reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Marcowe prawilne kreski 🌷☀️

@LadyCaro a czemu invitro nie?

Pytam tak wprost, bo u nas też tak była sprawa postawiona, z takich względów: nie ma u mnie w najbliższej okolicy miejsc, w których można to zrobić. Mieliśmy wtedy takie prace, które nie dawały zbyt wielu okazji do wolnego. Kasa? Może i by się znalazła, może trzeba by było wziąć kredyt. Ale nas przerosły te możliwości organizacyjne.
I jak czas pokazał, pewnie mój mąż nie podobałby wszystkim zadaniom, które leżałyby po jego stronie. Względy naszego wyznania w kontekście posiadania dziecka w ogóle nas nie interesowały.


Z tego co znam waszą, Twoją historię i to co do tej pory przeszliście i zrobiliście, to te nasze "przeszkody" to dla was byłby pikuś.
Zobacz też, że są tu dziewczyny po transferze i jak tak śledzimy te ich historie, to ta procedura nie wydaje się jakaś niesamowicie odległa czy wymagająca dużej ilości czasu.


Czy w przypadku tych przeciwciał inseminacja wchodzi w grę? Czy już tylko invitro?
Inseminacja jest wskazaniem przy dodatnich ASA.
U nas jeśli chodzi o in vitro to światopogląd mało ma wspólnego, mimo, że jesteśmy wierzący.
U mnie to wydaje mi się, że ja psychicznie nie dźwignę tego, to raz. Drugi finanse. Ni zarabiamy kokosów. Stać nas na in vitro, nie musielibyśmy brać kredytu, ale dla mnie poczucie, że wywaliłabym kase w błoto (jakby się nie udao to tak by było) byłoy dla mnie nieznośne.
 
reklama
to może dobrze by było ją przeprowadzić?

U nas taka rozmowa pojawiła się gdy wróciłam z łazienki smutna, po ostatnim dniu testowania, i powiedziałam, że ciąży nie ma. I on mi zażartował "och nie, będziemy musieli uprawiać więcej seksu".
I ja mu wtedy wyjaśniłam, że mój zawód jest spowodowany tym, jak bardzo się staram. Wymieniłam mu spokojnie rzeczy, które robię, ile czasu mi to zajmuje.
Żarty się skończyły, zaczęło się siedzenie pod drzwiami łazienki, w której płakałam po kolejnym teście ciążowym, żeby mnie przytulić.

I te moje słowa, praktycznie w słowo w słowo powtórzył, gdy mu po złych wynikach powiedziałam, że nie musi nic robić i on powiedział, że ja tyle robiłam przez ostatnie miesiące - i tu mnie praktycznie zacytował - i teraz jego kolej.

I Twój, i mój, chcą mniej. Nie rozumieją. Może jak mu wytłumaczysz zupełnie na spokojnie, bez emocji, złośliwości, żalu, to może zrozumie przynajmniej, jak bardzo się starasz i ile Cię to kosztuje, jak trudne to jest dla Ciebie?
Masz racje, muszę przeprowadzić taką rozmowę, ale dzisiaj byłby na to zdecydowanie zły dzień.
 
wiesz, na pewno to co ja mogę powiedzieć... teraz tak myślę. Ja po prostu nigdy nie czułam, że dziecko musi być, bo inaczej życie jest niekompletne. Ale jednak jest to nasze pragnienie i po prostu nie mogę uwierzyć, ze tyle kłód rzuca mi życie pod nogi...
Wiem, że ja nie miałam nigdy normalnej ciąży, ale wydaje mi się, że rozumiem Cię, że się "nie cieszysz". Ja chyba też bym nie była w stanie. Sam Stary, jak dowiedział się o tych wynikach to skomentował "a, czyli po prostu będzie się trzeba cały czas trząść nad taką ciąża"... i tak będzie dla nas. Jak będzie. Nie będzie szczęścia, tylko strach.
Powiem Ci tak - po takim czasie starań to trzaslabys się tak czy inaczej, nawet jakbyś zaszła naturalnie. Tego się po prostu nie da ominąć. Ja całe życie czułam, ze jestem stworzona do bycia matką, dlatego u nas decyzja o ivf była jakby naturalną koleją rzeczy, nie drzwiami to oknem. Ale jestem w stanie otępienia totalnego, te ostatnie kilka lat przeorało mnie okrutnie (chociaż nie zdawałam sobie z tego sprawy) i teraz to już sama nie wiem co powinnam czuć. Pamietam jak Zazu pisała, ze po kolejnym poronieniu wyszli ze szpitala i pojechali do sklepu po śrubki. Teraz to rozumiem, my przez te lata po prostu wyrobiłyśmy w sobie taki mechanizm obronny żeby się nie rozpaść, odsuwamy wszystkie emocje w kąt i żyjemy dalej, bo jak inaczej? Niepłodność to straszne bagno, nawet jak się z niego wyczolgasz to i tak masz zawsze buty ujebane.
 
