hej
annagro GRATULACJE i witamy ponownie
friggia nic sie nie martw, na pewno sie wszystko wyjasni. Dziwna ta kobieta strasznie. Koniecznie napisz, jak sie odbyla jej wizyta.
justynaj a moze przestaw Malej jakos drzemke, moze za duzo spi w dzien? A moze wiezorem jest u Was za glosno? Sama nie wiem chyba pomylila sobie to wieczorne spanie z drzemka a jak Ci w ogole mala rosnie? Ile wazy? Jak z zabkami, raczkowaniem? Jestem ciekawa, bo jest w podobnym wieku co Bombel ;-)
herbatka ta metoda wyplakiwania jako uczenie samodzielnego zasypiania jest na pewno skuteczna, ale jest bardzo odradzana przez psychologow, bo uwaza sie ja za okrutna. A chodzi o to, ze male dziecko jest niesamodzielne i oprocz potrzeby jedzenia, picia, ma tez silna potrzebe czuc, ze jego opiekun zareaguje na placz, bo to mu daje gwarancje, ze jak zaplacze z glodu, to zostanie nakarmione itd. Dziecko co najmniej do 6 miesiaca nie widzi roznicy miedzy tym, ze placze z glodu i mama przychodzi, a jak placze z samotnosci, to nie przychodzi.
Czytalam wypowiedz naukowcow, ktorzy mowili, ze placz u malutkiego dziecka to instynkt by zapewnic sobie przetrwanie (jedzenie, cieplo) wiec jesli jest ignorowany, dziecko instynktownie czuje sie w sytuacji zagrozenia zycia i nie rozumie, ze tak nie jest, po prostu instynkt mu mowi, ze nikt nie przychodzi na jego placz, wiec niedlugo umrze. Dziecko przestaje plakac, nie dlatego, ze nauczylo sie zasypiac samodzielne, ale dlatego, ze nauczylo sie, ze nikt do niego nie przyjdzie. Podobno tez dzieci wyplakane traca zaufanie do rodzicow, a takze sa bardziej narazone na moczenie nocne, jakanie sie, nerwice itd, co wychodzi po latach.
Poza tym moja przyjaciolka, ktora jest biolozka powiedziala mi, ze dzieci nie wolno wyplakiwac, bo dlugotrwaly placz powoduje niedotlenienie mozgu i zle wplywa na rozwijajace sie szare komorki, co moze skutkowac mniejsza inteligencja w przyszlosci.
Dziecko do 6 miesiaca nie jest w stanie sie "przyzwyczaic" do noszenia (jesli sie je nosi jak placze a nie bez powodu), czy bujania, czy zasypiania z Mama, bo jeszcze w jego plcie skroniowym w mozgu nawet odpowiednie struktury nie sa na tyle rozwiniete. Dlatego tez do 6 miesiaca zaleca sie odpowiadac na kazda potrzebe, bo takie dziecko nie szantazuje, tylko potrzebuje wlasnie. Po 6 miesiacu mozna wyprobowac tej metody, ktora polega na wchodzeniu do pokoju i uspokajania dzieckoa po 1 minucie placzu, potem po 3, potem po 5 itd lub jakas inna, ozywiscie niepolegajaca na noszeniu lub bujaniu bo to niedobre i dla rodzica i dla dziecka.
Tak to tylko pisze jako ciekawostke, bo sama sie zastanawialam, jak postepowac i sie naczytalam poradnikow, artykulow pisanych przez pediatrow, psychologow dzieciecych itd. Oczywiscei kazdy rodzic decyduje sam, ale warto wiedziec o roznych aspektach, zanim sie zdecyduje ;-) Poza tym to metoda dosc mocno polecana prze kobiety w wieku naszych Mam, wiec pewnie dalej jest dosc czesto stosowana.
A tak ogolnie jesli chodzi o uczenie samodzielnosci, to np w przedszkolu u Malej mi tlumaczyli, ze to nie moze polegac na wymuszaniu czegos na dziecku,a le na zacheaniu, by samo chcialo i tylko wtedy dziala, zwiekszajac pewnosc siebie dziecka. Czyli raczej dotycz to dzieci, ktore juz wyszly zw ieku niemowlecego, wczesniejsze uczenie samodzielnosci jest w zasadzie bezcelowe
I dodam jeszcze, ze jestem przeciwna przesadzie w druga strone, oczywiscie na kazdy placz reaguje, al enie na kazde marudzenie, najpierw chwileczke czekam i patrze, czy dziecko da rade sie samo uspokoic i zwykle sie to udaje. Reaguje jak z marudzenia robi sie placz, lub jak mardudzenie trwa dluzej niz pare minut. No, ale tez dzieci sa rozne i rozne metody dzialaja na nie lepiej lub gorzej, wazne zeby pojsc na jakis kompromis pomiedzy potrzebami dziecka a swoimi, bo bycie meczennica to tez niedobry pomysl.
eh, rozpisalam sie, ale lubie tak sobie poczytac, jak z tymi dziecmi trzeba postepowac, bo czasem czlowiek juz nei ma pojecia, co zrobic, zeby bledu nie popelnic potem i tak sie zaraz okazuje, ze sie cos zrobilo zle.
