reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Mamy z Częstochowy JEDNOCZMY SIĘ :)

Beti, SZOK! Ciekawe, od czego to zależy... Ja urodziłam o 9.45 i oprócz chwilki na mierzenie i ważenie, miałam Młodą ciągle przy sobie. Jedynie jak jej badania robili, to ją zabierali, ale tak to dzień i noc była ze mną... To daj trochę tej grypy żołądkowej, najlepiej tyle, żeby stracić 25kg ;)
 
reklama
Nadziejka, muszę Cię jednak rozczarować bo poród w porównaniu do tego co się dzieje potem- jest jak pierdnięcie komara :) Ale o tym przekonasz się w swoim czasie

Nulini, nie życzę Ci takiego choróbska...
 
Nadziejka, popieram Beti :D Poród to nic, później się leje jak z wiadra, nawały pokarmu, poranione sutki, to jest dopiero jazda :D Chociaż samego porodu też nie chciałabym więcej przeżywać...
 
Karmienie to też masakra. Wszędzie słodkie zdjęcia i teksty typu-najpiękniejsze chwile w życiu jak karmisz... a tymczasem naderwane sutki, problemy ze ściąganiem mleka, straszny ból przy karmieniu. Młoda była wiecznie głodna, ciągnęła jak odkurzacz, nie mogłam jej oderwać. Dopiero po czasie się okazało że mam mleko light i trzeba dokarmiać butelką. Ogólnie karmiłam 5 miesięcy, i jak wreszcie nam dobrze szło, to Młodej się odwidziało...

Nadziejka, ale Ty się tym nie przejmuj! Każda z nas ma inne doświadczenia- każde dziecko jest inne. Życzę powodzenia- będzie dobrze :)
 
Ostatnia edycja:
Beti, ja też karmienia nie wspominam, jak to pięknie opisują... Sutki to były jedna wielka krwawiąca rana... Ja mleko miałam nawet tłuste, ale Młoda i tak się nie najadała! Potrafiła wisieć godzinami i zaraz po odstawieniu wyć przez godzinę. Wychodziłam z siebie, no bo czemu moje dziecko cierpi??? Kolki nie, pielucha nie, śpiąca nie, głodna przecież też nie, bo tyle co jadła. No i fiksowałam, aż pewnego dnia szlag mnie trafił i zrobiłam jej butlę mm. Jakież było moje zdziwienie, że Młoda pochłonęła CAŁĄ porcję, beknęła i poszła spać... Karmiłam 3 miesiące. Przy drugim dziecku mam zamiar karmić MAX 6 miesięcy, o ile w ogóle będzie drugie ;)

I w ogóle muszę Wam powiedzieć, że to wszystko, co nam wciskają do głów, to JEDNA WIELKA ŚCIEMA! Wszędzie nas bombardują, że jakie macierzyństwo jest cudowne, poród - bajka, a karmienie to wręcz orgazm z przyjemności. Że kilka dni po porodzie to już się na bankiety chadza, jak to mają w zwyczaju nasze celebrytki. Że do figury się wraca w mgnieniu oka. Że na spacer się chodzi w szpilkach, miniówie, pełnym makijażu i czerwonych paznokciach, jak szanowna GWIAZDA Anna Mucha.
DUPA! Dlatego jak moja przyjaciółka zaszła w ciążę i wypytywała mnie o wszystko, to jej powiedziałam, że ja jej karmić ściemami nie będę i opowiadałam jej wszystko tak, jak wygląda w rzeczywistości. Poród - ze szczegółami, bo ja się nastawiałam na chwilę bólu i po krzyku, a tymczasem przez długie miesiące bolało mnie wszystko na samo wspomnienie tej masakry. I wcale nie zapomniałam o porodzie, jak mi tylko Młodą na brzuch położyli. Pamiętałam dłuuuugo i nadal, jak wracam myślami do tamtych chwil, to mnie trzęsie.
Karmienie, mordęga, cycki jak u Pameli, nawał pokarmu, gorączka, ból nie do zniesienia i ciągłe martwienie się, czy się zastoje nie porobią. Odciąganie mleka w nocy, żłopanie paskudnych herbatek, bawarek i obrzydliwego Karmi. Ulewanie, brak kupek, nieprzespane noce... O nie, nie.
Mając 1,5 roczną córkę stwierdzam z całą stanowczością, że najprzyjemniejsza część macierzyństwa zaczyna się wtedy, kiedy dziecko zaczyna chodzić. Kiedy można bez problemu wyjść do ogrodu czy na spacer, bez strachu, że dziecko ugryzie pszczoła w trawie, albo dostanie w wózku histerii i trzeba będzie na rękach nosić.
Teraz jestem szczęśliwą mamą, mam mądrą, cwaną córeczkę, która bardzo dużo rozumie, która pięknie się sama bawi i która nie absorbuje mi każdej sekundy mojego życia. A wcześniej? Wcześniej to już szukałam psychoterapeuty, bo byłam na skraju załamania nerwowego. Na szczęście znalazłam pracę i na 4 miesiące oderwałam się od przytłaczającej codzienności.
Dziękuję. Dobranoc.