11dpo, test biel ALE
Wczoraj miałam zawał bo na papierze była duża ilość brązowego śluzu, ilościowo jak okres ale w gównianym kolorze 💩. To było jednorazowe, dzisiaj mam przezroczysty śluz z domieszką krwi, czasami jest blaaado brązowy a czasami lekko różowy. Od godziny mnie mdli. Okres teoretycznie w poniedziałek lub wtorek. Teraz nie wiem czy to implantacja czy okres dostanę jutro 🤔
 
Może się nie udać. Może to zdarzyć się Tobie, mi, każdej na tym wątku. Taka jest brutalna prawda i nie będę kłamać, że jest inaczej.

Ja Cię dzisiaj nie będę zagrzewać do walki, Nie będę Cię pocieszać lepszym znanym wrogiem, bo najlepiej by było, by tego wroga w ogóle nie było. Ale zapewnię Ci bezpieczną przestrzeń do wyrażenia żalu, złości, smutku, czy cokolwiek będziesz czuła, bo wierzę, że pewne emocje po prostu trzeba przetrawić, by móc ruszyć jak czołg, do przodu, po swoje.

Jesteś mądra, dzielną, piękną wewnętrznie i zewnętrznie kobietą. Masz nasze wsparcie. Nie idziesz sama. Nie dźwigasz tego sama. Masz nas. My ten Twój czołg będziemy pchać.
Skąd Ty takie mądrości masz w głowie... to serio zalatuje jakimiś książkami o wyższej psychologii realnego życia ;)
 
Masz racje, muszę przeprowadzić taką rozmowę, ale dzisiaj byłby na to zdecydowanie zły dzień.
Jeżeli Ci to pomoże, to ja po prostu wtedy poskromiłam całe swoje wkurwienie i rozczarowanie jego postawą i użyłam jego żartu do sformulowania "komunikatu JA", o którym zapewne wiesz więcej niż ja - i naprawdę zadziałało. Myślę, że warto spróbować przy następnej okazji, mocno trzymam kciuki 🤞
 
Powiem Ci tak - po takim czasie starań to trzaslabys się tak czy inaczej, nawet jakbyś zaszła naturalnie. Tego się po prostu nie da ominąć. Ja całe życie czułam, ze jestem stworzona do bycia matką, dlatego u nas decyzja o ivf była jakby naturalną koleją rzeczy, nie drzwiami to oknem. Ale jestem w stanie otępienia totalnego, te ostatnie kilka lat przeorało mnie okrutnie (chociaż nie zdawałam sobie z tego sprawy) i teraz to już sama nie wiem co powinnam czuć. Pamietam jak Zazu pisała, ze po kolejnym poronieniu wyszli ze szpitala i pojechali do sklepu po śrubki. Teraz to rozumiem, my przez te lata po prostu wyrobiłyśmy w sobie taki mechanizm obronny żeby się nie rozpaść, odsuwamy wszystkie emocje w kąt i żyjemy dalej, bo jak inaczej? Niepłodność to straszne bagno, nawet jak się z niego wyczolgasz to i tak masz zawsze buty ujebane.
no nie mogę powiedzieć nic innego niż podpisać się pod tym ręką i nogą.
Ja jak miałam ten jeden biochem to myślę, że nawet go nie przeżyłam, bo w środku czułam, że to nie wyjdzie i tak.
 
A, to nie ja, chociaż może kiedyś jak byłam młoda i głupia to gadałam, że nie będę badać immuno bo myślałam, że wcześniej się uda 😅
Moje szanse obniża to, ze nie będziemy podchodzić do in vitro. Obniża i to diametralnie. Muszę myśleć trzeźwo.
A in vitro czemu nie? Kwestia przekonań?
Przepraszam, jeśli wcześniej pisałaś ale nie kojarzę...

Edit - doczytałam :)
 
Skąd Ty takie mądrości masz w głowie... to serio zalatuje jakimiś książkami o wyższej psychologii realnego życia ;)
to się nadaje na bardzo marny rozdział w książce o ludziach po przejściach ze szczęśliwym zakonczeniem, ale w skrocie: doświadczenia życiowe, traumy, zaburzenia psychiczne, nadużywanie leków, próba samobójcza, 10 tygodni w szpitalu psychiatrycznym, terapie = od 10 lat i 6 miesięcy żyję nowym życiem :)
 
reklama
no nie mogę powiedzieć nic innego niż podpisać się pod tym ręką i nogą.
Ja jak miałam ten jeden biochem to myślę, że nawet go nie przeżyłam, bo w środku czułam, że to nie wyjdzie i tak.
Ja tez mówiłam do męża, ze nie będę rozczarowana jak nam ivf nie wyjdzie, bo ja już nie czuje rozczarowań na tej płaszczyźnie, to jest coś co znam, oswoiłam te porażki i umiem z tym żyć.
Cokolwiek nie zdecydujesz, my jesteśmy tu dla Ciebie zawsze. Jak będziesz chciała żeby Cię pchać do przodu, to będziemy Twoimi zagorzałymi cheerliderkami. Jak będziesz chciała zrobić krok w tył to zrobimy go z Tobą. Ale nie możemy za Ciebie tego przeżyć, niestety musisz to przepracować i przerobić sama. My będziemy Cię tulić, rozumieć i puszczać Ci wulkany kiedy trzeba :)
 
Do góry