tutaj załaczam list od mamy Mai
Witam Szanownego Odbiorcę tej pilnej wiadomości.
Otóż, jestem mamą wspaniałej dziewczynki, która urodziła się ze skomplikowaną wadą serca (atrezja tętnicy płucnej z ubytkiem międzykomorowym), która w naszym kraju została uznana za nieoperacyjną.
Dziecko jednak ma szansę na normalne życie, ponieważ w USA, w Kalifornii (Stanford) pracuje najlepszy kardiochirurg na świecie Dr Hanley, który z powodzeniem operuje takie wady. Szukając pomocy dla naszej córeczki Mai, postanowiliśmy oddać ją w najlepsze ręce.
Dr Hanley zainteresował się naszą sprawą, zlecił wykonanie dodatkowych badań, ale już teraz podkreśla, że będzie to bardzo kosztowna operacja (wstępnie ok. 500.000 USD), mój pobyt z dzieckiem również.
Niestety życie naszego aniołka ma wysoką cenę, jej forma spada z każdą infekcją płuc a pomoc musi przyjść jak najszybciej. Wraz z mężem robimy wszystko co w naszej mocy aby zebrać taka sumę, choć na nasze realia, musiałaby to być wygrana w TOTO LOTKA.
Czas działa na naszą niekorzyść, obawiam się, że możemy nie zdążyć zebrać takich pieniędzy. Codziennie patrzę, jak moje dziecko cierpi i walczy z dolegliwościami, serce mi pęka i tracę wiarę w sens życia. Nie trzeba mi niczego więcej, jak tylko ratunku dla naszego jedynego dziecka. Dlatego PROSZĘ!!!, pomóżcie, wierzę, że możecie to zrobić dla ratowania życia.
Najbardziej proszę Ciebie odbiorco, ponieważ od Ciebie zależy czy usłyszą o nas inni, którzy będą w stanie nam pomóc zebrać taką sumę lub poddać pomysł, jak to zrobić.
Siła mediów i prasy, to jest jedyny sposób aby prosić o pomoc dla mojego dziecka.
Oczywiście, przysługuje nam prawo złożenia wniosku o refundację leczenia zagranicznego do Ministerstwa Zdrowia, ale na odpowiedz TAK lub NIE trzeba czekać ok. 6 m-cy ,a obserwując co się dzieje w Służbie Zdrowia oraz fakt, że coraz więcej ludzi stara się o taka pomoc, nie mamy pewności, czy nasze dziecko ją otrzyma.
Ostatnio krążenie Majeczki jest coraz bardziej niewydolne bo jej ciało rośnie ale nie naczynia, które obecnie zaopatrują płuca w utlenowaną krew. To koszmarne życie, patrzeć jak własne dziecko tak cierpi, a nikt nie może jej pomóc, jedynie operacja, która może dać jej normalne życie. W domu mam już praktycznie mini szpital. W pokoiku dziecięcym stoi sprzęt medyczny taki jak inhalator, waga, pulsoksymetr, ssak do wydzieliny, koncentrator tlenu i cała masa leków. Choć środowisko szpitalne jest dla córki niebezpieczne, większość swojego życia Maja spędziła właśnie tam, z konieczności leczenia zapalenia płuc, które w jej wypadku graniczy każdorazowo z zagrożeniem życia.
Najgorsza jest świadomość, że istnieje szansa na normalne życie dla naszego Aniołka, ale ponieważ jej życie wycenione jest na tak wysoka kwotę, skazujemy ją na dożywotnie cierpienia, bolesne zabiegi, dosłownie na powolną śmierć, która nie wiadomo czy przyjdzie za m-c lub rok czy dwa lata.
Jeśli tylko uznacie Panstwo, że możecie pomóc w naszym nieszczęściu, wyślę Wam dokumentację Mai, która potwierdzi prawdziwość jej tragedii. Możliwe, że już w przyszłym tygodniu będzie gotowa stronka Mai z wołaniem o ratunek. Błagam, odpiszcie, będę wyczekiwała wiadomości każdego dnia, nawet tej odmownej, muszę wiedzieć że zrobiłam wszystko dla swojego dziecka.
