reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Młoda mama

No właśnie muszę. Bo ja jedynie dyskutuje z ludźmi próbującymi wmówić wszystkim ze aborcja jest czyms złym. Ale nigdzie nie polecam, nie rekomenduje i nie namawiam. Nie czuje się upoważniona do wpływania na decyzję jakiejkolwiek kobiety. Czuję się jednak upoważniona do reakcji na kłamstwo

🤷🏻‍♀️ No to z kim te dyskusje prowadzisz ? Ze mną? Ja w prawie każdej wypowiedzi zaznaczyłam ze nie jestem przeciwna aborcji nie uważam ze jest zła ale tez nie uważam ze zawsze jest dobra. Z dziewczyna która napisała o traumie swojej koleżanki ? Ona tez nic nie napisała o tym ze aborcja jest zła ? Odpowiedziałaś każdej dziewczynie która poradziła aby sobie to przemyśleć, tym ze aborcja jest dobra i wszyscy są głupi którzy uważają ze nie zawsze. Ktoś tu wyżej napisać ze nic nie jest ani czarne ani białe. I miał racje. Ty masz problem tylko o to ze ktoś ci nie przytakuje i nie mówi „taaak najczystsza prawda jest od Zazuu”. Masz racje, może usunąć dziecko, nikt jej nie będzie powstrzymywał, jeżeli jest pewna to okej, nikt nie będzie jej ocenial. Ale ta dziewczyna nie jest pewna, to znaczy ze potrzebuje to przerobić, wszystkie za i przeciw. Razem dostarczyliśmy jej wszystkich argumentów i wszystkich naszych przemyśleń, myśle ze teraz już sama powinna podjąć decyzje.
 
reklama
Przecież napisałam o "jakkolwiek odmiennych poglądach" a nie tylko o nie popieraniu aborcji.

I tak długo jak w naszym kraju kobieta musi ronic samodzielnie, nie istnieje prawo ścigające alimenciarzy, nie przysługuje bezpłatna i szybka pomoc psychologiczna dla par, tak długo jak będziemy pozwalać na publiczne ocenianie kobiet zarówno dokonujących aborcji jak i decydujących się na samodzielne macierzyństwo, tak długo jak samotne matki będą wykluczone z rynku pracy ze względu na brak wsparcia w społeczeństwie, tak długo jak ojciec będzie miał kilka tygodni urlopu a matka rok i tak długo jak to kobieta będzie rodzic a nie mężczyzna, tak długo aborcja to jej decyzja. Jeśli żyje z partnerem, który ma inne poglądy to czasem nie ma wyboru i musi taka decyzje podjąć sama i nie ma żadnego powodu żeby z tego tytułu ją stygmatyzować.
Jeśli w związku jest zdrowa relacja i podobne poglądy to taka rozmowa zawsze się odbędzie i zawsze w atmosferze wspierającej decyzję kobiety. Każdy przyzwoity mężczyzna zrozumie powody, dla których jego kobieta podejmie jakąkolwiek decyzję w tej sprawie i jeśli ich relacja będzie oparta na szczerości i wsparciu to nie pojawi się tu żaden problem bo prawdopodobnie będą myśleć dokładnie tak samo.
A co do ciąż z przypadkowymi tatusiami to chyba się zgadzamy, że nikt nie będzie ich szukał i prosił o stanowisko.
Na koniec kończę te jałową dyskusje tekstem Kasi Koczułap
Źle zrozumiałem Twoją wypowiedź.

Natomiast w kwestii ojca. Zgadzam się, jeżeli jest brak porozumienia w danej kwestii to faktycznie lepszym rozwiązaniem wydaje się aborcja. Natomiast mimo wszystko w pierwszej kolejności powinna się odbyć rozmowa między partnerami "co robimy?". Każda ze stron ma wtedy okazję przedstawić swoje za i przeciw. Może się wtedy okazać, że jedno rozwieje wątpliwości drugiego i jednak dojdą do porozumienia. Nie rozumiem jedynie, jak można fakt ciąży zataić i podjąć decyzję samemu twierdząc, że ojciec nie ma nic do powiedzenia.
 
Źle zrozumiałem Twoją wypowiedź.

Natomiast w kwestii ojca. Zgadzam się, jeżeli jest brak porozumienia w danej kwestii to faktycznie lepszym rozwiązaniem wydaje się aborcja. Natomiast mimo wszystko w pierwszej kolejności powinna się odbyć rozmowa między partnerami "co robimy?". Każda ze stron ma wtedy okazję przedstawić swoje za i przeciw. Może się wtedy okazać, że jedno rozwieje wątpliwości drugiego i jednak dojdą do porozumienia. Nie rozumiem jedynie, jak można fakt ciąży zataić i podjąć decyzję samemu twierdząc, że ojciec nie ma nic do powiedzenia.

Moze doprecyzuje rozmowa nie równa się decyzja. Tak rozmowa powinna się odbyć (według mnie, ale to nie znaczy że według każdego bo dalej decyduje kobieta), ale to nie znaczy że musi wpłynąć ona na decyzję kobiety.
Wierzę, że w zdrowej relacji po takiej rozmowie zapadnie decyzja dobra w równym stopniu dla każdego, a jeśli to będzie niemożliwe to ważniejsze jest tu zdanie kobiety.
 
