HEJ martwiłam się, że ten wątek umrze znów śmiercią naturalną, że się wypali. Nie pisałam, bo nawet się nie logowałam-nie było kiedy. Przyjechał do mnie brat i bardzo mi pomaga z Ninką, moja mama wreszcie sobie odpocznie. W sobotę chrzcimy Malucha więc też wszystko na wariata, bo kupa gości będzie-nie chce mi się tego wszystkiego, najchętniej bym załatwiła wszystko w jak najmniejszym gronie... Tym bardziej, że Nina znów ma problemy-tym razem ze spaniem, śpi jak zając pod miedzą... Nie może się wespać już nie wiem co z nią robić, marudna jest ;| Marudna to mało powiedziane. Dla mojego brata siada już kręgosłup a jest u nas od niedzieli wieczorem... Mała nie ryczy tylko w pozycji samolotu
i noś ją tak księżniczkę godzinami, każda próba odłożenia jej kończy się zanoszeniem się. Mieliśmy tez akcję wczoraj NIE JEDZENIA. Przez całą noc i dzień zjadła może 450ml... Dziś już lepiej... ale w nocy z niedzieli na poniedziałek nawet nie budziła się do karmienia, to ja się budziłam i ją karmiłam a tu raptem 45ml z wielką łaską zjadła... i cały dzień taki. Tej nocy lepiej było.
Walentynki dziś, przeleciał mi ten dzień przez palce. Wpadła kumpela i zrobiła mi zupę krem z brokułów i kalafiora, pośmialiśmy się i powspominaliśmy z nią i z bratem.
W weekend usiłowaliśmy nadrobić z Patrykiem, trochę czasu spędzić razem i ze znajomymi. Siedziałam w Bryzie do północy, ziewając. Z Niną śpiącą zostali dziadkowie.
Doszłam do wniosku, że jeszcze nie jestem gotowa na takie wyjścia, zastanawiałam się ciągle co się dzieje z moim dzieckiem i byłam mega zmęczona, na 2 dzień jeszcze bardziej niewyspana.
Adzia, ja u siebie na chrzciny nie szykuję teraz nic ale znając moją mamę, to zrobi tyle tego wszystkiego, że później cała rodzina będzie to jadła tygodniami...do oporu, tak jest zawsze z każdymi świętami i uroczystościami.
Chcę wiosny... czegoś świeżego.
Swoją drogą, słyszeliście o wypadku, do którego doszło wczoraj w Ełku, z tym mężczyzną i 2miesięcznym dzieckiem... Drzewo akurat w tamtej chwili się załamało, gdy przechodził obok człowiek. To całkiem niedaleko mnie... Ciotka podniosła lament, bo z pracy nie mogła się do nas dodzwonić, myślała, że to mój brat spacerował z Ninką więc jak już się dodzwoniła, to ledwo mówiła, taka zaryczana była.
Straszne to wszystko co się dzieje...