Dzień dobry dziewczyny!
Melduje sie karnie jak Justynka kazała
.
My już na angielskiej ziemi od soboty, no i oczywiscie pada deszcz. Dobrze że chociaż weekend był cieplutki to nie przeżylismy szoku termicznego, tzw. łagodne przejscie.
U nas wszystko gra. Helenka bardzo ładnie przyleciała samolotem, widać że to już weteranka w tym temacie (3 wypady do Polski to jakby nie było- 6 przelotów). Na lotnisku biegała jak nakręcona między ludźmi, zaczepiając co poniektórych natarczywym gapieniem sie lub usmieszkami. Była naprawdę grzeczna.
Obawiałam sie jak sie zaaklimatyzuje na "starych smieciach", jak będzie z zasypianiem, jedzeniem itp, ale narazie nie widze problemów. Czasem tylko jest trochę marudna i przychodzi sie poprzytulać- mysle że wtedy tęskni za dziadkami, z którymi ogromnie sie zżyła w Polsce. Moją mamę zobaczy dopiero ok 20 czerwca, jak przyjedzie tu do nas pomóc mi trochę.
A ja mam juz rzeczywiscie wielkie brzuszysko i coraz bardziej sie po swiecie toczę
. Marzy mi sie poród pod koniec maja, bo nie chcę dźwigać tego słodkiego ciężaru za długo.
A oto Helenka z chrzestną na basenie- 15 minut regularnego wycia- nie spodobało jej sie niestety. Basen jednak trzeba wprowadzić wczesniej jak
jeszcze sie nie boi, albo trochę później jak
już sie nie boi.