reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Mamy z Krakowa

Głuszku GRATULUJĘ Ci cudownej córeńki!!! Warto było się tyle nacierpieć dla tej ślicznej, małej kochanej istotki ::)
Lecę oglądac zdjęcia:)
 
reklama
pogoda sprzyja spacerkom a nie siedzeniu w domu..
coś zamilkłyśmy a jaw łasnie sie zbieram na spacerek!!
pozdrawiam Was gorąco Mamuski
 
Wklajam opis porodu. Sory ż eten sam co na majówkach i czerwcówkach ale nie będe go zmieniac bo to przeciez jeden i ten sam poród :)

ja wiecie 5 VI pojechałam do szpitala z myślą, że będę gadać z moją ginką, że nie chcę tam zostawać ale nie było nawet dyskusji - zostalam zgarnięta, zamelinowana w łóżeczku i miałam czekać. Na szczęście takich jak ja było więcej wiec na patologii było nam wesoło Szczerzy się Szczerzy się Szczerzy się (mniej wesoło było dziewczynom z zagrozonymi ciążami,k tóre leżały z nami na salach - ale dzięki nam też miały lepsze humorki, przecież smiech to zdrowie Hi hi hi Hi hi hi Hi hi hi)...
W poniedziałek doweidziałam sie że w środę podłączą mnie pd kroplówkę. Oczywiście bardzo się ucieszyłam (o ja głupia) - także dwa dni upłyneły mi na chichotach i płaczu (huśtawka hormonalna.....) lataniu po schodach z kiklkoma dziewczynami (wyglądalyśmy jak spęd słonic... hehehe) lataniu po ogrodzie. W środe mnie zbadano i okazało się że nadal nie mam rozwarcia a szyjka tylko lekko skrócona. Mąż przyjechał - poszlismy na porodówkę. O 10. 30 podłączono mnie pod oksy do 14.00 nic sie działo (pobolewał mnie tylko brzuch coraz mocniej i szyjka się lekko skracała). Mąz stwierdził że on jedzie do Selgrosa skoro nic sie nie dizej i będzie za 1,5 godziny. No to ja pewnie jedź i jak pojechał zaczęło się... Dostałam skurczy bardzo bolesnych i nieregularnych dość krótkich i szybkich, za chwile długich.. no masakra. Okazało się że to reakcja na oksytocynę a nie poród.... Mąż wrócił o 15.30 i jak mnie zobczaył to się przeląkł. Do 18.30 się tak męczyłam potem poprosiłam zeby mnie odpieli (powiedzieli mi że nic z tegio nie będzie ale musze czekać aż cała kroplówka zejdzie!!!!!) i lekarz był na tyle ludzki że sie zgodził nie czekać aż zejdzie cała kroplówka bo i tak wiadomo że nic by nie było. Po odpięciu mnie zbadali i okazało isę że mam rozwarcie na opuszek !!!!!!!!!! Po prostu się załamałam (z drugiej stronie byłam szczęśliwa ze mnie już odpinają). wzieli nas wtedy z patologii we trzy i te dwie koleżanki urodzily co mnie jesczez wprawiło w lepszy nastrój......... Wściekła(y) Wściekła(y) Smutna(y) Smutna(y) Smutna(y). No nic wróciłam ledwo co zywa. przez cały czwartek miałam skurcze co 20 minut o 16.00 mi przeszło. W nocy znowu trochę. i nad ranem też. rano zrobili mi ktg i wyszło że mala ma złe tętno - nie było tych przyspieszeń i zwolnień akcji serca ktore zawsze są, tylko linia była taka prosta.... Stwierdzono szybko że biorą mnie na porodówkę (miałam prawie 2 cm rozwarcia)- zadzwoniłam do męża i mamy że dziś rodzimy. Ponadto mialam ustalone, że jesli znowu nie będzie postępu w akcji to tym razem mi zrobią cięcie. takze wiedziałam że dziś zobaczę Marysię. niestey na porodówce nie było miesjc i dopiero o 13.00 tam dotarliśmy o 13.30 mnie podłączyli i dostałam od razu skurczy 30 sekundowych co dwie minuty. Bolało ale było jescze znoście a ja już wiedziałam co mnie czeka (tak przynajmniej wtedy myślalm, ze wiem co to bóle porodowe). Potem skurcze zrobily się dłuże i bardziej bolesnijesze i nadal było co 2 minuty. Około 14.30, 15.00 weszłam na piłkę i wyskakałam sobie 3 cm.... Skurcze były już bardzo bolesne. Miedzy nimi przysypiałam zeby nabrać siły. O 17.00 weszłam do łożka i zaczełam jęczeć że chce znieczulenie. moja mama już była w szpitalu i zaczęli latać za tym znieczuleniem ale okazało się że muszę mieć 4 cm rozwarcia zeby mi je zaaplikować.... O 18.00 już wyłam z bólu drąc się co z tym znieczuleniem. Okazało