Patisa witaj

milo czytalo sie twoj post od razu na wstepie troche informacji o Tobie rozsadnych i przemyslanych.
zycze by cala ciaza byla piekna i bezproblemowa.
co do znajomych to zalezy jak uwazasz. ja bym chyba wolala by wszyscy wiedzieli.
jednak stres to cos strasznego.. wiem po sobie i mam malego nerwuska u boku.
najwazniejsze ze siwetnie sobie radzisz i oby tak zostalo
Może uaktualnię swoja wypowiedź o "ciąg dalszy" tej historii.
w kwietniu, gdy byłam w 5 miesiącu ciąży i praktycznie niczego nie było po mnie widać zakończyłam rok szkolny ( 3 klasa LO ).
Miło było wreszcie odstawić stres szkoły na bok. Chociaż na chwilę.
Zasadniczo nikt w mojej szkole nie podejrzewał mnie o mój błogosławiony stan, a to zapewne dzięki wielkim bluzom mojego chłopaka ( teraz męża

).
Potem matury... niestety wiedziałam, że to tak czy inaczej będzie dla nas - mnie i Maleństwa - stres. A bardzo tego nie chciałam, bo Maluszek najważniejszy.
Bardzo zależało mi na dobrych wynikach, ale wiedziałam też, że niewiele wycisnę z siebie na ten rok... bo po prostu nie miałam już siły. Całą trzecia klasę właściwie przespałam. Samo uczęszczanie na zajęcia i śmiganie między 3 piętra szkoły było dla mnie katuszą.
Więc stwierdziłam, że "co będzie to będzie", wynik zawsze można poprawić za rok. To podejście pozwoliło mi naprawdę spokojnie podejść do egzaminów. Niestety na ustne nie miałam już sposobu. Angielski ustny - stres, ale dobry wynik. Język polski - stres 2x większy, ale wynik równie dobry.

Choć trochę zmieszało mnie, gdy na ogłoszeniu wyników jedna z kobit w komisji życzyła wszystkim powodzenia w dalszej nauce " a niektórym w nowej życiowej roli" ( czy jakoś tak).
O ile na pisemnych nie było po mnie widać, o tyle na ustnych już mnie "wybrzuszyło" ( 6 miesiąc). O dziwo, nikt do mnie nie zagadał, nie zapytał. Nie wiem, czy się bali, krępowali... trochę dziwnie mi było, ale w sumie - na rękę.
O mojej ciąży wiedziała bardzo wąska, pięcioosobowa grupa ludzi.
Potem odbiór świadectw. Głupio mi było iść do klasy, bo wiedziałam, że padnie jakis komentarz ( a wychowawczyni, mówiąc delikatnie, była średnio miłą i taktowną kobietą). No i było tak, że wychowawczyni zaczęła jakiś bełkot i "dupie Maryny" po czym ni z gruchy ni z pietruchy wyskoczyła " A Patrycja, wiesz już czy chłopiec czy dziewczynka?" W klasie cisza, ja że chłopiec... i tamta dalej o jakiś pierdołach, jak gdyby nigdy nic.
Dziwna sytuacja, nie życzyła mi oczywiście powodzenia, ani nic z tych rzeczy. Zapewne tak tylko zagaiła, co by Ci, którzy mieli wątpliwości już ich nie mieli ;]
najbardziej zdziwiło mnie to, że po wyjściu z klasy podeszła do mnie dziewczyna, która raczej jeszcze pół roku temu chciała ze mną prowadzić wojnę... i ze łzami w oczach mówiła, ze nie może uwierzyć, że mi gratuluje, bo tez ma małego braciszka i go uwielbia, że ona sobie tego nie potrafi wyobrazić, jak ja dałam radę z ta matura i ciążą... miły akcent na zakończenie tej okropnej szkoły.
Potem znowu chwila oddechu od szkoły i tego stresu... a potem jeszcze jeden dzień, który był dla mnie "nie w smak" - musiałam jeszcze raz pokazać się w szkole - 30 czerwca, po odbiór matur. Znowu wszyscy udawali, że nie zauważają tego wielkiego bębenka przede mną

matura podstawowa poszła mi super, wyniki powyżej 80% z polskiego, angola i nawet ( o dziwo

) z matmy.
Rozszerzenia gorzej... ale może poprawię.
gdy szkołe miałam juz definitywnie za soba czułam się wspaniale.
W miedzy czasie ślub i wesele - dla mnie piękne wspomnienia, na szczęście dla męża też
Wreszcie mogłam dumnie czuć się jak "młoda kobieta w ciąży" a nie jak gówniara z brzuchem.
Od tej pory zaczęłam w pełni cieszyć sie każdą chwilą z brzuszkiem.
Teraz nawet brzuszek nie chce mnie opuścić - za 3 dni termin porodu, a odnoszę wrażenie, że Antosiowi sie absolutnie nigdzie nie śpieszy. Ale zobaczymy...obym nie musiała mieć wywoływanego porodu, chciałabym, aby zadziałały moje hormony i wszystko było jak należy .
pozdrawiam wszystkie "młodziutkie kobiety w ciąży"
