Witajcie po dłuuuugiej przerwie! Mieliśmy ostatnio dużo zamieszania i kłopotów.
No, dzień przed urodzinami naszego Skarba ochrzciliśmy Go. W końcu załatwione. Było śmiesznie, zwlaszcza, jak Ksiądz mówił "Ja Ciebie chrzczę...", a Filip na to: "nieee"
Było super, nie licząc mojej rodziny, o której może opowiem kiedyś, jak będę miała lepszy humor i będę silniejsza (żeby się nie rozpłakać).
Moja siostra ze szfagrem dopisali, przyjechali i było fajnie (jakiś czas temu byli o krok od rozwodu).
Ogólnie jakoś leci. R. musi robi prawko, ale z kasą u nas krucho. Miałam szansę, żeby śpiewać, ale gostek okazał się palantem szukającym gwiazdy z Opola, zresztą, R. mnie ostrzegał, ale byłam taka podjarana, że nie chciałam Go słuchać, a tak, to się rozczarowałam niepotrzebnie (głupia!)
Myślimy coraz częściej o ślubie cywilnym. Stwierdziliśmy, że jeszcze przez około 5 lat, dopóki szkoły nie skończę, nie pójdę do pracy, itd. i tak na prawdziwy ślub kościelny nas nie będzie stać, a chcielibyśmy mieć jasną sytuację prawną i przestać w końcu, bądź co bądź, żyć w grzechu. I w ogóle... na samą myśl, że już nie będę się nazywać K.Rz., tylko K.G., robi mi się miło...
Moje marzenie od 4 lat
A R. powiedział, że drugi raz poprosi mnie o rękę, bo musi być pewien, czy jeszcze tego chcę
Ciekawe, czy seks małżeński smakuje inaczej
No, jestem po dwóch dniach, czyli w sumie 16 godzinach lekcji w budzie. Było spoko. Mam w klasie 50 latkow (dwóch) i lalki Barbie, które zamiast mózgu mają jeden wielki tips. Mówię Wam, masakra. Grają wielkie paniusie, a chodzą w za dużych szpilkach i nie wiedzą kto to był Białoszewski, albo ile to jest 1x1, no i mówią "How old are you" zamiast "How are you". Serio, parażka. Normalnie czuję sie mądra przy nich wszystkich razem wziętych. Wiem jedno. Prolemów z tą szkołą nie będę miała. W grudniu z każdego przedmiotu muszę oddać 2 prace kontrolne, a w styczniu zaczynam sesje egzaminacyjną. Spoko, damy radę. W sobotę jechałam do budy o 5:25, dobrze, że nie sama, tylko z koleżanką z gimnazjum, bo też tam poszła, gdzie ja, także było nam raźniej, a jak się okazało na miejscu, chodzi z nami nasz znajomy (z autem!!) także mamy dojazd bez problemu. No, a wczoraj jak pojechałam 7:30, tak wróciłam o 17:00 (miałam 10 lekcji). Ale spoko było.
Dziś mam rozmowę kwalifikacyjną w sprawie pracy. Nic narazie nie powiem, żeby nie zapeszyć. Ale mam nadzieję, że się uda.
Misiu niedobry od paru dni, bo mu trójki idą.
No, a mój R. 2 dni temu skończyl 28 latek.
Przepraszam Was dziewczynki, będę Was już na bierząco śledzić.