się ze mam już 4 cm ale było ciecie wieć musiałam jesczze czekać. leżałam już w łóżku nie mając siły na nic. Skurcze były co 30-40 sekund i trwaly 1,5 minuty. naewt nie zdążyałam nabrać sił miedzy nimi. Zostałm przygotowana do znieczulenia bo cięcie się juz kończyło. Przed 19.00 okazało się że przywieźli chłopca z wypadku i anastezjolog musiał iśc znieczulać do poperacji. Poczułam sie tak jakby mi ktos zabrał ostanią nadzieję, ostanią iskierkę radości.... Położna powiedziała że jakos mi isę postara pomóc i żebym poszła pod prysznić a potem wejdę do wanny. Pod prysznicem stałam godiznę. Na poczatku poczułam ooooooogromna ulgę ale pod koniec niestety już tak bolało ze w czasie skurczy waliłam głową o ścianę (na następny dzień miałam piekną sliwę między włsoami i dziwaiłam sie czmeu mnie tak boli Szczerzy się Szczerzy się Szczerzy się), Wyszłam koło 20.00 i położyłam się do łożka. Te 45 minut to było najgorsze 45 minut mojego życia. Skurcz sie nie kończył, jednen przechodził w drugi ( w miedzyczasie odeszły wody). trzymałam za ręke moja mame i męża i ściskałam ich z całych sił drąc się "Qurwa dajcie mi to znieczulenie" "Rafał pomóż mi" i "Mamo' albo"Muuuuuu" (skąd mi się to muuuuu wzięło nie mam pojęcia Szczerzy się). O 19.30 dostałm jakiś zastrzyk w dupę i po tym zastrzyku to już myślałm że mnie rozerwie. wyłam prawie cały czas.. Moja mama tylko mówiła do mnie "Oddychaj Oddychaj" a mój mąż wyglądał jak zombi (podobno, hehe). O 19.45 mnie zbadał i okazało się że mam 9 cm rozwarcia!!!!! Połozna kazała mi zejść z łożka i stac z nogą na jakims takim podnóżku żeby głowka dziecka się lepiej wkręcała. Jezu myślałam, ze mi ktoś wnęczności wyrywa jak tak główka małej schodziła w dół. Zaczęły mi się też bołe parte - położna kazała mi lekko popierać. W pewnej chwili zawołałam "Siosrto ja już rodzę - musze przec" Położna mnie zbadała na stojąco i wow !!!! 10 cm rozwarcia. Mój mąż wyszedł 10 minut wczesniej na szluga bo już nie mógł tego znieść i w tym momencie wszedł z powrotem - jak zobaczył jak mi krew po nogach spływała (podobno ciurem) to wymiękł i wyszedł (potem mi powiedział że na więcej porodów się nie pisze Szczerzy się Bezalkoholowe ;-)). Położna kazał mi wejść na łożko a ja ustawiłam się dupą w kierunku wezgłowia (hehe) - trochę mi się pomieszało i na czworakach zaczełam przec. Połozna zaczeła się śmiać i kazał mi się odwrócić. i się zaczęło. Na salę wjechał wózek dla nowordoków, wszedł pediatra, ginekolog, jeszcze jedna połozna. ustawili mnie w pozycji pólsiedzącej z nogami wspartymi na takich podnożkach. kazali mi przec - tylko troszę się pogubiłam izamiast przeć tak jak ucza ja zaczełam się drzeć i zamknełam oczy. połzna kazała m ije otworzyć i nabrać powietrza i przec jak na kupę :-). No więc takj zrbiłam - jedno parcie, połzna klrzyczy "Proszę nie przec, prosze nie przec" Czuję ze mi coś tam robią. "czy wyraza pani zgodę na nacięcie krocza" - Krzycze tak, tak bp chce zeby to się jak najszybciej skończyło. Idzie drugi skurcz - prę i punkt 21.00 wraz z gwizdkiem meczu polska-Ekwador mały, ciepłu klusek wysmykuje mi sie między nogami..... Czuję uglę... mała płacze, połzna krzyczy "Dziewczynka!!!" Ja się smieję - O jejku cały Rafał, Dziekuję, dziękuję - powtarzam... Moja mama przecina pępowinę.... Zabieraja mała na badania... A mi wyciskaja ożysko (mopja macica wyczeprała limit skurcz patych :-)...) Za chwilę kładą mi dzidzię na brzuchu - jest śmieczna, ma stozkowatą główkę, sine łapki, fioletowe paznokcie ale dla mnie była najpiekniejsza na świecie. Popatrzyła na mnie tymi ciemnymi oczkami a ja nie mogłam uwierzyć że to JUŻ!!!!
Potem mnie zszyto, umyto i wszedł mój mąż. Był w takim szoku, ze nie bardzo wiedział co powiedzieć :-) Ja zreszta tez. najdziwniejsze jest to, że nie czujesz ani bólu, ani zmęczenia. Tylko uglę i radość że to już...................