:)
 
Hej dziewczyny! Co do porodu, to ja dwa razy rodziłam na Mickiewicza. Mam stamtąd lekarza, owszem, ale nie powiedziałabym, że ma to jakieś wielkie znaczenie... Jestem bardzo zadowolona - położne super, duże wsparcie w czasie porodu, potem też dobra opieka. Wkurzały mnie trochę pielęgniarki od dzieci - za pierwszym razem zbyt małą pomocą, za drugim odwrotnie, co chwilę przychodziły, co mnie drażniło. Ale nie było np. problemu z tym, żeby dokarmić dziecko mm (koleżanka z sali miała ten problem), a wiem, że w niektórych szpitalach jest straszna nagonka na karmienie piersią, zmuszanie itp.Ja ogólnie byłam zadowolona - nie poszłabym tam drugi raz, gdybym nie była.

A co do tego, co po porodzie... Nie straszcie. Wiadomo, że połóg i te pierwsze miesiące są ciężkie, ja pierwszy połóg wspominam ciężko, ale drugi był zupełnie inny. Mam koleżanki, które po pierwszym pordzie doszły szybko do siebie, nie miały żadnych trudnych przejść, więc nie ma co uogólniać, że to nie wiadomo jaka masakra. Każda z nas inaczej reaguje, dzieci są różne. Pewnie, że nie ma też co słodzić, bo to nie jest sielanka, ale też nie ma co mówić, że to nie wiem jaka mordęga... Nie dla każdego, niekoniecznie.
 
U mnie jest odwrotnie, więc wypowiedź Nulini mnie nie dotyczy. Synek jest bardzo absorbujący odkąd zaczął chodzić, nie mam ani chwili dla siebie. Od 3 miesiąca życia przesypiał całe noce, sam zasypiał w łóżeczku, ładnie jadł, w ciągu dnia był pogodny, wesoły, prawie w ogóle nie płakał. W następnym półroczu życia był już bardziej zajmujący, bo bardziej ciekawski i rozwijał się intensywnie ruchowo, ale ogólnie było dobrze. Po roczku było już bardzo ciężko... i tak jest do tej pory.
 
reklama
Witajcie, powiedzcie lepiej gdzie jeździcie nad wodę?
My wczoraj na 3 samochody pojechaliśmy do Złotego Potoku. Ja dojechałam ostatnia, niestety w międzyczasie zapadła decyzja że zmieniamy miejsce bo woda jest bardzo głęboka i metr od brzegu jest już dla dzieci niebezpiecznie...nawet nie miałam okazji paznokcia zamoczyć :(
Za namową znajomych pojechaliśmy na kąpielisko Poczesna- Zawodzie...masakra!!! Duża kałuża głęboka do kolan, ciepła jak zupa i w chol...ludzi. Dzieciom się podobało, ale moja Pola nie chciała wejść bo stóp nie widziałai "fuj brudna". Na szczęście na mini kąpielisku obok było niewiele ludzi i woda ciut głębsza i czysta bo niezmącona. Zabraliśmy się stamtąd na małe zakupy do Auchana i do domu. A w domu siostra stwierdziła że przecież trzeba tą niedzielę uratować i popływać, więc po 20.00 skoczyliśmy na chwilę na "bałtyk" i wreszcie uff ulga :) pusto, cicho, fajna woda i piasek- powiększyli plażę i jest naprawdę rewelacyjnie. Nie ma to jak popływać po deszczu, pół godzinki i do domu na mecz i zimne piwo :D
I jak przeżyłyście nocną wichurę? ja miałam zamiar uciekać do piwnicy....
 
Ostatnia edycja:
Do góry