Ja już zgłupiałam. Tak samo już boję się jednego i drugiego.
1 poród SN 38 tc - 4h w tym godzinę partych, to było dla mnie najtrudniejsze. Ostatecznie nacieli krocze. Któro miesiąc czasu cholernie bolało. Po porodzie podziwiałam wszystkie matki świata i stwierdziłam, że: Ja już więcej rodzic nie będę.
Mąż był przy porodzie, ale strzelił focha PO, bo w trakcie nie chciałam, żeby mnie dotykał.
2 poród SN 38 tc - ok 4 h i znowu 1 h partych. Tym razem chciałam zwiać z łóżka. Popękałam I i II stopnia.
Jak mnie położna przyjmowała na izbie, to stwierdziła, że to koniec świata, bo ludzie są okropni (tu akurat miała rację
) I że mi się wydaje, że rodzę.
Mąż też był przy porodzie, choć zdążył na koniec, bo go odesłali, że ja przecież nie rodzę, hehe.
W między czasie 1 cięcie - usunięty duży mięśniak pod narkozą. Po tylko mdłości, ból jak po normalnym CC.
3 poród - CC 33+6 (wskazania ciąża bliźniacza, ułożenie główkowe i pośladkowe + cięcie po mięśniaku).
Wg mnie najlepszy poród. Chociaż przykro mi było, że mąż nie mógł w nim uczestniczyć.. Leżałam na patologii odstawili leki na podtrzymanie, typu magnez i zaczęłam rodzić. Znieczulenie, poród, w trakcie zaczęłam czuć ból z lewej strony, ale szybko zadziałali. Po porodzie pogawędki z dziewczyną, która urodziła w tym samym czasie, ale SN. Po 6h byłam na OIOMie u dzieci. Bolało, ale do wytrzymania.
Gorzej zniosłam rozłąkę z dziećmi po 6 dniach, bo 7 dnia syn miał Komunię a maluchy zostały jeszcze ponad tydzień.
4 poród CC 37+1 (wskazania poprzednie cięcia). Najtrudniejszy poród..
Bardzo starałam się, żeby być odpowiednio wcześnie na izbie w związku z CC (poród 90 km dalej) , ale nie udało się. Tzn. Po wizycie w 35/36 tc dostałam skierowanie na oddział - 3 cm rozwarcia. Poleżałam kilka dni i mnie odesłali do domu. Po kolejnych kilku dniach, pedzilismy z mężem te 90 km, przyjechaliśmy a skurczy brak, 3 cm rozwarcia, odesłali. Następna wizyta - 5 cm, tym razem lekarz nie położył na oddział, kazał czekać. Tego samego dnia znowu skurcze. Po godzinie skurczybyków co 5 min dojechaliśmy - izba, 30 min KTG przy 7 cm i skurczach co 2 min! Na porodówkę i kolejne 30 min czekania nie wiadomo na co... Dwie godziny rodziłam, czuję parte, mówię im o tym a oni: Może urodzin pani naturalnie?? Nie byłam w stanie myśleć, podjąć tego ryzyka i to był błąd.. Mąż był poza salą, na korytarzu, więc jak SN..
?
Szybko wózek, stół, widziałam jak lekarz smaruje brzuch na żółto, tym razem narkoza, bo tak się ociągali, że nie było czasu na nic innego... Wybudziłam się i przez kolejne 3 h czułam okropny ból, myślałam, że nie wytrzymam. Taki jak przy porodzie, ale ciągły, bez przerw. Jak to możliwe? Błagałam o przeciwbólowe, słyszałam, że podawali też morfinę, ale nie czułam poprawy.
Później długo nie mogłam pogodzić się z tym, że przez ten czas mała leżała obok a ja nie byłam wstanie unieść się i na nią spojrzeć... Widziałam przez mgłę wózeczek. Mąż kangurował i mówił, że bardzo płakała przez ten czas, zachodziła się wręcz.
Przez kolejne tygodnie, 2 miesiące nie mogłam tak jak przy poprzedniej CC funkcjonować. Oprócz bólu po CC doszedł rwący ból w pachwinach, przy staniu, leżeniu siedzeniu. Zastygałam w bezruchu i płakałam, bo go nie mogłam wytrzymać. Okazało się (po USG pachwiny), że przy tym szybkim CC szwem zaciągnęli nerw biodrowo-pachwinowy. Przez miesiąc cały dół/okolice cięcia do krocza był fioletowy. Co oni robili? Przez pół roku nie było czucia poniżej cięcia po lewej stronie.
Tak jak pisałyście i u mnie nad cięciem jest fałd a pod cięciem skóra mocno trzyma.
5 poród CC? SN?
Cholernie się boję jednego i drugiego. Tak sobie myślę: A może SN w domu. Tzn zacznę rodzic i nie dojadę do szpitala.
Nie wiem sama, co robić. Rodzić na miejscu w szpitalu, kiepski pomysł... rodzić tam, źle wspominam. Zapisałam się tam do innego lekarza, może zadba o inny rozwój sytuacji. Położy i nie pozwoli odesłać. Nie mam pojęcia.
Nie ma reguły. I SN może mieć dobry czy zły przebieg i CC tak samo. Tego się nie da przewidzieć. Nawet starania mogą nie pomóc.
Myślę, że możesz próbować SN.