I tak dzidzia jest z nami od 9 czerwca..... Piewrsze dni po porodzie były bardzo ciężkie, byłam potwornie zmęczona a miałam małą przy sobie 24 godziny na dobę. Ledwo co żyłam. Potem okazało się ze mala ma grupę krwi po tatusiu (ona ma kurde wszystko po tatusiu...) i mamu konflikt serologiczny II stopnia i wystąpiła żółtaczka. Dlatego dopiero w piętej dobie nas wypisali.... wyorbraźcie sobie moją radość. PO 10 dniach w ym szpitalu już wątpiłam że go opuszczę.....
Na razie jesteśmy starsznie nie zorganizowani. uczymy się życia z maleńką a ona z nami (ja mam straszne doły - czyżby depracha poporodowa?Ale o co chodzi? ale mam nadzieję że mi przejdą..... mała ma katarek wiec byliśmy wczoraj u lekarza, odypiamy na raty nieprzespane noce.... choc dziś pierwsza noc gdzie mała spała tylko z przerwami na karmienie...)
Generalnie czuję się jak w inym świecie, jakim transie jakbym nie była sobą.... jakoś chyba za bardzo miałam wyidealizowane posiadanie dziecka. tak jak nie spodziewałam się że poród tak boli tak nie spodziewałam się że dzidzia to taka charówa :-)
Będę się starała tu zaglądac jak najczęściej ale musze wpier oganąć to wszytsko moim małym rozumkiem..... Do tego jeszcze jestem przeziębiona więc :mad:
 
głuszek poryczałam się normalnie jak czytałam twojego posta, Marysia jest prześliczna a wy dacie radę, zawsze służymy pomocą,

a mamusie starszych maluszków zapraszam jutro na Błonia koło 12-15 zależy jak dopisze pogoda, sa tam konkursy rysowania, malowania, lepienia z gliny itp. fajne nagrody i wogóle jest fajnie no i ja tam sobie jestem ;D
 
Ojej Głuszku, pięknie to wszystko opisałaś ale chyba już nie chce bez znieczulenia ;) A na lipcówkach już się zaczęło... dwie już urodziły, jedna w 32 tyg. druga w 38tyg. strach się bać ;) :laugh: ja nie chcę urodzić wcześniej niż za tydzień. We wtorek ide do gina i na KTG to się dowiem co tam słychać :)
 
k@siek to wszytsko zależy tylko od ciebie. na galla znieczulenie kosztuje ok 300 zl jak dobrze pamietam,ale naprawde da sie to wytrzymac, ale wiem że czasem nie da rady bez tego...pamiętam tylko że troszkę gorzej jest jak znieczulenie przestanie dzialać a [otem trzeba dojsc do siebie. lezala ze mną dziewczyna i po porodzie od razu biegala a potem jak jej sie skończylo to nie ruszyla sie z łózka, siłą ją trzeba było wyciągać
 
reklama
Witam dziewczyny :)
Jestem z "marcówek" i do tej pory tylko tam się udzielałam, ale ostatnio "dowędrowalam" do Was :)
Jak widzicie niżej jestem mamą już prawie 3-miesięcznego Filipka (rodziłam w Żeromskim 29 marca).
Życzę szybkiego rozdwojenia tym, które są 2w1, a termin już na karku, bo wiem jaką męczarnią jest czekanie... ja przenosiłam 12 dni :)

Pozdrawiam!
 
Do góry