Dziewczyny co ja dzisiaj przeżyłam
obudziłam się rano ze strasznym przeczuciem. Wstałam i pojechałam na betę i progesteron. Wracajac do domu poczułam jak wypływa ze mnie sluzik (sorki za dosłowność) dojechałam do domu i odrazu sprawdzam co tam się dzieje i na majtkach no brązowy śluz. Panika i łapie za telefon i biegnę do samochodu. Na szczęście mój lekarz powiedział żebym do niego przyjechała. Już w głowie jedno. Weszłam. Doktor mnie zbadał, powiedział że jest czysto i zaprosił na USG. Ale na szczęście pęcherzyk przez tydzień ładnie urósł, ciałko żółte też piękne i pokazywał że widać jak to powiedział mruga taki mały punkcik, że gdybym przyszła jutro lub za dwa dni to by było widać jak serduszko pracuje a tak przyszłam na pograniczu. No i coś się delikatnie odkleiło i pewnie stąd to plamienie. Powiedział, że tak się zdarza i przepisał duphaston i drugie jakieś gdyby się pogorszyło. Ale żebym się nie martwiła tylko starała się odpoczywać. Mam nadzieję, że będzie dobrze. No tak, to się chyba nie bałam. Pęcherzyk 15 mm z ciałkiem żółtym i echem żywego płodu
5+5.