tu decydować co się z Małą dzieje, bo oficjalnie Mała jest tylko moja to zaczął się coś wydzierać, że współczuje Małej matki, Kondziowi, że się związał z taką szmatą, lumpem, idiotką itd. i machał mi palcem przed twarzą, reszta na początku. jak mama K. go odciągała to powiedziałam, że nigdy nie zobaczy Małej, a on, że w takim razie mam wypie*dalać. mama jest na jakimś szkoleniu, więc do wieczora pewnie będę czekać.. maskra jakaś..