Źle zrozumiałem Twoją wypowiedź.

Natomiast w kwestii ojca. Zgadzam się, jeżeli jest brak porozumienia w danej kwestii to faktycznie lepszym rozwiązaniem wydaje się aborcja. Natomiast mimo wszystko w pierwszej kolejności powinna się odbyć rozmowa między partnerami "co robimy?". Każda ze stron ma wtedy okazję przedstawić swoje za i przeciw. Może się wtedy okazać, że jedno rozwieje wątpliwości drugiego i jednak dojdą do porozumienia. Nie rozumiem jedynie, jak można fakt ciąży zataić i podjąć decyzję samemu twierdząc, że ojciec nie ma nic do powiedzenia.
Ja tez tego nie rozumiem i śmiem wręcz powiedzieć, że współczuję facetowi, który ma za partnerkę kobietę, która potrafiłaby podjąć decyzję bez jego wiedzy.
 
No właśnie, bo co jeśli ona nigdy lub w tym momencie nie chce dziecka, a on chce już teraz? Ma rodzić na siłę, bo on chce? A co, on będzie w tej ciąży chodził i rodził, będzie w połogu i zniesie wszystkie następstwa porodu? A jeśli ona dziecka nie zaakceptuje albo akceptacja będzie poprzedzona depresją?
Rozmowa, czy raczej informacja "nie mam zamiaru urodzić i usunę tę ciążę" w stałym związku jak najbardziej okej. Pytanie co robić - absolutnie nie.
 
Moze doprecyzuje rozmowa nie równa się decyzja. Tak rozmowa powinna się odbyć (według mnie, ale to nie znaczy że według każdego bo dalej decyduje kobieta), ale to nie znaczy że musi wpłynąć ona na decyzję kobiety.
Wierzę, że w zdrowej relacji po takiej rozmowie zapadnie decyzja dobra w równym stopniu dla każdego, a jeśli to będzie niemożliwe to ważniejsze jest tu zdanie kobiety.
Owszem, może być tak, że to facet zmieni zdanie. Grunt by dojść do porozumienia. W przypadku jego braku, uważam, że lepszym rozwiązaniem jest aborcja. I w takim wypadku faktycznie decyzja należy do kobiety.
 
Ja tez tego nie rozumiem i śmiem wręcz powiedzieć, że współczuję facetowi, który ma za partnerkę kobietę, która potrafiłaby podjąć decyzję bez jego wiedzy.
No widzisz, Ty sobie tego nie wyobrażasz a ja właśnie znam taki przypadek. Facet się ucieszył jak poznał prawdę. Nikt tu mu nie współczuł,że nie współuczestniczył w podejmowaniu decyzji. Moim zdaniem jak kobieta chce to zrobić to to zrobi i żadna rozmowa tego nie zmieni. A czasami im człowiek mniej wie tym lepiej śpi 🙂
 
No widzisz, Ty sobie tego nie wyobrażasz a ja właśnie znam taki przypadek. Facet się ucieszył jak poznał prawdę. Nikt tu mu nie współczuł,że nie współuczestniczył w podejmowaniu decyzji. Moim zdaniem jak kobieta chce to zrobić to to zrobi i żadna rozmowa tego nie zmieni. A czasami im człowiek mniej wie tym lepiej śpi 🙂
Wiesz co, ja też jestem zdania, że jak ktoś chce to to zrobi. I nadal uważam, że jeśli nie da się tego przedyskutować tak żeby dojść do kompromisu, to decyzja należy do kobiety, ale nie wyobrażam sobie patrzeć w oczy codziennie mężczyźnie, z którym dzielę życie, zatajając przed nim nie tylko ciążę ale i aborcję. I o ile rozumiem przypadkowa, imprezowa wpadkę, że nie będzie kobieta biegać za jednorazowym partnerem, tak dla mnie to niewybaczalne, żeby być z kimś w poważnym związku i nie podjąć dyskusji w tak, jakby nie było, ważnej dla obojga sprawie. Ale to oczywiście moje subiektywne odczucia i nie będę potępiać kogoś kto myśli inaczej. Współczuję po prostu facetowi, przez pryzmat własnego związku. Wiem, że mój mąż, choć rozmowy o aborcji mamy za sobą na długo przed tym jak zaszlam w ciążę, to pomimo, że oboje zgadzamy się co do wolności wyboru i wiemy, że podjęlibyśmy decyzję o ewentualnej aborcji, jelsi nie czulibyśmy się komfortowo z ciąża, to nigdy nie wybaczyłby mi zatajenia już samej ciąży przed nim a nie mówiąc o tym, żebym usunęła bez jego wiedzy. Gdzieś tu się wtedy zatraca według mnie już partnerstwo, zaufanie i to wspólne życie. Bo w końcu decydując się na założenie rodziny z kimś (rodzina to już partnerzy, nawet bez dzieci), decydujemy się na dzielenie wspólnych radości i problemów. No ale powtarzam, to moje zdanie i jelsi facet którego znasz czuł się komfortowo z tym, że partnerka mu nie powiedziała o ciąży a do aborcji przyznała się już po fakcie to chwała mu!
 
reklama
Do góry