kamilaedi porod wygladal tak:
przyjeli mnie na oddzial o 9 rano, chwle po 9 dosalam globulke dopochwowa w celu wywolania porodu, polozono mnie na sali z kilkoma innymi poloznicami w roznych stadiach porodu ( ale do pierwszej fazy) sala podzielona kurtynami , wiec prywtnosc zachowana. podlaczyli mi ktg i kazali sie odprezyc. lzalam czytalam ksiazke, jakmnie odlaczali chodzilam po korytarach , nawet na dwor na lawce posiedziec poszlicmy
zglodnialam wiec maz pojechal po cos do jedzenia- nie uwierzycie ...kebaba mi sie zachcialo, co do porodu nic sie nie dzialo , kompletnie nic.. ale kiedy mza nie bylo zacal mnie pobolewac brzusio ... ok godziny 16 , jak wrocil z jedzonkiem ja juz nie mialam ochoty nawet tego wachac... zaczelo sie . barzo powoi, przyszla polozna zbadala 2 cm rozwarcia , jeszcze wody nie odeszly, bol do zniesienia, siedzialam na srodku sali ogladalam tv i bujalam sie na krzesle bujanym... nie bylo zle... do czasu. poszlam do toalety a siusiu i cos jakbyduzo tego bylo, okazalo sie ze wody mi odeszly...
zawolalam polozna , zbadala mnie i powiedziala ze jak odeszly wodyto zas sie przeniesc na porodowa sale , poszla sprawdzic gdzie wolne i za chwile wrocila po nas. bol byl juz straszny, powiedziano mi ze wody amortywowaly niejako skorcze, a teraz odplynely, przynajmniej czesc. poszlismy na sale polozylam sie wygodnie, przebralamsie w koszule i cierpialam , zapytalam czy moge sie wykaac zeby ulzyc , zgodzili sie, obok porodowki byla lazienka polozna nalala mi wody i tak siedzialam tam z godzine lejac na siebie wode, przynosilo ulge, przynajmniej na poczatku, polozna przychodzila tylko sprawdzic czy wszystko ok. ok 20 bole staly sie nie do zniesienia, bylam juz na sali z przeciwbolowych zgodzilam sie tylko na gaz, ktory wydawalo mi sie nie dzialal wcale;( bardzo krzyczalam
, przysla starsza polozna zeby mnie troche uspokoic ale to przyosilo ulge, i ak mijaly minuty , bylam tak zmeczona ze zasypialam pomiedzy skorczami. mialam polozna i studentke, mloda co chwile to wode to pomagala mi sie przekrecic, mila babaeczka. polozna wyszla na chwile , wrocila z kubkiem kawy i papierologia jakas, zasiadla przy stoliczku do wypelania, zbadala mnie wczesniej stwierdzila 6 cm i usiadla popijakjac kawke . po jakiejs chwili moze z 30 min, ja do niej ze musze przec a ona mi na to ze stiockim spokojem , ze zawczesnie ze zrobie dziecku i sobie krzywde e jeszcze czas i zapewne jeszcze kilka dobrych godzin zanim bede w pelni rozwarta, przy klejnym korczu z trudem powstrzymywalam sie przed parciem i mowie do niej ze MUSZE. wstala kobiecina uniosla przescieradlo i ...POPLOCH. pelne rozwarcie , mloda wydarla , wrocila z malym lozeczkiem dla noworodka, ta sie ubiera i mowi " to sie strescilas "
ja ja jej na to ze mowilam ze zdaze aby maly mial fajna date urodzenia byl 10 pazdzierik (10.10) parcie trwalo jakes 15 min i maly byl na swiecie , urodzil sie 0 23.13 ( zmiescilam sie
) napisalam w planie urodzenia ze chce go odrazu na brzuch, tatus przeciol pepowine, plakalismy oboje. 30 min po porodzie juz wisial na cycu, ubrali mi go wczesiej i zaobraczowali. godzine po porodzie urodzialm lozysko, nie zgodzilam sie na zastrzyk przyspieszajacy, maly dostal wit K, nastepnie szycie :-(, i poszlam pod prysznic, tata zostal z malym i polozna. a pozniej na oddzial . fajne bylo to ze mnie panie zapytaly czy chcemy zostac sami po porodzie na chwile , wyszly z sali ale podkreslily ze jakby cos nie tak to wolac. mielismy kilka minut aby sie rodzinnie przywitac z malenstwem
ale esej mi wyszedl
jak cos pytajcie