Witam Szanownego Odbiorcę tej pilnej wiadomości.
Otóż, jestem mamą wspaniałej dziewczynki, która urodziła się ze skomplikowaną wadą serca (atrezja tętnicy płucnej z ubytkiem międzykomorowym), która w naszym kraju została uznana za nieoperacyjną.
Dziecko jednak ma szansę na normalne życie, ponieważ w USA, w Kalifornii (Stanford) pracuje najlepszy kardiochirurg na świecie Dr Hanley, który z powodzeniem operuje takie wady. Szukając pomocy dla naszej córeczki Mai, postanowiliśmy oddać ją w najlepsze ręce.
Dr Hanley zainteresował się naszą sprawą, zlecił wykonanie dodatkowych badań, ale już teraz podkreśla, że będzie to bardzo kosztowna operacja (wstępnie ok. 500.000 USD), mój pobyt z dzieckiem również.
Niestety życie naszego aniołka ma wysoką cenę, jej forma spada z każdą infekcją płuc a pomoc musi przyjść jak najszybciej. Wraz z mężem robimy wszystko co w naszej mocy aby zebrać taka sumę, choć na nasze realia, musiałaby to być wygrana w TOTO LOTKA.
Czas działa na naszą niekorzyść, obawiam się, że możemy nie zdążyć zebrać takich pieniędzy. Codziennie patrzę, jak moje dziecko cierpi i walczy z dolegliwościami, serce mi pęka i tracę wiarę w sens życia. Nie trzeba mi niczego więcej, jak tylko ratunku dla naszego jedynego dziecka. Dlatego PROSZĘ!!!, pomóżcie, wierzę, że możecie to zrobić dla ratowania życia.
Najbardziej proszę Ciebie odbiorco, ponieważ od Ciebie zależy czy usłyszą o nas inni, którzy będą w stanie nam pomóc zebrać taką sumę lub poddać pomysł, jak to zrobić.
Siła mediów i prasy, to jest jedyny sposób aby prosić o pomoc dla mojego dziecka.
Oczywiście, przysługuje nam prawo złożenia wniosku o refundację leczenia zagranicznego do Ministerstwa Zdrowia, ale na odpowiedz TAK lub NIE trzeba czekać ok. 6 m-cy ,a obserwując co się dzieje w Służbie Zdrowia oraz fakt, że coraz więcej ludzi stara się o taka pomoc, nie mamy pewności, czy nasze dziecko ją otrzyma.
Ostatnio krążenie Majeczki jest coraz bardziej niewydolne bo jej ciało rośnie ale nie naczynia, które obecnie zaopatrują płuca w utlenowaną krew. To koszmarne życie, patrzeć jak własne dziecko tak cierpi, a nikt nie może jej pomóc, jedynie operacja, która może dać jej normalne życie. W domu mam już praktycznie mini szpital. W pokoiku dziecięcym stoi sprzęt medyczny taki jak inhalator, waga, pulsoksymetr, ssak do wydzieliny, koncentrator tlenu i cała masa leków. Choć środowisko szpitalne jest dla córki niebezpieczne, większość swojego życia Maja spędziła właśnie tam, z konieczności leczenia zapalenia płuc, które w jej wypadku graniczy każdorazowo z zagrożeniem życia.
Najgorsza jest świadomość, że istnieje szansa na normalne życie dla naszego Aniołka, ale ponieważ jej życie wycenione jest na tak wysoka kwotę, skazujemy ją na dożywotnie cierpienia, bolesne zabiegi, dosłownie na powolną śmierć, która nie wiadomo czy przyjdzie za m-c lub rok czy dwa lata.
Jeśli tylko uznacie Panstwo, że możecie pomóc w naszym nieszczęściu, wyślę Wam dokumentację Mai, która potwierdzi prawdziwość jej tragedii. Możliwe, że już w przyszłym tygodniu będzie gotowa stronka Mai z wołaniem o ratunek. Błagam, odpiszcie, będę wyczekiwała wiadomości każdego dnia, nawet tej odmownej, muszę wiedzieć że zrobiłam wszystko dla swojego dziecka.