Co polskie, to polskie
Mały nie jest jakiś wyjątkowo chorowity. Czasem złapie jakiś katar, czy kaszel, ale ogólnie rzadko kiedy go coś rozłoży na łopatki. Teraz on i mąż mają wirusa (mąż przyniósł z pracy, gdzie połowa pracowników jest od tego na zwolnieniu). H. co chwilę siedzi w toalecie, ma gorączkę 39 stopni i ledwie jest z nim kontakt, wszystko muszę mu podać, najlepiej jeszcze za rączkę trzymać. A Eryk ma 38 stopni, raz zwymiotował i ma się całkiem nieźle. Nie marudzi, bawi się zabawkami, dużo pije.
Karola, odporność w dużej mierze zależy od predyspozycji genetycznych, diety, stylu życia. Wiadomo, czym skorupka za młodu nasiąknie... jednak zdarzają się dzieci cycowe, które chorują co chwilę, są też i te na mm, których nic nie jest w stanie "powalić". Wydaje mi się, że jeśli dziecko jest hartowane i staramy się naturalnie wzmaciać jego odporność, to jednak ten brak mleka matki da się nadrobić.
Eryk po szczepionce przeciwko pneumokokom dostał kłębuszkowego zapalenia nerek. W szpitalu od razu zwrócili nam uwagę, żeby już na nic nie szczepić, bo jednak szczepionki bywają obciążające, a te jego nerki niby wyleczone i powinny działać idealnie, ale jednak lepiej dmuchać na zimne. Przyszedł do nas na oddział bardzo fajny lekarz, który nas uspakajał w kwestii szczepień (bo my wtedy ciemni byliśmy i uważaliśmy, że jednak szczepić trzeba na wszystko co się da). I powiedział też, że on z własnego doświadczenia wie, że jeśli u dziecka wystąpił jakikolwiek mocniejszy odczyn nieporządany, to nie powinno się go już na nic szczepić, bo później są takie kwiatki, że dziecko zmarło, czy ma uszkodzenia neurologiczne.