Ja np posluchalam marudzenia Mamy, Babci, Ciotek, ze musze mala nauczyc na nocnik, bo "za duza na pieluche jest" i uczylam ja, jak jeszcze nie byla gotowa i bardzo ja to stresowalo, i mnie tez i teraz zaluje. W ogole mam wrazenie, ze ten polski model wychowania opiera sie bardzo na tym, co TRZEBA, co sie MUSI, a co dziecko potrzebuje to schodzi na drugi plan. CHyba bardziej mi pasuja tutejsze metody ;-) a Wy co o nich myslicie?
annagro GRATULACJE i witamy ponownie
friggia nic sie nie martw, na pewno sie wszystko wyjasni. Dziwna ta kobieta strasznie. Koniecznie napisz, jak sie odbyla jej wizyta.
justynaj a moze przestaw Malej jakos drzemke, moze za duzo spi w dzien? A moze wiezorem jest u Was za glosno? Sama nie wiem chyba pomylila sobie to wieczorne spanie z drzemka a jak Ci w ogole mala rosnie? Ile wazy? Jak z zabkami, raczkowaniem? Jestem ciekawa, bo jest w podobnym wieku co Bombel ;-)
herbatka ta metoda wyplakiwania jako uczenie samodzielnego zasypiania jest na pewno skuteczna, ale jest bardzo odradzana przez psychologow, bo uwaza sie ja za okrutna. A chodzi o to, ze male dziecko jest niesamodzielne i oprocz potrzeby jedzenia, picia, ma tez silna potrzebe czuc, ze jego opiekun zareaguje na placz, bo to mu daje gwarancje, ze jak zaplacze z glodu, to zostanie nakarmione itd. Dziecko co najmniej do 6 miesiaca nie widzi roznicy miedzy tym, ze placze z glodu i mama przychodzi, a jak placze z samotnosci, to nie przychodzi.
Czytalam wypowiedz naukowcow, ktorzy mowili, ze placz u malutkiego dziecka to instynkt by zapewnic sobie przetrwanie (jedzenie, cieplo) wiec jesli jest ignorowany, dziecko instynktownie czuje sie w sytuacji zagrozenia zycia i nie rozumie, ze tak nie jest, po prostu instynkt mu mowi, ze nikt nie przychodzi na jego placz, wiec niedlugo umrze. Dziecko przestaje plakac, nie dlatego, ze nauczylo sie zasypiac samodzielne, ale dlatego, ze nauczylo sie, ze nikt do niego nie przyjdzie. Podobno tez dzieci wyplakane traca zaufanie do rodzicow, a takze sa bardziej narazone na moczenie nocne, jakanie sie, nerwice itd, co wychodzi po latach.
Poza tym moja przyjaciolka, ktora jest biolozka powiedziala mi, ze dzieci nie wolno wyplakiwac, bo dlugotrwaly placz powoduje niedotlenienie mozgu i zle wplywa na rozwijajace sie szare komorki, co moze skutkowac mniejsza inteligencja w przyszlosci.
Dziecko do 6 miesiaca nie jest w stanie sie "przyzwyczaic" do noszenia (jesli sie je nosi jak placze a nie bez powodu), czy bujania, czy zasypiania z Mama, bo jeszcze w jego plcie skroniowym w mozgu nawet odpowiednie struktury nie sa na tyle rozwiniete. Dlatego tez do 6 miesiaca zaleca sie odpowiadac na kazda potrzebe, bo takie dziecko nie szantazuje, tylko potrzebuje wlasnie. Po 6 miesiacu mozna wyprobowac tej metody, ktora polega na wchodzeniu do pokoju i uspokajania dzieckoa po 1 minucie placzu, potem po 3, potem po 5 itd lub jakas inna, ozywiscie niepolegajaca na noszeniu lub bujaniu bo to niedobre i dla rodzica i dla dziecka.
Tak to tylko pisze jako ciekawostke, bo sama sie zastanawialam, jak postepowac i sie naczytalam poradnikow, artykulow pisanych przez pediatrow, psychologow dzieciecych itd. Oczywiscei kazdy rodzic decyduje sam, ale warto wiedziec o roznych aspektach, zanim sie zdecyduje ;-) Poza tym to metoda dosc mocno polecana prze kobiety w wieku naszych Mam, wiec pewnie dalej jest dosc czesto stosowana.
A tak ogolnie jesli chodzi o uczenie samodzielnosci, to np w przedszkolu u Malej mi tlumaczyli, ze to nie moze polegac na wymuszaniu czegos na dziecku,a le na zacheaniu, by samo chcialo i tylko wtedy dziala, zwiekszajac pewnosc siebie dziecka. Czyli raczej dotycz to dzieci, ktore juz wyszly zw ieku niemowlecego, wczesniejsze uczenie samodzielnosci jest w zasadzie bezcelowe
I dodam jeszcze, ze jestem przeciwna przesadzie w druga strone, oczywiscie na kazdy placz reaguje, al enie na kazde marudzenie, najpierw chwileczke czekam i patrze, czy dziecko da rade sie samo uspokoic i zwykle sie to udaje. Reaguje jak z marudzenia robi sie placz, lub jak mardudzenie trwa dluzej niz pare minut. No, ale tez dzieci sa rozne i rozne metody dzialaja na nie lepiej lub gorzej, wazne zeby pojsc na jakis kompromis pomiedzy potrzebami dziecka a swoimi, bo bycie meczennica to tez niedobry pomysl.
eh, rozpisalam sie, ale lubie tak sobie poczytac, jak z tymi dziecmi trzeba postepowac, bo czasem czlowiek juz nei ma pojecia, co zrobic, zeby bledu nie popelnic potem i tak sie zaraz okazuje, ze sie cos zrobilo zle.
Ja np posluchalam marudzenia Mamy, Babci, Ciotek, ze musze mala nauczyc na nocnik, bo "za duza na pieluche jest" i uczylam ja, jak jeszcze nie byla gotowa i bardzo ja to stresowalo, i mnie tez i teraz zaluje. W ogole mam wrazenie, ze ten polski model wychowania opiera sie bardzo na tym, co TRZEBA, co sie MUSI, a co dziecko potrzebuje to schodzi na drugi plan. CHyba bardziej mi pasuja tutejsze metody ;-) a Wy co o nich myslicie?
Ostatnia edycja: