Zaczęłam podawać małemu bebiko i jak mu nic nie będzie to na nie przejdziemy całkowicie bo żeby dostać recepte na mleko musimy za każdym razem teraz z małym jechać na wizytę bo podobno takie wymogi weszły no porażka normalnie to ciekawe jak by moje dziecko chore z gorączką było to też go muszę męczyć żeby recpte na mleko dostać bo bez niego nie wypiszą no paranoja jakaś nasz dr. sama mówiła że to jakieś chore jest że przecież to jedzenie a nie leki ale cóż nasze Polskie prawo...
reklama
Kamiśka :)
Fanka BB :)
Anetka Julka mało monitora nie zaczęła całować, jak zobaczyła zdjęcie Zuzi, chyba jej się spodobała
E:
Justyś pogięło ich?!
To bierz receptę na tyle puszek żeby na miesiąc starczało i tyle.
Ale mam nadzieję że Wam już potrzebne nie będzie.
E:
Justyś pogięło ich?!
To bierz receptę na tyle puszek żeby na miesiąc starczało i tyle.
Ale mam nadzieję że Wam już potrzebne nie będzie.
moje dziecie robilo dzis kupy nawet 2 ale tak plakala przeokrutnie i takie twarde zatwardzenie ma ale po czym przeciez nic nowego nie wprowadzalam jej ostatnio
duzo pije kopru wloskiego,ale to od tego?:-(
artystka zdolna jestes;p
EwI tez mi sie podobaja Twoje portrety;p
duzo pije kopru wloskiego,ale to od tego?:-(
artystka zdolna jestes;p
EwI tez mi sie podobaja Twoje portrety;p
Kamiśka :)
Fanka BB :)
Anetka no właśnie Julka też chyba myślała że to ona, no bo w sumie podobne są ;-)
I to przez wielkie B i Z.
Wierzcie mi, ale to, jak się dowiedziałam o moim stanie, jest historią samą w sobie. Ale od początku.
Jak wspomniałam w "poznajmy się", wiosen sobie liczę 22. (a dokładnie 22 + niecały miesiąc). Od czterech lat biore lek zwany Imuran. Wszyscy lekarze twierdzili, że w związku z tym, że lek ten brać muszę, nie mam najmniejszych szans na zostanie mamusią. I tak sobie żyłam w słodkiej niewiedzy (a raczej gorzkim przekonaniu), aż do dnia 9 marca, czyli moich urodzin. Dzień wcześniej zorientowałam się, że okres spóźnia mi sie i to znacznie, więc tak pro-forma postanowiłam zrobić test ciążowy. Od myśli do czynu, przy czym zakładałam, że winowajcą jest tu mój niezdrowy tryb życia i fakt, że niedojadam i ogólnie żyję w ciągłym biegu. Tak więc w momencie, gdy zobaczyłam, że wynik testu jest pozytywny, po prostu usiadłam i przez dobre pół godziny po prostu gapiłam sie na dwie wyraźne kreseczki. Jeszcze tego samego dnia (korzystając ze szpitalnych znajomości) zrobiłam badania krwi. No cóz, o pomyłce nie było mowy. Zwyczajnie i po prostu jestem w ciąży, chociaż lekarze dalej w to nie wierzą i twierdzą, że to absolutnie niemożliwe i że badania trzeba powtórzyć. Oczywiście powtórzyłam, a w labolatorium trzy razy z rzędu chyba raczej pomylić się nie mogli.
Jutro ide na USG (kolejne) i tym razem pewnie sie dowiem, jaka jest płec dziecka, jako że wyszło, że bardzo długo zyłam nieświadoma, że jestem w ciazy.
I tak, to była zdecydowanie wpadka. Ale narzeczony chodzi dumny jak paw i absolutnie wszyscy już wiedzą, że będzie tatą. (gdyby mógł, pewnie wywiesiłby jakiś transparent za oknem, albo coś w tym stylu). W każdym razie jestem szczęśliwa. Fakt faktem, wolałabym z macierzyństwem jeszcze poczekać, nie czuję się jeszcze jak mama (albo może raczej jestem przerażona, że nie podołam macierzyństwu). Ale (wiem, że się powtarzam) jestem szczęśliwa. Nie wiem, jak to trafnie ubrać w słowa, ale chyba wiecie, o co mi chodzi :-)
Wierzcie mi, ale to, jak się dowiedziałam o moim stanie, jest historią samą w sobie. Ale od początku.
Jak wspomniałam w "poznajmy się", wiosen sobie liczę 22. (a dokładnie 22 + niecały miesiąc). Od czterech lat biore lek zwany Imuran. Wszyscy lekarze twierdzili, że w związku z tym, że lek ten brać muszę, nie mam najmniejszych szans na zostanie mamusią. I tak sobie żyłam w słodkiej niewiedzy (a raczej gorzkim przekonaniu), aż do dnia 9 marca, czyli moich urodzin. Dzień wcześniej zorientowałam się, że okres spóźnia mi sie i to znacznie, więc tak pro-forma postanowiłam zrobić test ciążowy. Od myśli do czynu, przy czym zakładałam, że winowajcą jest tu mój niezdrowy tryb życia i fakt, że niedojadam i ogólnie żyję w ciągłym biegu. Tak więc w momencie, gdy zobaczyłam, że wynik testu jest pozytywny, po prostu usiadłam i przez dobre pół godziny po prostu gapiłam sie na dwie wyraźne kreseczki. Jeszcze tego samego dnia (korzystając ze szpitalnych znajomości) zrobiłam badania krwi. No cóz, o pomyłce nie było mowy. Zwyczajnie i po prostu jestem w ciąży, chociaż lekarze dalej w to nie wierzą i twierdzą, że to absolutnie niemożliwe i że badania trzeba powtórzyć. Oczywiście powtórzyłam, a w labolatorium trzy razy z rzędu chyba raczej pomylić się nie mogli.
Jutro ide na USG (kolejne) i tym razem pewnie sie dowiem, jaka jest płec dziecka, jako że wyszło, że bardzo długo zyłam nieświadoma, że jestem w ciazy.
I tak, to była zdecydowanie wpadka. Ale narzeczony chodzi dumny jak paw i absolutnie wszyscy już wiedzą, że będzie tatą. (gdyby mógł, pewnie wywiesiłby jakiś transparent za oknem, albo coś w tym stylu). W każdym razie jestem szczęśliwa. Fakt faktem, wolałabym z macierzyństwem jeszcze poczekać, nie czuję się jeszcze jak mama (albo może raczej jestem przerażona, że nie podołam macierzyństwu). Ale (wiem, że się powtarzam) jestem szczęśliwa. Nie wiem, jak to trafnie ubrać w słowa, ale chyba wiecie, o co mi chodzi :-)
Z
zupkaogorkowa
Gość
to ciesz sie nic innego nie pozostalo. kazda jest przerazona ja tez
reklama
R
rikapa
Gość
gratuluję :-)z czasem się z tą myślą oswoisz i będziesz się jeszcze bardziej cieszyć , że zostaniesz mamusią :-)
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 6 tys
- Wyświetleń
- 322 tys
- Odpowiedzi
- 4
- Wyświetleń
- 2 tys
- Odpowiedzi
- 4 tys
- Wyświetleń
- 249 tys
Podziel się: