Witajcie! Jak widać nasz syn jest na tyle spokojny, że nawet bedąc sama w domku mam czas na to, żeby włączyć kompa
A więc tak, od początku.
W piątek ok. 20:00 pojechałam do szpitala, bo miałam już silne skurcze co 3 min. W szpitalu podłączyli mnie pod ktg i stwierdzili, że pomimo rozwarcia na półtora palca nie urodzę wcale szybko <tjaaaa...>
Położyli mnie na patologii ciąży i leżałam ze skurczami całą noc. W sobotę rano nie zdąrzyłam zjeść śniadania, bo znów mnie podłączyli pod ktg, a zaraz potem kazali iść na badanie. Wlazłam na fotel, ordynator pyta się mnie jak tam noc, mówię, że miałam silne bóle, no co on, że ta na pewno dopiero te przepowiadające... jednak po zbadaniu mnie stwierdził, że jednak nie, bo miałam już rozwarcie na 3 palce i, że za godzinę mam być gotowa na porodówce. Uwierzcie mi, że cieszyłam się jak głupia!!! Zero strachu!
Całkiem opanowana poszłam po lewatywie do kibelka, zadzwoniłam do Romka, żeby już przyjeżdżał, powysyłałam SMS-y do paru osób, że jadę zaraz na porodówkę
, poszłam się wykąpać.
Przyjechał Romek, spisali dokumentację, poszliśmy na salę porodów rodzinnych (jeśli dobrze pamiętacie, nie chciałam, żeby Romek był przy porodzie, ale przed samym wyjazdem do szpitala stwierdziliśmy, że tak będzie dobrze, udało Mu się mnie przekonać
)
Jak położyli mnie na sali, to było ok. 11:40, podłączyli mnie pod ktg i leżałam tak do 12:00, nie miałam silnych skurczów, no i wiecie, pełen luksus, radyjko gra w tle, Romek siedzi obok mnie na mięciutkim fotelu, gadamy o bzdetach, jak gdyby nigdy nic i nagle, o 12:00 właśnie, przebili mi pęcherz z wodami. Od tamtej pory zaczęłam mieć regularne, coraz silniejsze i częstsze skurcze. Nie powiem, bolało. Ale nie myślałam wtedy o tym, myślałam o tym, że już za parę chwil nasza córeczka <tjaaa...
> będzie z nami. Romek był dzielny, ściskałam Jego rękę w bólach, On mnie pocieszał, gadał jakieś bzdury, żeby mnie rozśmieszyć
i ważne, że w ogóle był... teraz wiem, że to by było straszne, gdyby Go nie było przy mnie... także Dziewczyny, pamiętajcie, jak poród, to tylko rodzinny!
No, i od 15:45 zaczęłam mieć bóle parte. Czułam ulgę, gdy parłam, sam poród nie jest straszny, tylko te bóle. Podłączyli mnie pod kroplówkę, żebym miała dłuższe bóle parte i szybciej urodziła. O 16:19 Filip był już na świecie.
Wyobraźcie sobie nasze miny jak zobaczyliśmy Filipa! SZOK! A GDZIE LENA?
pp
To było naprawdę super!
Potem Romek poszedł z Małym na ważenie, mierzenie, itd., a mnie lekarz szył. PIĘKNE PRZEŻYCIE...
KONIEC
BUZIAKI!!!!