Witam znów tylko na chwilkę , bo łapię każdą wolną chwilę na odpoczynek po nocy :-) Antoś chyba jednak jest nocnym markiem przez to , że urodził się w nocy i dopiero ok 1 zasypia na dłużej. Dziś obudził się dopiero po 4, ale za to wisiał na piersi od 21 prawie do 1. A teraz śpi sobie grzecznie jak aniołek, jakby to była noc.
Dziś jadę na zdjęcie szwów, i chyba wybierzemy się we trójkę, bo tata ma się też zjawić po kilka dni zwolnienia-opieki nad mamą.
Dziewczyny nie wiem czy znajdę czas na dłuższy opis porodu, napiszę tylko że był trudny, bo kroplówkę dostałam o 7 rano, zaczęła działać ok 17 a Antoś urodził się o 1.50.
Skurcze były bolesne, bo podobno te wymuszane są dużo bardziej bolesne od "własnych" ale do zniesienia. Ulgę przynosiło skakanie na piłce i kąpiele w wannie. Dostałam też czopki przeciwbólowe i zastrzyk, ale chyba niewiele pomogły, bo po każdym mocnym skurczu opadałam z sił. Cieszył nas każdy nowy centymetr rozwarcia, zwłaszcza że zaczynałam o 1. I w końcu o 1 było 10 cm, i aż do 1.50 parcie, przy czym skurcze trochę osłabły i podali mi nową kroplówkę z oksytocyną. W zasadzie niewiele pamiętam z tych 50 minut, bo przy niemal każdym parciu traciłam przytomność, pamiętam tylko dużo światła, głos mojego M ( tylko jego słyszałam i chyba instynktownie robiłam co mi kazał) i pamiętam że w którymś momencie lekarz kazał przynieść kleszcze. Potem już obudziła mnie płacz dzieciątka, i pierwsze o co zapytałam , to czy to ja urodziłam, oczywiście drugie to czy były kleszcze i czy z małym wszystko dobrze. Kompletnie nic nie pamiętałam, właśnie prócz świateł, krzyków, i głosu mojego M. i jestem święcie przekonana że bez niego bym nie urodziła. I teraz już wiem co mają na myśli mamy które mówią że jak tylko dostaną dziecko na pierś to zapominają o całym bólu. Antoś był taki cieplutki, wystraszony i zwinięty nadal w kłębuszek :-) i już teraz mogę powiedzieć że na pewno chciałabym mieć jeszcze jedno dzieciątko, chociaż lekarz zakazał mi już rodzić naturalnie, bo nie wiadomo jaka była przyczyna tej utraty przytomności, raczej nie był to ból, bo przy parciu w zasadzie nie czuje się tak ogromnego bólu, być może zmęczenie po tylu godzinach skurczów, a prawdopodobnie jakaś przypadłość związana z sercem, i z niedotlenieniem. (próbowałam wyciągnąć od M jak przebiegał poród ale on mówi że jeszcze nie może o tym mówić. Twierdzi natomiast że to wspólne przeżycie naprawdę najbardziej ze wszystkich zbliża ludzi, i że skandalem jest że to czy można rodzić z partnerem zależne jest od kieszeni, bo każda kobieta powinna mieć do tego prawo, bo teraz już ma świadomość jak potrzebna jest bliskość mężczyzny, a myślę że i dla dziecka ważne jest żeby wiedziało że dwie osoby których głosy zna najlepiej są blisko po tak ogromnym przeżyciu)
W każdym razie Antek jest z nami, i mimo nocnego trybu życia jest dla nas najpiękniejszym i najukochańszym dzieckiem na świecie, jak zapewne każde dziecko swoich rodziców :-)
A wspomnę jeszcze o personelu. W trakcie całego porodu czułam się naprawdę pod fachową opieką, i położne i lekarze byli naprawdę zainteresowani tym co się dzieje. Położne masowały szyjkę , podpowiadały jak łagodzić ból i podawały środki przeciwbólowe, a lekarz (mój prowadzący) masował mi brzuch żaby przyspieszyć skurcze, a później pomagał wypchnąć Antosia na świat. Wszyscy też bardzo mnie chwalili i podpowiadali co mogę zrobić lepiej, a to ważne żeby nie tracić wiary we własne siły. A ja naprawdę się starałam, i po każdej utracie przytomności czułam że zawodzę, więc słowa otuchy były naprawdę wsparciem.
Koniec opowieści, bo mój Aniołek się budzi na jedzonko :-)
Pozdrawiam serdecznie :-)
PS. Wysłałam Wam kilka zdjęć naszego szkraba na @
Dziś jadę na zdjęcie szwów, i chyba wybierzemy się we trójkę, bo tata ma się też zjawić po kilka dni zwolnienia-opieki nad mamą.
Dziewczyny nie wiem czy znajdę czas na dłuższy opis porodu, napiszę tylko że był trudny, bo kroplówkę dostałam o 7 rano, zaczęła działać ok 17 a Antoś urodził się o 1.50.
Skurcze były bolesne, bo podobno te wymuszane są dużo bardziej bolesne od "własnych" ale do zniesienia. Ulgę przynosiło skakanie na piłce i kąpiele w wannie. Dostałam też czopki przeciwbólowe i zastrzyk, ale chyba niewiele pomogły, bo po każdym mocnym skurczu opadałam z sił. Cieszył nas każdy nowy centymetr rozwarcia, zwłaszcza że zaczynałam o 1. I w końcu o 1 było 10 cm, i aż do 1.50 parcie, przy czym skurcze trochę osłabły i podali mi nową kroplówkę z oksytocyną. W zasadzie niewiele pamiętam z tych 50 minut, bo przy niemal każdym parciu traciłam przytomność, pamiętam tylko dużo światła, głos mojego M ( tylko jego słyszałam i chyba instynktownie robiłam co mi kazał) i pamiętam że w którymś momencie lekarz kazał przynieść kleszcze. Potem już obudziła mnie płacz dzieciątka, i pierwsze o co zapytałam , to czy to ja urodziłam, oczywiście drugie to czy były kleszcze i czy z małym wszystko dobrze. Kompletnie nic nie pamiętałam, właśnie prócz świateł, krzyków, i głosu mojego M. i jestem święcie przekonana że bez niego bym nie urodziła. I teraz już wiem co mają na myśli mamy które mówią że jak tylko dostaną dziecko na pierś to zapominają o całym bólu. Antoś był taki cieplutki, wystraszony i zwinięty nadal w kłębuszek :-) i już teraz mogę powiedzieć że na pewno chciałabym mieć jeszcze jedno dzieciątko, chociaż lekarz zakazał mi już rodzić naturalnie, bo nie wiadomo jaka była przyczyna tej utraty przytomności, raczej nie był to ból, bo przy parciu w zasadzie nie czuje się tak ogromnego bólu, być może zmęczenie po tylu godzinach skurczów, a prawdopodobnie jakaś przypadłość związana z sercem, i z niedotlenieniem. (próbowałam wyciągnąć od M jak przebiegał poród ale on mówi że jeszcze nie może o tym mówić. Twierdzi natomiast że to wspólne przeżycie naprawdę najbardziej ze wszystkich zbliża ludzi, i że skandalem jest że to czy można rodzić z partnerem zależne jest od kieszeni, bo każda kobieta powinna mieć do tego prawo, bo teraz już ma świadomość jak potrzebna jest bliskość mężczyzny, a myślę że i dla dziecka ważne jest żeby wiedziało że dwie osoby których głosy zna najlepiej są blisko po tak ogromnym przeżyciu)
W każdym razie Antek jest z nami, i mimo nocnego trybu życia jest dla nas najpiękniejszym i najukochańszym dzieckiem na świecie, jak zapewne każde dziecko swoich rodziców :-)
A wspomnę jeszcze o personelu. W trakcie całego porodu czułam się naprawdę pod fachową opieką, i położne i lekarze byli naprawdę zainteresowani tym co się dzieje. Położne masowały szyjkę , podpowiadały jak łagodzić ból i podawały środki przeciwbólowe, a lekarz (mój prowadzący) masował mi brzuch żaby przyspieszyć skurcze, a później pomagał wypchnąć Antosia na świat. Wszyscy też bardzo mnie chwalili i podpowiadali co mogę zrobić lepiej, a to ważne żeby nie tracić wiary we własne siły. A ja naprawdę się starałam, i po każdej utracie przytomności czułam że zawodzę, więc słowa otuchy były naprawdę wsparciem.
Koniec opowieści, bo mój Aniołek się budzi na jedzonko :-)
Pozdrawiam serdecznie :-)
PS. Wysłałam Wam kilka zdjęć naszego szkraba na @